Miasto dwóch czystek

Niemal 30 lat temu wojna w Jugosławii obeszła się brutalnie z Mostarem, głównym ośrodkiem Hercegowiny. Zabytki można odbudować, trudniej relacje między ludźmi.

22.02.2021

Czyta się kilka minut

Uszkodzony podczas działań wojennych most w Mostarze, 12 czerwca 1994 r. / ROGER HUTCHINGS / GETTY IMAGES
Uszkodzony podczas działań wojennych most w Mostarze, 12 czerwca 1994 r. / ROGER HUTCHINGS / GETTY IMAGES

Nie było w Jugosławii drugiego miasta, które bardziej uosabiało ideę „braterstwa i jedności” narodów tworzących ten kraj. Ideę propagowaną przez Josipa Broza-Titę – człowieka, który po II wojnie światowej przez długich 35 lat nie tylko autokratycznie rządził, lecz swoją osobą spinał to państwo i jego składowe części.

Będący stolicą historycznej Hercegowiny (dziś podzielonej między Federację Bośni i Hercegowiny oraz Republikę Serbską, które tworzą razem państwo ze stolicą w Sarajewie), Mostar był tyglem kultur. W 1991 r. jego skład narodowościowy był następujący: najwięcej żyło tu Muzułmanów (dziś zwanych też Boszniakami) i Chorwatów (po ok. 35 proc.), potem byli Serbowie (19 proc.) i osoby deklarujące narodowość jugosłowiańską (10 proc.). Nic dziwnego, że Mostar słynął z dużej liczby małżeństw mieszanych. Według niektórych źródeł stanowiły nawet jedną trzecią wszystkich małżeństw – najwięcej w całej Jugosławii.

Dziś to jednak czas przeszły. Wojna kompletnie zmieniła oblicze tego miejsca, dzieląc je na część chorwacką i muzułmańską, z których każda żyje osobnym życiem.

Zabezpieczanie terenu

30 lat temu trwał proces rozpadu Jugosławii. W 1991 r. niepodległość ogłosiły Słowenia, Chorwacja i Macedonia. Na przełomie lutego i marca 1992 r. w Bośni odbyło się referendum niepodległościowe. Za opuszczeniem Jugosławii opowiedziało się ponad 99,5 proc. głosujących, przy czym – co ważne – byli to niemal wyłącznie Muzułmanie i Chorwaci. Bośniaccy Serbowie zbojkotowali referendum, bo już wcześniej, w listopadzie 1991 r., zdecydowali o pozostaniu we wspólnym państwie jugosłowiańskim (przeprowadzając w tej sprawie własne referendum). Wojna była kwestią czasu – i w końcu, na początku kwietnia, wybuchła.

Ale w Mostarze wojną pachniało już od kilku miesięcy. We wrześniu 1991 r. do miasta wkroczyło kilka tysięcy żołnierzy Jugosłowiańskiej Armii Ludowej (JNA). Oficjalnie mieli ochraniać wojskowe lotnisko przed „chorwackimi ekstremistami”. W istocie ich zadaniem było zajęcie pozycji na wzgórzach wokół miasta i przygotowanie się do oblężenia.

Cała akcja była sterowana z Belgradu. „Milošević [Slobodan, prezydent Serbii – red.] chciał, by JNA obsadziła linię rzeki Neretwy i wsparła w ten sposób serbską ludność w Hercegowinie. Celem tego posunięcia miało być zabezpieczenie »wszystkich terenów zamieszkałych przez Serbów« aż do ostatecznego rozpadu Jugosławii” – napisze potem Michael Dobbs w książce „Precz z Wielkim Bratem. Upadek imperium radzieckiego”. Nieprzypadkowo rezerwiści, których skierowano do Mostaru, pochodzili z Serbii i Czarnogóry – republik, które wraz z „zabezpieczonymi terenami” Chorwacji i Bośni miały stworzyć nowe państwo.

Mostar nie był miastem etnicznie serbskim, ale był punktem strategicznym, z którego można było kontrolować całą Hercegowinę i południową Chorwację. W październiku 1991 r. to właśnie stąd startowały serbskie samoloty bombardujące Dubrownik – trwała już wtedy wojna serbsko-chorwacka.

Dla miejscowych Chorwatów takie wzmocnienie serbskiej obecności w Mostarze było niczym innym jak okupacją. Powołali więc Chorwacką Wspólnotę Herceg-Bośni, czyli formę samoorganizacji narodowej, będącą zalążkiem przyszłej chorwackiej republiki w Bośni i Hercegowinie.

