Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Za jej czasów imperium brytyjskie osiągnęło szczyt potęgi, obejmując prócz Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii także Cypr, Gibraltar, Maltę i Wyspy Jońskie, dziewiętnaście terytoriów w Afryce, Kuwejt, Katar, Indie i Cejlon, archipelagi na Oceanie Indyjskim i Pacyfiku, Australię i Nową Zelandię, Kanadę i Nową Fundlandię, Jamajkę i inne wyspy Karaibów, Gujanę i Falklandy. Kim była kobieta, której profil oglądamy na niezliczonych znaczkach, poczynając od czarnej jednopensówki z roku 1840?
Gdy w roku 1897 obchodziła diamentowy jubileusz - pisał Lytton Strachey - w oczach poddanych "była jak gdyby bóstwem, unoszącym się gdzieś w niebiańskich przestworzach i otoczonym aureolą sławy... Że to bożyszcze narodu reprezentowało naród w sposób bardzo niedoskonały - tego prawie nie dostrzegano, choć był to fakt oczywisty. Głębokie przemiany, które z Anglii roku 1837 uczyniły Anglię roku 1897, wcale jak gdyby nie dotknęły królowej". Polski biograf dodaje: "Sam fakt, że większość jej poddanych urodziła się już po jej wstąpieniu na tron i nie znała innego monarchy, wystarczał, aby w okresie szybkich i rewolucyjnych zmian stała się symbolem ciągłości i bezpieczeństwa".
Wiktoria odnosiła się do tych zmian z dystansem. "Nigdy nie pogodziła się z rozwojem demokracji - zauważa Mariusz Misztal. - Wzruszał ją los poszczególnych robotników, ale problemów klasy robotniczej nie pojmowała, pozostawała też w błogiej nieświadomości co do intrygujących nowinek intelektualnych i artystycznych". Ulubioną jej pisarką była Marie Corelli, autorka tandetnych bestsellerów; dla równowagi dodajmy, że wielbicielami Corelli byli też premier Gladstone i przyszły król Edward VII, i że Wiktoria lubiła również Dickensa oraz "Alicję w krainie czarów".
Władczyni olbrzymiego imperium była... gorącą przeciwniczką emancypacji kobiet, przekonaną, że nie nadają się one do rządzenia. O lady Amberley, matce Bertranda Russella, wygłaszającej płomienne mowy na manifestacjach sufrażystek, napisała do Gladstone’a, że "powinna dostać porządne lanie". Walkę o prawa kobiet nazwała "obłąkanym, szalonym głupstwem", na które "zawzięła się jej słaba płeć".
Przymiotnik "wiktoriański" kojarzy się z powściągliwością i pruderią, z tłumieniem sfery emocji, z kontrastem między surową moralnością na pokaz i skrywanymi perwersjami. Biograf Wiktorii przypomina, że z małżeństwa z księciem Albertem czerpała ona satysfakcję także seksualną, czego nie ukrywała, a jego przedwczesną śmierć opłakiwała przez resztę życia, nosząc "czarny wdowi strój z jedwabiu i krepy". Relacje królowej z jej ulubionym premierem, Benjaminem Disraelim, nie były pozbawione elementów romantycznego flirtu. Pozycję szczególną zajmował na dworze, zwłaszcza po śmierci Alberta, Szkot John Brown, służący i faworyt Wiktorii. Na wiadomość o jego zgonie wpadła w rozpacz i ku zakłopotaniu dworzan "porównywała swoją obecną sytuację z tym, co przeżywała po śmierci męża". Czy to zauroczenie pozostało jedynie platoniczne, nie wiadomo, zwłaszcza że Edward VII po śmierci matki zniszczył większość pamiątek po Brownie.
Postać królowej stała się podstawą historycznego mitu. Krakowski anglista i historyk portretuje jednak nie mit, a żywego człowieka, kobietę niezbyt lotną, ale i niepozbawioną rozsądku, która znalazła się na szczycie piramidy ówczesnego świata. Brytyjskie mechanizmy ustrojowe sprawiły, że ów świat rozwijał się nie tyle za jej sprawą, ile obok, a nawet pomimo niej. Co nie przeszkadza, że jej imię nosi do dziś epoka Dickensa i Darwina, Spencera i Milla, George Eliot i małżeństwa Browning. A w literaturze czy filmie wciąż chętnie powracamy w czasy wiktoriańskie. (Ossolineum, Wrocław 2010, ss. 416. Seria "Biografie".)