Matka Boska kłopotliwa

Dziś przypada 100. rocznica objawień fatimskich. Ks. Andrzej Perzyński, teolog, mówi w rozmowie z „TP”: Orędzie fatimskie daje klucz do nadziei zbawienia dla wszystkich. Dlatego przy całej jego nieporadności jest godne uwagi.

24.04.2017

Czyta się kilka minut

Dziesięć lat temu na 90. rocznicę objawień do Fatimy przybyło ponad 250 tys. pielgrzymów. Na zdjęciu pielgrzymi trzymają obrazki z wizerunkami małych wizjonerów, Franciszka i Hiacynty Marto, którzy w tym roku będą kanonizowani. Fatima, październik 2007 r. / Fot. Nacho Doce / REUTERS / FORUM
Dziesięć lat temu na 90. rocznicę objawień do Fatimy przybyło ponad 250 tys. pielgrzymów. Na zdjęciu pielgrzymi trzymają obrazki z wizerunkami małych wizjonerów, Franciszka i Hiacynty Marto, którzy w tym roku będą kanonizowani. Fatima, październik 2007 r. / Fot. Nacho Doce / REUTERS / FORUM

ARTUR SPORNIAK: Załóżmy, że zainteresowały mnie objawienia w Fatimie i pytam o radę, czy mam w nie wierzyć. Co by Ksiądz odpowiedział?

KS. ANDRZEJ PERZYŃSKI: Trzeba spojrzeć na skutki objawień oraz ich zgodność z Pismem Świętym i nauczaniem Kościoła. Doradziłbym najpierw przeczytanie jakiegoś rozsądnego komentarza, np. w książce „Maryja. Matka i Towarzyszka Chrystusa” niemiecki teolog Leo Scheffczyk, który pod koniec życia został kardynałem, ostatni rozdział poświęca „Fatimskiemu przesłaniu pokoju”. Mógłbym też doradzić odmawianie różańca – tak, jak zalecała Matka Boża w Fatimie, z dopowiedzeniem po każdej „dziesiątce”, które się powszechnie przyjęło: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”. Słyszałem odmawianie tej modlitwy zarówno w parafiach włoskich, jak i niemieckich – nie tylko w Polsce. To dopowiedzenie jest teologicznie ciekawe – mówi o nadziei zbawienia dla wszystkich, którą w Polsce bardzo propaguje np. ks. Wacław Hryniewicz.

Ale Fatima do tej nadziei mobilizuje strachem – zjawa pokazała dzieciom piekło i one to bardzo przeżyły.

W tajemnicy fatimskiej wizja piekła poprzedzona jest wizją nieba – wizją światła i Serca Niepokalanego. Ta kolejność jest jednak istotna. Podobnie uczniowie Jezusa mogli znieść Golgotę dlatego, że wcześniej byli na górze Przemienienia. Najpierw Pan Bóg daje, a potem dopiero żąda, przygotowuje i oczekuje.

Pamiętajmy też, że to nie były „fotografie” rzeczywistości pozaziemskiej. Zwrócił na to uwagę kard. Joseph Ratzinger, gdy jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary został poproszony w 2000 r. przez Jana Pawła II o teologiczny komentarz do objawień fatimskich (papież postanowił wówczas ujawnić tzw. trzecią tajemnicę fatimską). Wizje wewnętrzne doświadczane przez dzieci nie były wytworem ich wyobraźni, ale też nie były stuprocentowym odzwierciedleniem innej rzeczywistości. Dzieci postrzegały tak, jak im pozwalały ich subiektywne, psychologiczne możliwości – „na miarę dostępnych im sposobów obrazowania i poznawania”. Innymi słowy: w dużej mierze widziały to, co już dzięki wychowaniu religijnemu miały w głowach.

Sam Ratzinger już jako Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” pokazuje jednak inną drogę religijności: zafascynowania darmową miłością Boga. Czy nie lepiej iść taką pozytywną drogą do Boga, niż być popychanym strachem?

Ta druga droga jest niewątpliwie uwarunkowana historycznie. Objawienia zaczęły się, gdy w Portugalii Kościół był prześladowany. Niedługo potem zaczęły się dwa totalitaryzmy: najpierw komunistyczny, potem faszystowski. Do tego doszło odczytanie w świetle Fatimy przez Jana Pawła II zamachu na siebie. Prześladowanie, cierpienie, męczeństwo – od tego wierze trudno jest abstrahować. Ale oczywiście nie chodzi o to, by „straszyć” objawieniami. Istnieje pokusa, by karmić wiarę emocjami, jej fundament jest jednak inny i Kościół nikogo nie zobowiązuje do wierzenia ani w objawienia fatimskie, ani w żadne inne prywatne objawienia.

