Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szczytem miłosierdzia jest oddanie życia za innych i za Boga. Ostatnio uczyniły tak siostry ze Zgromadzenia Misjonarek Miłości i ich etiopscy współpracownicy w Jemenie; robią tak stale lekarze, cudzoziemscy robotnicy, dziennikarze i inni ginący na świecie z rąk terrorystów.
Kto i co daje słabemu i grzesznemu człowiekowi tyle odwagi wsłuchiwania się w znaki czasu, słuchania, co dziś Chrystus mówi swojemu Kościołowi, a przede wszystkim – zmierzenia się z tym wszystkim, co pochodzi od Złego? Zwodziciel mami nas najczęściej obietnicą szczęścia utożsamianego z sukcesem, do którego dąży się wszelkimi sposobami, bezwzględnie, bez rozczulania się... Bez miłosierdzia.
Profesor Leszek Kołakowski pisze tak: „Być może kryje się w tej pasji rekordów i w tym zaciekawieniu ekstremami jakiś korzeń metafizyczny: potrzeba wykraczania poza to, co jest, jakaś dziwnie wyrażona, nieraz w groteskę i absurd przechodząca – jak wszystko, co ludzkie – nadzieja nieskończoności”. Co za tragiczna pomyłka. Ta pasja prowadzi przecież w odwrotnym kierunku. O wielu naszych braciach, którzy bili rekordy i odnieśli sukces, chcielibyśmy jak najprędzej zapomnieć. Profesor Adam Strzembosz dopowiada, konkretyzuje tę chorą pasję: „Przyszedł do mnie ostatnio facet, który ma sześcioro dzieci. »Co robić, bo się w sądzie głupio wygadałem, ile naprawdę zarabiam?«. Adwokat go opieprzył, że powinien powiedzieć połowę mniej, żeby nie płacić wysokich alimentów. Mówię: »Przecież pan ma sześcioro dzieci, jak można zatajać w takiej sytuacji dochody?«. (...) Liczył, że mu kruczki prawne wynajdę. Wyszedł bardzo niezadowolony. (...) To jest objaw głębokiego kryzysu postaw. Czy jeśli ludzie mają taki stosunek do własnych dzieci, to będą się angażować w rozwiązywanie wspólnych problemów świata? Czy będą myśleć o jakichkolwiek wyrzeczeniach dla dobra innych ludzi? Działać z innymi, jeśli to wymaga poświęcenia i wysiłku? Otóż nie będą”.
Co z tak biednym światem począć? Ścigać i łapać winowajców, osadzać ich w więzieniach? A może łagodniej – piętnować ich, ośmieszać, nękać? Nie! Wyznawcom Jezusa nie godzi się tak postępować z bliźnimi. Chrześcijanie, jeśli już mają się czymś legitymować, to jak Jezus, pokazując nie narzędzia do ranienia i zabijania, ale rany. Leszek Kołakowski pisze, że tak „naprawdę tym, czego duch świata od nas oczekuje, nie jest wcale sprawiedliwość, ale życzliwość dla bliźnich, przyjaźń i miłosierdzie, a więc takie jakości, których ze sprawiedliwości niepodobna wyprowadzić”. Jednym słowem, współczesny świat domaga się od nas obudzenia w nas i w nim „wyobraźni miłosierdzia”. Prymatu miłosierdzia, które sprawia, że sprawiedliwość przeradza się w miłość. ©