Miecze Damoklesa

Przewidywać przyszłości świata na krótką metę nie można, na dłuższą - niestety tak. Dziś powiedzieć chcę o dwóch czynnikach krytycznych, które na przyszłość wpływają.

22.06.2003

Czyta się kilka minut

Czynnik pierwszy wiąże się z faktem, że rośnie liczba państw dysponujących bronią atomową. Początkowo były to jedynie Ameryka i Rosja, potem także Anglia, doszła do nich francuska force de frappe de Gaulle'a, następnie Chiny oraz Indie i Pakistan. Ukrytą, ale jednak potęgą w tej dziedzinie jest Izrael, ostatnio Teheran ogłosił, że będzie - dla celów, jak twierdzi, pokojowych - rozszerzał bazę nuklearną, a Korea Północna nie kryje się z zamiarem budowy nuklearnego arsenału. Z jednym wyjątkiem Ukrainy, która zrezygnowała z broni pozostawionej na jej terenie przez Sowiety, nie zdarzyło się, by któreś z państw wyrzekło się broni już posiadanej.

Wyobraźmy sobie teraz pomieszczenie, w którym znajduje się kilkudziesięciu dżentelmenów: jedni mają rewolwery, inni nie. Jeżeli liczba dżentelmenów z rewolwerami się zwiększa, prawdopodobieństwo, że któryś z nich wystrzeli, rośnie także. Broń nuklearna, poza znanymi powszechnie i przykrymi dla świata ożywionego konsekwencjami, ma jedną cechę fatalną: jest bronią czysto zaczepną. To miecz, nie tarcza. Liczba mieczów Damoklesowych zawieszonych nad naszym światem rośnie.

Dla sporządzenia jednej klasycznej bomby potrzeba kilkudziesięciu kilogramów wzbogaconego uranu 238, plutonu nie więcej niż pięć do pięciu i pół kilograma. Choćby się je wytwarzało w najbardziej pokojowych celach, to żadne powściągi ani komisje kontrolne nie odbiorą im śmiercionośnej potencji, tak jak nikt nie zmieni prochu strzelniczego w niewinny puder. Na długą metę widzę w tym jedno z podstawowych zagrożeń pokojowej egzystencji ludzkiego świata. W dodatku administracja Busha rozpoczęła prace, krytykowane przez koła mniej wojownicze, nad bronią mikronuklearną: mają to być głębokie penetratory, służące do rozwalania podziemnych bunkrów. Mówi się o czwartej już generacji broni jądrowej.

Niestety w nauce, także w zakresie technologii militarnych, żadnych odkryć i nowych konstrukcji zakryć później nie sposób. Pozostają tylko umowy i zasadapacta sunt servanda, czyli że jak się wszyscy zgodzą, żeby nie używać broni nuklearnej, to używać jej nie będą. Mieliśmy już jednak kilka kryzysów: amerykańsko-sowiecki wokół rakiet na Kubie, ostatnio pakistańsko-indyjski. Jakoś się to pod dywan zamiotło, ale niebezpieczeństwo dalej nad nami wisi.

Czynnik drugi, od pierwszego zupełnie niezależny, dotyczy chorób. Nie uświadamiamy sobie, do jakiego stopnia świat XXI wieku wchodzi w kolejną epokę zjawisk chorobotwórczych - za przyczyną wirusów, takich jak HIV, Ebola czy ten ostatnio wykryty, który wywołuje zapalenie płuc o dużej śmiertelności. Wirusy nie są systemami biologicznymi zdolnymi do samodzielnej perpetuacji, mogą się rozwijać i rozmnażać tylko jako pasożyty istot żywych, ale ich zdolność do przemian jest niemal nieograniczona. Kiedy wkrótce po wykryciu AIDS zapytałem w Wiedniu przy kolacji profesora Manfreda Eigena, noblistę, czy uwierzyłby przed rokiem, że coś takiego się pojawi, odpowiedział, że nie, ale teraz uważa, że niczego, co jest do pomyślenia, nie można uznać za stuprocentowo niemożliwe.

Bakterie chorobotwórcze łatwiej zniszczyć, bo różnią się swoim genomem od komórek ciała ludzkiego. Wirusy natomiast wnikają do wnętrza komórek i niesłychanie trudno je unicestwić. Preparaty dotąd używane to właściwie nieśmiałe pierwsze zalążki przyszłej wirusologii terapeutycznej. Wirus grypy, przed którym chronimy się szczepionkami, ma tę szczęśliwą własność, że wprawdzie mutuje co roku, ale czyni to w pewnym cyklu. Najnowsze wirusy tejwłasności nie wykazują. Nosicielami ich bywają w dodatku zwierzęta, po mutacji wirusy przeskakują na ludzi, zwłaszcza w tak prymitywnych warunkach, jakie panują na prowincji chińskiej. Losowość, jaka rządzi rozprzestrzenianiem się SARS, wywołała przerażenie w Komitecie Centralnym chińskiej partii komunistycznej. Wyżsi funkcjonariusze partyjni sądzili, że są doskonale odizolowani od dołów społecznych, tymczasem jeden z nich już padł ofiarą tej choroby.

Grożą nam zarówno niebezpieczeństwa dające się łatwo dostrzec, jak i takie, których sobie nie uświadamiamy; SARS wyskoczył jak diabełek z pudełka. Na świecie mamy straszliwą masę niebezpiecznych konfliktów, bilans ataku amerykańskiego na Irak także nie jest dotąd jasny, nie potrafimy podsumować plusów i minusów tej operacji ani przewidzieć, czy nasz udział w niej rzeczywiście przyniesie nam szansę rozwojową. Jeśli chodzi o Polskę, należałoby sobie życzyć przede wszystkim ustabilizowania ustawodawstwa, na przykład podatkowego. W tej chwili rządzą nami istoty niekompetentne, które często zachowują się w sposób haniebny. Był kiedyś absolutyzm oświecony; życzyłbym sobie wprowadzenia oświeconej demokracji. Powinno istnieć minimum wykształcenia, roztropności i orientacji w rozmaitych sprawach, które upoważniałoby do ubiegania się o miejsce w organach czy to ustawodawczych, czy to wykonawczych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2003