Co jest fundamentem wiary Kościoła?

Objawienie Boże (publiczne) zawarte w Piśmie Świętym i przekazywane w żywej tradycji Kościoła. Chyba zwłaszcza my Polacy mamy problem z odróżnianiem tych obu objawień i jest to uwarunkowane nie tylko skłonnością do emocjonowania się wiarą, lecz także ubóstwem naszego języka teologicznego. W języku polskim używamy tego samego słowa – mówimy o „objawieniach”; publicznym i prywatnych. Inne języki – np. włoski czy niemiecki – mają odrębne słowa na zaznaczenie tej ważnej różnicy (wł. rivelazione – apparizioni, niem. Offenbarung – Erscheinungen). Niektórzy polscy teologowie – np. ks. Marian Rusecki czy Jacek Bolewski SJ (obaj już nieżyjący) – proponowali wprowadzenie nowych pojęć: „jawień” lub „zjawień” maryjnych, ale te propozycje raczej się nie przyjęły. Ważne jest, by uświadomić sobie, że kult maryjny ma swoje miejsce, ale nie stanowi centrum naszej wiary. Objawienia prywatne sytuują się na obrzeżach wiary.

Z perspektywy psychologicznej jest odwrotnie: objawienie publiczne jest dalekie, oparte na świadectwie sprzed 2 tys. lat, w przypadku objawień fatimskich mamy słowa Maryi odnoszące się do naszych czasów… 

Jeden z wielkich teologów soboru, o. Marie-Dominique Chenu, mówił, że objawienia maryjne, które się ostatnio nasiliły, należy pojmować w kategorii znaków czasu jako uaktywnienie się charyzmatu prorockiego. Dawniej tego charyzmatu było mniej, teraz jest więcej. Objawienia stanowią wskazówkę dla Kościoła, jak ma reagować na niektóre obecne wyzwania.

Maryja w Fatimie przedstawiła trzy konkretne żądania: wprowadzenie w Kościele kultu Jej Niepokalanego Serca, wprowadzenie praktyki komunii wynagradzającej w ciągu pięciu sobót oraz poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Można odnieść wrażenie, że zwłaszcza to ostatnie żądanie stanowiło dla Kościoła nieustanny kłopot.

Z teologicznej perspektywy „polityczny” aspekt objawienia fatimskiego nie jest istotny. Dużo ważniejsze są jego aspekty teologiczno-moralne: wezwanie do pokuty i do nawrócenia. Bywa, że do niektórych ludzi te wezwania nie potrafią dotrzeć z ambony, docierają natomiast za pośrednictwem objawień prywatnych. Na przykład o mężczyznach we Włoszech panuje taka opinia, że wolą zapisać się na pielgrzymkę do jakiegoś sanktuarium i tam się wyspowiadać, niż spowiadać się u własnego proboszcza.

Co jednak począć z proroctwem Maryi: „Przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła”? Kościół długo nie spełniał tych życzeń. Można zatem go „oskarżać”, że to przez niego Związek Radziecki tak długo trwał.

To kiepski argument, gdyż przecież wiadomo, że Rosja mimo okresu silnej ateizacji była, jest i będzie prawosławna. Katolicyzm to wysepka na morzu prawosławia: arcybiskup Moskwy Paolo Pezzi, którego znam z okresu wspólnych studiów we Włoszech, w swojej diecezji ma do dyspozycji zaledwie kilkudziesięciu księży. W czterech rosyjskich diecezjach katolickich jest ich około trzystu. Pamiętam, że zmarły niedawno polski arcybiskup prawosławny Jeremiasz mówił, iż prawosławni są przyzwyczajeni do funkcjonowania w trudnych warunkach geopolitycznych. Dla nich okres komunizmu w Rosji był jedynie etapem, na który patrzyli z perspektywy 2 tys. lat chrześcijaństwa. Nie można więc go absolutyzować. Oni nie uważają, że Rosjanie byli narodem ateistycznym, choć wierzący byli oczywiście straszliwie prześladowani.

Można zatem powiedzieć, że geopolityczna orientacja Maryi objawiającej się w Fatimie była nieco dziwna. Powróćmy jeszcze do owej różnicy między objawieniem publicznym a prywatnym. Publiczne jest już zamknięte – nic nie da się do niego dopisać. Jaka jest zatem rola prywatnych objawień?

