Medycyna władzy

Zaiste, ojczyzna nasza jest bez wątpienia wyjątkowa w skali globu, nie tylko dlatego, że jest najładniejsza.

25.01.2016

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz /  / Fot. Grażyna Makara
Stanisław Mancewicz / / Fot. Grażyna Makara

O jej wyjątkowości takoż świadczy stosunek władzy do ludzi. Ze świecą szukać kraju, w którym władza myśli o rządzonych równie źle. Rzecz jasna nie o wszystkich, ale szczególnie o tych, którzy na nią nie głosowali. Nie myśli z niechęcią czy rezerwą, ale źle po prostu, tak jak źle myśli się o bakterii, której eliminacja jest postulatem o charakterze życiowym. Przyznać trzeba ze smutkiem, że spostrzeżenie to dotyczy niemal każdej władzy, nie tylko tej najnowszej.

To zjawisko, będące zaprawdę świadectwem naszej wyjątkowości na planecie, wynika z plemiennego atawizmu, który musiał się wykształcić w czasach szalenie dawnych, w czasach, gdy na murawach obecnie zajmowanych przez naszych istota ludzka zaczynała chodzić na dwu nogach. Odruch owej niechęci jest – przyznać trzeba – niesłychanie zwierzęcy, a odruchy to przecież nasza specjalność.

Zważmy, że w ojczyźnie naszej, znanej przecież z licznych uroków, posiadanie i głoszenie poglądów jest szalenie podejrzane. Najczystszą i najpowszedniejszą formą demonstrowania naszości jest odruch właśnie, tylko odruchy uważane są za naturalne, świadczą o uczciwości i tzw. „życiu w prawdzie”. Odruchowo zatem kogoś się lubi bądź nie, odruchowo komuś ufamy, w odruchu serca pomagamy i takoż odruchowo się nasrażamy i wyrażamy. Zważmy, że tylko po odruchach poznajemy, z kim mamy do czynienia, i takoż odruchowo go oceniamy. Opowiadanie o poglądach, o ich korzeniach, nie daj Boże intelektualnych, powoduje u naszych tu słuchaczy stan silnej irytacji, zwątpienia, podejrzliwości, stan niepokoju przechodzącego płynnie w stan śmiertelnego znudzenia, a następnie w agonię wywołaną ziewaniem klinicznym. Ilekroć wobec jakiegoś, wydawałoby się, istotnego sporu o charakterze światopoglądowym próbowaliśmy wygłosić kilka oświadczeń bądź definicji z tej branży, tylekroć widzieliśmy ludzi bądź zagniewanych, bądź na granicy ataku śpiączki, przed którą bronili się zażarcie za pomocą wierzgnięć lub bluzgnięć.

Wracając do władzy i jej tzw. stosunku, rzec trzeba, że ów stosunek do obywateli niepodzielających jej egoistycznego przekonania o własnym pięknie jest odruchowy właśnie, i jest to niewątpliwie szalenie smutne. Szkoda to wielka, bowiem przez to nie sposób czuć się wobec niej obojętnym. Chciałoby się mieć władzę gdzieś, chciałoby się gnuśnieć w rozważaniach i twórczości poza tematyką przez władzę narzucaną, albo móc władzy po prostu nie zauważać. Nie sposób, bowiem czujemy każdą komórką naszych wielokomórkowych ciał, że władza jest skupiona na nas w sposób chorobliwy. Na nasze opinie o niej reaguje histerycznie, powszednią jej reakcją są silne dąsy, płacze, a ponieważ jest lękliwa i swej urody niepewna, czuć, że chętnie by nam dała po ryju. Mniemać należy, że jest tak dlatego właśnie, iż władza nie głosi poglądów, a ma tylko odruchy. Jest to – przyznać trzeba – mistrzowskie i nowe spostrzeżenie na temat braku higieny ojczystego życia publicznego. Człowiek dojrzały i uformowany chciałby w spokoju chromolić wypowiedzi ministrów, pani premier i jej szefa, ale nie może się w chromoleniu zapaść, ponieważ uszu zamknąć się nie da. Obywatel musi słuchać straszliwych bredni osobników ewidentnie zaburzonych, wysłuchiwać obelg głoszonych nie wiadomo po co, ale za to w skandalicznej polszczyźnie, słuchać musi politycznych koncepcji z Marsa, relacji z brzydkich snów, amatorskich mniemań na tematy profesjonalne i pseudohistorycznych wywodów ludzi niedokształconych bądź opętanych lękami. Normalny osobnik nie jest już w stanie przebyć bez guza tras wyznaczonych przez archaiczne obsesje czy uprzedzenia rodem z horoskopów napisanych przez chore na grypę wróżki.

Obojętność obywatela wobec władzy, co jest przecież dobrym prawem każdego człowieka, jest dziś nieosiągalna i okazała się dobrem luksusowym. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2016