Ostrzał i odwet

3 kwietnia 1992 r. Chorwaci wysadzili cysternę stojącą obok koszar JNA. Wydarzenie to uznaje się za początek wojny w Mostarze. W odpowiedzi siły serbsko-czarnogórskie, dowodzone przez gen. Momčila Perišicia, zaczęły ostrzał miasta.

Zadbano przy tym, aby jak najmniej ucierpieli mostarscy Serbowie. Wielu uprzedzono, że gdy usłyszą strzały, mają uciekać do Nevesinja – serbskiego „bastionu” oddalonego o 40 km. Zapewniano ich, że to chwilowa ewakuacja i niedługo wrócą do domów.

Chorwacki historyk Dragan Markovina, który jako dziecko był świadkiem tych wydarzeń, wspomina: „W nocy z 5 na 6 kwietnia ukryliśmy się w schronie. Przed świtem po cichu opuścili nas jednak praktycznie wszyscy sąsiedzi Serbowie. Spakowali do samochodów, ile się tylko dało, i ruszyli do Nevesinja. Przez następne tygodnie, aż do połowy czerwca, byliśmy pod codziennym ostrzałem. Pomiędzy kolejnymi atakami przez radio przemawiał gen. Perišić, informując, co i o której godzinie zbombarduje, jeśli nie oddamy mu miasta”.

Trzy tygodnie później, 29 kwietnia, prezydium Bośni (na czele z Aliją Izetbegoviciem) powierzyło obronę Mostaru Chorwackiej Radzie Obrony (HVO). Była to w owym czasie jedyna formacja zbrojna, która mogła tu przeciwstawić się JNA. Muzułmanie traktowali ją jako siłę sojuszniczą, dlatego do niej licznie wstępowali. Przynajmniej na początku.

Tymczasem, mimo sojuszu z Muzułmanami, Chorwaci potajemnie pertraktowali z Serbami. Prezydent Herceg-Bośni, Mate Boban, spotkał się w austriackim Grazu z liderem bośniackich Serbów Radovanem Karadžiciem w sprawie podziału kraju na strefy wpływów. Jednym z punktów spornych był Mostar: Serbowie chcieli, aby granica serbsko-chorwacka przebiegała wzdłuż rzeki Neretwy, i aby tym samym połowa miasta pozostała po ich stronie. Chorwaci z kolei upierali się, że cały Mostar powinien przypaść im.

Walki trwały więc nadal. Do połowy maja JNA opanowała cały wschodni brzeg Neretwy. Serbowie ogłosili przez radio, że „dawny Mostar przestał istnieć”, a zajęte terytoria „stanowią teraz teren Serbskiego Mostaru”. Twór ten nie istniał jednak długo, bo już miesiąc później w wyniku chorwackiej ofensywy Serbowie zostali wyparci. Dziennikarz Darko Juka wspomina: „Wycofując się, zburzyli wszystkie mostarskie mosty oprócz Starego [Mostu], i to tylko dlatego, że serbski żołnierz, który miał go wysadzić, został zabity”.

Wcześniejsze działania JNA wobec ludności nieserbskiej obudziły żądzę zemsty, której ofiarą padli teraz pozostali w mieście Serbowie. Ci, którzy nie uciekli, zostali wypędzeni lub trafili do prowizorycznych obozów koncentracyjnych. Tadeusz Mazowiecki, specjalny wysłannik ONZ ds. praw człowieka, napisał potem w raporcie, że liczba Serbów w Mostarze spadła z przedwojennych ponad 20 tys. do zaledwie czterystu.

Czas kroatyzacji

Dopóki trwały walki z Serbami, relacje Chorwatów i Muzułmanów były w miarę poprawne. Jednak gdy Serbów wyparto, zaczęły się problemy. Chorwaci nie chcieli dzielić się Mostarem i odwoływali się do historii (że Mostar był częścią Banowiny Chorwackiej, autonomicznego regionu Jugosławii utworzonego w 1939 r.).

Od razu przystąpili też do kroatyzacji miasta. Portal Tacno.net tak o tym później pisał: „Na budynkach wywieszono flagi Herceg-Bośni, (...) jako środek płatniczy wprowadzono chorwackiego dinara, Univerzitet Džemal Bijedić został przemianowany na Sveučilište u Mostaru [sveucilište to chorwackie określenie uniwersytetu – red.], a językiem wykładowym został chorwacki, z powodu czego 42 profesorów-Muzułmanów opuściło uczelnię. Język chorwacki narzucono też w szkołach”.