Bóg najpełniej i ostatecznie objawił się w Chrystusie – wyraźnie to np. podkreśla soborowa konstytucja o Objawieniu Bożym „Dei verbum” („Najgłębsza prawda o Bogu i o zbawieniu człowieka jaśnieje nam przez to objawienie w osobie Chrystusa, który jest zarazem pośrednikiem i pełnią całego objawienia”). Można powiedzieć, że to objawienie zakończyło się z chwilą śmierci ostatniego jego świadka, czyli ostatniego apostoła.

Z tego wynikają kryteria dla objawień maryjnych, których rolą jest ożywianie wiary w danym momencie historycznym, a nie dodawanie do objawienia publicznego jakichś nowych prawd czy zaspokajanie naszej ciekawości co do przyszłych wydarzeń. Podam trzy takie kryteria. Po pierwsze, nie są w objawieniach maryjnych istotne te elementy, które się odnoszą do świata i jego przyszłości. Wprawdzie właśnie tego rodzaju wypowiedzi budzą u wiernych największe zainteresowanie, ale ich znaczenie dla wiary nie jest decydujące. W objawieniach fatimskich największą ciekawość budziły zapowiedzi dotyczące wydarzeń społeczno-politycznych (nawrócenia Rosji, groźby wojny, prześladowania Kościoła i cierpienia papieża).

Po drugie, także sama osoba Maryi nie jest w tych objawieniach najważniejsza. Liczy się raczej to, co w jej postaci i słowach odnosi się do tajemnicy samego Boga. Jako służebnica Pańska w całości oddana Bogu, Maryja nie zatrzymuje uwagi na sobie, lecz kieruje ją ku Temu, któremu wszystko zawdzięcza.

Skoro tak, jak zinterpretować żądanie ustanowienia kultu Niepokalanego Serca Maryi? W objawieniach fatimskich Maryja jest w centrum, Jezus jest nieobecny.

Przed Soborem i w podręcznikach teologii, i w nauczaniu funkcjonowała mariologia określana jako „chrystotypiczna”. Polegało to na tym, że tytuły, które odnoszono do Chrystusa, były przez analogię przenoszone na Maryję: Chrystus Odkupiciel – Maryja Współodkupicielka; Chrystus Dawca łask – Maryja Pośredniczka łask. Podczas Soboru Watykańskiego II dokonano wyraźnego i bolesnego dla niektórych zwrotu, umieszczając pobożność maryjną w kontekście Kościoła – położono nacisk na postrzeganie Maryi jako wzoru człowieka wierzącego, jako tej, która idzie na czele ludzi wierzących. Maryja, która przeżywa trudności w wierze, jak wielu z nas. Od tego czasu mówi się o mariologii „eklezjotypicznej”. Co jest dla mnie bardzo ciekawe, Jan Paweł II w encyklice „Redemptoris Mater” z 1987 r. w sposób bardzo osobisty potwierdził ten kierunek, a teologicznie jakby przybił na nim pieczęć Kościoła. Wielu wychowanych na wcześniejszej mariologii, nauczanej przecież przez wieki, nie mogło się z tym pogodzić.

Ale nadawanie Maryi przywilejów Jezusa czyni z niej „półboga”!?

Kult maryjny oderwał się jakby od teologii i zaczął funkcjonować „sam w sobie”. Dlatego już Paweł VI w encyklice „Marialis cultus” z 1974 r. próbuje to prostować, nawołując, by kult maryjny był chrystocentryczny. Sprzeciwił się tworzeniu z niego odrębnej kapliczki i próbował nakierować go z powrotem na centrum wiary.

A wspomniane trzecie kryterium rozumienia objawień maryjnych?

Nie chodzi w nich, zgodnie z ogólną oceną objawień w relacji do Objawienia, o nowe treści wiary. Istotne elementy, które można w nich znaleźć, wiążą się z tajemnicą samego Boga, czyli Jego samoudzielania się ludziom w Chrystusie przez Ducha Świętego. Elementy te można znaleźć już w Piśmie Świętym, jednak ich dalsze wyjaśnienie – dokonujące się w Tradycji – może znaleźć także i w objawieniach maryjnych dodatkowe naświetlenie.

Na przykład?

Owa nadzieja zbawienia dla wszystkich z dopisanej do różańca modlitwy.

Można zatem powiedzieć za Ratzingerem, że objawienie prywatne jedynie „wspomaga wiarę”, nie jest jej treścią. Co najwyżej katalizatorem. Co ciekawe, późniejszy papież dodaje: „Nie wyklucza to, że objawienie prywatne może inaczej rozkładać akcenty”. Niekiedy od rozłożenia akcentów wiele zależy (np. akcent na Maryję, a nie na Jezusa). Wygląda to na usprawiedliwienie mariologii starego typu…

Religijność ludowa, a objawienia maryjne są jej elementem, wymaga stałego oczyszczania.

