Miara wiary

O. Grzegorz Kramer SJ, proboszcz: Skoro burzymy się, że ludzie przychodzą po sakramenty bez wiary i zrozumienia, to dlaczego zaniedbujemy porządną katechezę wtajemniczenia?

03.09.2018

Czyta się kilka minut

 / JACEK TARAN DLA „TP”
/ JACEK TARAN DLA „TP”

MACIEJ MÜLLER: Spotyka Ksiądz katolików kulturowych?

KS. GRZEGORZ KRAMER SJ: W narracji naukowej to zagadnienie wydaje się jasne: za pomocą pewnych kryteriów oceniamy, że jakaś grupa katolików szuka zewnętrznych form, ale nie wiąże tego z głęboką relacją z Bogiem. OK, tylko kiedy siedzę w kancelarii lub jestem w kościele i mam przed sobą konkretnego człowieka, jakoś niełatwo mi stosować te kategorie. Przecież to by się łączyło z ocenianiem tego kogoś i wrzuceniem go do worka z etykietką „taki a taki”. Jakie ja mam do tego prawo, czy ja sam jestem jakiś superwierzący? No i czym miałbym mierzyć jego wiarę: liczbą modlitw, zaobserwowanych charyzmatów? A tak w ogóle, to czy płytka wiara jest niewystarczająca do udzielenia sakramentu? I jak głęboka musiałaby być, by mieć pewność, że ten człowiek może przystąpić do sakramentu?

Pewnie, że czasem po ­narzeczonych widzę brak zainteresowania katolickim nauczaniem o małżeństwie, tylko estetyką ślubu kościelnego. Ale jeśli mi mówią wprost, że wierzą, że Bóg jest dla nich ważny, to nie mogę opierać się na moich wrażeniach.

Zdarza się, że Ksiądz odmawia sakramentu, pogrzebu czy wypisania zaświadczenia do bycia chrzestnym?

Sakramentu nie zdarzyło mi się odmówić. Jaka mogłaby być tego przyczyna, skoro ktoś o niego prosi i mówi, że wierzy? A w kwestii zaświadczeń muszę kierować się tym, co mówi prawo kanoniczne. Jeśli ktoś nie spełnia warunków, bo np. żyje w związku niesakramentalnym, nie mogę powiedzieć, że nie ma sprawy, bo ja jestem taki fajny ksiądz. Tłumaczę, dlaczego tak jest. Że przecież on, jako chrzestny ma świadczyć o wierze i być świadectwem wiary dla dziecka, i to musi być autentyczne. Jeśli, nawet niekoniecznie z jego winy, życie potoczyło mu się tak, a nie inaczej, to nie wchodźmy w jakąś fikcję.


CZYTAJ WIĘCEJ

KS. ANDRZEJ DRAGUŁA: Przychodzi katolik kulturowy do proboszcza i prosi o sakrament. Co proboszcz ma zrobić?


Spisywanie protokołu przedślubnego wymusza rozmowę o wierze: o tym, jak ona wygląda i będzie wyglądała w przyszłości. Na tym etapie można by coś wybadać.

Niby tak, ale te pytania są tak skonstruowane, żeby odpowiedzieć tak lub nie. „Czy rozumiesz potrzebę modlitwy, przystępowania do sakramentów św. i uczestniczenia we mszy św.?” Jeśli ktoś by przyznał, że nie zgadza się z jakąś częścią nauczania Kościoła albo odrzuca sens sakramentów, to mamy pole do rozmowy. Skoro tego człowieka coś boli, warto od razu dopytać. Ale rzadko się zdarza, żeby ktoś, mając wątpliwości, odpowiadał szczerze. Jeśli słyszę na wszystkie pytania odpowiedź „tak”, nie ma sensu dociskać. Nie mogę też zapominać, że siedzi przede mną człowiek, który nie jest teologiem, i pewne zwroty oraz skróty myślowe z protokołu mogą być dla niego niezrozumiałe.

Pyta Ksiądz o motywacje?

Pytam, ale jeśli człowiek mi nie powie wprost, że nie wierzy w to, co się dzieje w sakramentach, to trudno mi powiedzieć: pan się nie nadaje. Samo to, że ktoś przychodzi i prosi, jest dla mnie znakiem, że jest w nim wiara. Mniejsza z tym, jaka. Nie wiem na dobrą sprawę, co siedzi w sercu ludzi przychodzących do kancelarii. Może to naiwne, ale wierzę, że sakramenty mają w sobie moc, by ich wiarę wzmocnić.