W ślad za tym szła marginalizacja Muzułmanów. Ed Vulliamy, autor książki „Wojna umarła, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunki”, zeznawał potem przed trybunałem w Hadze: „Mate Boban wielokrotnie powtarzał, że Mostar jest stolicą Herceg-Bośni, i zapowiedział, że dla Muzułmanów nie będzie miejsca we władzach miasta”. Słowa te miały paść w październiku 1992 r., gdy Mostar był pod wojskową i cywilną kontrolą HVO (której Boban był zresztą naczelnym wodzem).

Jednak miesiąc później w mieście utworzono 4. Korpus Armii BiH (armii zdominowanej przez Muzułmanów). Był to pierwszy krok w kierunku zatrzymania chorwackiej ekspansji.

Cel: nowy Mostar

Otwarty konflikt wybuchł wiosną 1993 r.

Powodów było kilka. Po pierwsze, chorwackie władze Herceg-Bośni nie zgadzały się na obecność, jak twierdziły, obcych wojsk na swoim terytorium. Postawiły ultimatum: albo Armia BiH podporządkuje się HVO, albo musi się wycofać. Armia BiH odrzuciła to żądanie. Po drugie, z powodu wojny trwającej także w innych częściach Bośni w Mostarze schroniło się 20 tys. muzułmańskich uchodźców i Muzułmanie stali się w mieście większością. Władze Herceg-Bośni uznały to za demograficzną agresję i zaczęły przygotowania do kontruderzenia.

Rankiem 9 maja na Mostar spadły pociski chorwackiej artylerii. HVO wzywała przez radio muzułmańskich żołnierzy do złożenia broni, a cywilów do wywieszenia w widocznym miejscu białego prześcieradła. Jednym z celów ataku był sztab 4. Korpusu Armii BiH, który jakby na przekór stacjonował w zachodniej części miasta, opanowanej przez Chorwatów. Bitwa o „Vranicę” (tak nazywał się budynek będący jednocześnie blokiem mieszkalnym i siedzibą sztabu) trwała do następnego dnia i zakończyła się wzięciem do niewoli 13 żołnierzy Armii BiH, których Chorwaci następnie zabili.

Równolegle z ostrzałem HVO zaczęła akcję wypędzania Muzułmanów na drugą stronę Neretwy. Tak dzień 9 maja wspomina Dolores Veledar Perić, mostarska artystka: „Żołnierze w mundurach z szachownicą na ramieniu [godło chorwackie – red.] biegali po klatce schodowej i walili po drzwiach. Wchodzili do domów, otwierali szafy, przepytywali. Później dowiedziałam się, że tysiące Muzułmanów, głównie cywilów, mieszkańców Mostaru, tego dnia wyrzucono do wschodniej części miasta. Ogromna liczba ludzi została stłoczona na małym terytorium pełnym gruzów. Pamiętam puste budynki, otwarte mieszkania, rzeczy powyrzucane na ulice – dokumenty, rodzinne zdjęcia, dziecięce zabawki, ubrania”.

Czystki etniczne kontynuowano w kolejnych miesiącach. W ich wyniku liczba mieszkańców wschodniego Mostaru zwiększyła się prawie dwukrotnie, z 30 do 55 tys. ludzi. Sytuacja humanitarna była tam katastrofalna. Nie było bieżącej wody i prądu, a żywność – z uwagi na chorwackie oblężenie – zrzucano z samolotów.

Chorwaci chcieli stworzyć nowy Mostar, oczyszczony z orientalnych wpływów. Już w pierwszych dniach walk wysadzili wszystkie cztery meczety znajdujące się po zachodniej stronie, a w listopadzie 1993 r. także słynny XVI-wieczny Stary Most. Poeta Mišo Marić powiedział o tym zdarzeniu: „Stary Most nie został zburzony jako obiekt militarny, bo nie miał żadnego strategicznego znaczenia. On został zburzony, bo przypominał półksiężyc, symbol islamu”.

Oblężenie wschodniego Mostaru trwało do marca 1994 r., kiedy to podpisano porozumienie waszyngtońskie o zawieszeniu broni między bośniackimi Chorwatami i Republiką Chorwacji z jednej strony a Bośnią i Hercegowiną z drugiej. Porozumienie to zakończyło wojnę chorwacko-bośniacką (natomiast wojna w Bośni z Serbami, której symbolem stało się oblężenie Sarajewa, miała trwać jeszcze długo, do jesieni 1995 r.). Porozumienie waszyngtońskie stanowiło, że terytorium kraju, kontrolowane przez siły chorwackie i muzułmańskie, zostanie podzielone na autonomiczne kantony, które wspólnie utworzą Federację Bośni i Hercegowiny.

Jednak choć nastał pokój, ogromna większość Muzułmanów nie wróciła już do swoich domów po zachodniej stronie Neretwy.