I jeszcze jedna próba usprawiedliwienia: powołanie się na cytat z Listu do Tesaloniczan św. Pawła: „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie. Wszystko badajcie, a co szlachetne — zachowujcie”.

Cały nurt objawień prywatnych zatwierdzonych przez Kościół trzeba jakoś umiejscowić w historii zbawienia. Joseph Ratzinger próbuje umiejscowić go w nurcie prorockim. Pan Bóg dawał charyzmat prorocki, komu chciał i jak chciał.

To spróbujmy podsumować: jaki jest sens objawień w Fatimie?

Najpierw uderza stopniowy charakter tych objawień – i związanych z nimi tajemnic. Poszczególne etapy następowały miesiąc po miesiącu (od 13 maja do 13 października 1917 r.), a zarazem także świadkowie mówili o nich nie od razu.

Już w pierwszym objawieniu można wyróżnić trzy elementy: (1) postać Maryi, która przybliża dzieciom (2) światło Boga – źródło nadziei na niebo – oraz odsłania (3) ciemną rzeczywistość grzechu. Są to elementy jednej tajemnicy, powtarzające się także w kolejnych objawieniach.

Przerażająca wizja rodziła pytanie, które nurtowało zwłaszcza Hiacyntę: „Dlaczego nasza Pani nie pokazuje piekła grzesznikom? Gdyby je widzieli, nie grzeszyliby, aby się tam nie dostać”. Pragnie zadać to pytanie samej Maryi, ale w czasie dalszych objawień już o tym nie pamiętała.

Pod względem teologicznym odpowiedź nie wydaje się trudna. Jedynie w świetle Bożej miłości można pojąć cały przepastny bezsens grzechu jako śmiertelnej postawy zamknięcia w obliczu życiodajnego światła. Tylko tak można pojąć to, co niepojęte, i stawiać zasadne, otwarte pytanie: czy człowiek może chcieć wiecznego odcięcia od miłości od Boga?

Groźba piekła jest na tyle silna, że należy się modlić o zachowanie przed zagrażającym złem. Jednak nie groza, ale nadzieja jest źródłem ożywiającym modlitwę. Nadzieja bezgraniczna, w której sama Niepokalana nakazuje prosić Syna, by zaprowadził do nieba wszystkie dusze! W modlitwie ożywionej taką nadzieją nikt, żaden grzesznik nie jest „spisany na straty”. Dlatego w sposób konsekwentny dzieci, które są przekonane o istnieniu piekła, mogą się modlić nie tylko o zachowanie od niego, ale i o wyrwanie z niego: „Niepokalane Serce Maryi, nawróć grzeszników, wybaw dusze z piekła”.

Teologicznie postawa dzieci fatimskich jest zatem bardzo odważna!

Tak, bo – pomijając jego „polityczne” manowce – orędzie Maryi z Fatimy dotyczy bezpośrednio (w duchu Pisma Świętego) zbawienia świata i niesienia pomocy grzesznikom. Na pierwszym miejscu stoi zbawczy plan Boga, który stanowi przewodnią myśl orędzia. Nie istnieje żaden drugi, odrębny plan, który zostałby stworzony dla potępienia grzeszników. Pierwszym i fundamentalnym ostrzeżeniem jest zapowiedź pozbawienia człowieka dostępu do łaski Bożej, jeśli nie zostaną spełnione konieczne wymogi – modlitwa i czynienie pokuty. Otwiera się w ten sposób szansa zbawienia dla wszystkich – zarówno dla ludzi prawych, jak i dla grzeszników – poprzez odpowiedni sposób postępowania i wiary szansa pozbawienia grzechu jego mocy i niedopuszczenia do najgorszej kary, jaką jest potępienie. Wyrazem tego są słowa Maryi, będące rodzajem przewodniej myśli całego fatimskiego przesłania: „A na końcu zatriumfuje moje Niepokalane Serce!”. ©℗

Ks. ANDRZEJ PERZYŃSKI (ur. 1958) jest profesorem nauk teologicznych, specjalizuje się w teologii dogmatycznej. Ekumenista, wykładowca UKSW w Warszawie.


CZYTAJ TAKŻE:

Burzliwe dzieje objawień z portugalskiej wioski odzwierciedlają burzliwe dzieje Kościoła w XX wieku i jego przyszłość. Tekst Janusza Poniewierskiego.
Ks. Adam Boniecki: Ze znanych mi sanktuariów najbardziej lubię Fatimę. W Fatimie nie ma „słynącego łaskami” źródła, „cudownego” obrazu ani figury.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2017