Swoją drogą ciekawe, że ludzie niewierzący często mówią, iż dziecka nie powinno się chrzcić, bo ono musi mieć wybór i dopiero w przyszłości świadomie opowie się za chrześcijaństwem lub nie. Natomiast ci „wierzący kulturowo” z reguły chcą chrzcić dziecko (nawet jeśli kieruje nimi głównie tradycja rodzinna) i podkreślają, że czynią to... żeby ono w przyszłości miało wybór, czy przy wierze pozostać.

Takie podejście do sakramentu to nie rytualizm?

To prawda, że czasem potrzeba rytuału przewyższa zrozumienie tego, że najważniejsze są sakramenty. Coraz częściej spotykam się też z oczekiwaniem, żeby pogrzeb odbył się bez mszy. Ksiądz, owszem, niech będzie i modli się nad grobem, ale Eucharystii nie chcemy.

Potrzebujemy religijnego rytuału, nawet jeśli Bóg na co dzień nie jest dla nas punktem odniesienia?

Nie deprecjonujmy tak rytuałów. Jeśli ktoś nie potrzebuje mszy na pogrzebie, nie oznacza to, że nie ma w nim wiary. Sakramenty są najlepszym sposobem kontaktowania się z Bogiem, ale wszystko, co w Kościele okołoliturgiczne, też pomaga wyrazić wiarę i przeżyć ważne wydarzenie w kategoriach religijnych. To nie jest teatrzyk. Rozmawiam z tymi ludźmi i widzę, że wyznają Boga, a w tej wierze istotna jest dla nich forma. Zetknięcie z rytuałami Kościoła może korzystnie wpłynąć na niekoniecznie dojrzałą wiarę. Izajasz pisze, że Słowo Boże spada na ziemię i nie wraca do Boga, dopóki nie przyniesie plonu. Ale nie jest powiedziane, czy to się zdarzy za rok, pięć lat czy za sto. Każdy człowiek ma swoje tempo w podróży do Boga. On każdego z nas zbawia jako niepowtarzalną osobę, a nie jako jednego z wielu.

Podczas wielu chrztów widziałem czerwoną wstążeczkę przywiązaną do dziecięcego wózeczka: ochronę przed urokiem. Innym razem ojciec chrzestny na wezwanie „przyjmijcie światło Chrystusa” wyjął z kieszeni zapalniczkę.

Jest też zabobon, który zakazuje brania na chrzestną kobiety w ciąży. A kiedyś, podczas chrztu, na pytanie: „o co prosicie Kościół Boży dla swojego dziecka”, usłyszałem: „o zdrowie”. To wszystko wskazuje na to, że zawodzi nasza katecheza o sakramentach. Jest coś takiego, jak nauki przedchrzcielne, ale to na ogół spotkania techniczne: gdzie stanąć, co powiedzieć, gdzie się wspiąć, żeby odpalić świecę od paschału. Ale skoro burzymy się, że ludzie przychodzą po sakramenty bez wiary i zrozumienia, to dlaczego zaniedbujemy porządną katechezę wtajemniczenia?

A inne sytuacje, kiedy Księdzu ręce opadają?

Czasem, jak patrzę na gości ślubnych, którzy przyjechali po prostu na imprezę kolegi czy koleżanki i są w kościele tylko z grzeczności, kompletnie niezainteresowani tym, co się dzieje, mam ochotę tupnąć i powiedzieć: idźcie stąd lepiej. Z drugiej strony myślę: po co mam zaczynać kolejną wojnę?

A może obecność w kościele sporej liczby ludzi, którzy normalnie do niego nie chodzą, to szansa duszpasterska?

Na pewno... Ale nie na zasadzie, że po mojej homilii ślubnej oni wszyscy postanowią się wyspowiadać i zaczną regularnie praktykować. To naiwne. Mam jednak szansę opowiedzieć im o Słowie Bożym coś takiego, co w nich zostanie i będzie rezonować, bo trafi w jakiś ich wewnętrzny, nawet nieuświadomiony głód. Może choćby przy wódce na weselu o tym pogadają? ©℗

O. GRZEGORZ KRAMER jest jezuitą, proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu, rekolekcjonistą, autorem bloga „Bóg jest dobry”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2018