Klub musi odejść

Symbolem podziału Mostaru są losy piłkarskiego klubu Velež, który w czasach Jugosławii trzykrotnie sięgnął po wicemistrzostwo, a dwa razy po puchar kraju. Velež miał kibiców wśród wszystkich mieszkańców Hercegowiny, bez względu na narodowość, i to go zgubiło. Gdy do głosu doszły nacjonalizmy, klub multikulti stracił rację bytu.

5 kwietnia 1992 r. drużyna Veleža gościła w serbskiej Suboticy, gdzie rozegrała mecz z miejscowym Spartakiem. Było to już po „mostarskiej cysternie” i sytuacja w drużynie była napięta. Adnan Dizdarević, ówczesny bramkarz, wspomina: „Na mecz pojechaliśmy bez zawodników narodowości chorwackiej, którzy odmówili gry. Jedynym Chorwatem, który z nami pojechał, był trener Franjo Džidić. W drużynie pozostali tylko Serbowie i Muzułmanie. Mieliśmy wrócić samolotem do Sarajewa, ale JNA okupowała tamtejsze lotnisko. Spędziliśmy więc dwa dni w Belgradzie i polecieliśmy do Podgoricy [stolicy Czarnogóry – red.], gdzie udostępniono nam autokar, ale kierowca podwiózł nas tylko do Nevesinja. Dalej nie chciał, kiedy w centrum miasta zobaczył masę ludzi, z których wielu było w mundurach. Nasi koledzy Serbowie wysiedli i zostali z nimi. Do Mostaru wróciliśmy tylko my, Muzułmanie, i trener Džidić”.

W sierpniu 1992 r., po prawie 50 latach nieistnienia, odrodził się inny mostarski klub – Zrinjski. Inicjatorem jego reaktywacji był Jadran Topić, dowódca mostarskiej HVO, a w przeszłości znakomity piłkarz Veleža. Decyzja była polityczna: Zrinjski miał podkreślać chorwackość Mostaru i symbolizować wolność Chorwatów od komunizmu i Jugosławii (komunistyczny reżim zlikwidował klub Zrinjski w 1945 r.).

Dla Veleža nastały trudne czasy. Chorwaci wyrzucili go ze stadionu, na którym występował od końca lat 50., i umieścili tam władze Zrinjskiego. Ekrem Vukotić, były dyrektor finansowy Veleža, mówi: „Część naszych pucharów i innych rzeczy porozrzucano po Bijelim Brijegu [dzielnica, w której znajduje się stadion – red.]. Ludzie znajdowali trofea Veleža na śmietnikach i przynosili je nam, aby przynajmniej część udało się ocalić”. Klub znalazł tymczasową siedzibę, ale i z niej musiał uciekać.

Ostatecznie, na niespełna miesiąc przed pamiętnym 9 maja 1993 r., Velež został wygnany na wschodnią stronę. Tam do dziś rozgrywa swoje mecze. Oficjalnie Velež nie deklaruje się jako klub muzułmański, jednak w praktyce jest dziś za taki uważany.

Rozerwane relacje

Dzisiejszy Mostar to właściwie dwa miasta, z których każde ma swoje instytucje. Są więc dwa uniwersytety, dwie poczty, dwóch dostawców energii elektrycznej, dwa teatry narodowe – i tak można by jeszcze długo wymieniać.

Mostar liczy obecnie nieco ponad 100 tys. mieszkańców. Ostatni spis powszechny odbył się tu w 2013 r. Okazało się, że w porównaniu do roku 1991 wzrosła liczba Chorwatów (o 19 proc., z 43 tys. do 51 tys.) i Muzułmanów (o 7 proc., z 44 tys. do 47 tys.), natomiast drastycznie spadła liczba Serbów (o 81 proc., z 24 tys. do 4,5 tys.). Serbowie niechętnie wracają do Mostaru, nie widzą tu dla siebie przyszłości.

W 2019 r. średni poziom bezrobocia w mieście wyniósł aż 49 proc.

Stary Most został ponownie oddany do użytku w 2004 r. Obecnie trwa odbudowa Soboru Świętej Trójcy – niegdyś największej cerkwi na Bałkanach, wysadzonej w czerwcu 1992 r.

Ale architektura to jedno, a społeczeństwo to coś zupełnie innego. Trudno powiedzieć, kiedy i czy w ogóle uda się posklejać rozerwane relacje. W 2008 r. tylko niecałe 2 proc. nowo zawartych związków stanowiły małżeństwa mieszane. Jak na miasto, w którym co drugi mieszkaniec jest innej narodowości, to bardzo mało. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2021