Maszyna do produkcji obrazów

W Hali Turbin londyńskiego Tate Modern Mirosław Bałka pokazuje swoją najnowszą pracę. To miejsce jest dla każdego artysty wyjątkowym wyróżnieniem, a zarazem wielkim wyzwaniem. Bałka poradził sobie znakomicie.

27.10.2009

Czyta się kilka minut

Mirosław Bałka „How It Is”, Tate Modern, Londyn, październik 2009 r. / fot. Piotr Kosiewski /
Mirosław Bałka „How It Is”, Tate Modern, Londyn, październik 2009 r. / fot. Piotr Kosiewski /

Od 2000 r. jeden z artystów otrzymuje propozycję zorganizowania wystawy w ramach "Unilever Series". Mirosław Bałka jest dziesiątym twórcą, któremu powierzono to zadanie. Każdy dostaje do dyspozycji Halę Turbin, niezwykłe pomieszczenie dawnej elektrowni przebudowanej na muzealny gmach. Niegdyś stały tu rzędy maszyn, dziś zaś miejsce pełni funkcję holu wejściowego. Surowa, prosta architektura przemysłowa Gilesa Gilberta Scotta z połowy ubiegłego stulecia szokuje swoimi rozmiarami - 35 metrów wysokości i 160 metrów długości. Artyści muszą się zmierzyć z trudną przestrzenią, ale ich propozycje zawsze budzą duże zaciekawienie mediów i publiczności: dotychczasowe wystawy z tego cyklu obejrzały 22 miliony osób! Także wokół pracy Bałki gromadzą się tłumy i pisały już o niej największe londyńskie gazety.

Artyści przyjmowali bardzo różne strategie. Hala bywała zawłaszczana, dzieła starały się ją zdominować, lub przeciwnie, podkreślały jej monumentalność. Olafur Eliasson przemienił dość mroczne pomieszczenie w rozżarzoną słońcem salę. Rachel Whiteread zapełniła je białymi sześcianami. Bruce Nauman stworzył teatr szeptów: w zaciemnionej przestrzeni nakładały się na siebie, przenikały, zanikały i ponownie rozbrzmiewały słowa o nienawiści i miłości. Doris Salcedo pozostawiła w gigantycznej podłodze długie pęknięcia, rysy, szpary. Naruszone wydawały się same podstawy budynku, podważona pewność jego istnienia.

Mirosław Bałka ustawił ogromny czarny prostopadłościan: 13 metrów wysokości, 10 szerokości i aż 30 długości. Metalowy, umieszczony na wspornikach, zdaje się unosić w powietrzu. Jednocześnie nie wydaje się obcym wtrętem, intruzem w przestrzeni hali. Przeciwnie: doskonale wpisuje się w architekturę dawnej elektrowni. Masywne stalowe belki, tworzące zrąb rzeźby, powtarzają rytm wyznaczany przez konstrukcję głównej sali, co dodatkowo podkreśla światło padające na boki tego gigantycznego pudła. Podobny jest wreszcie materiał użyty przez artystę.

Rzeźba Bałki wydaje się niedostępna, przeznaczona jedynie do oglądania. To chyba pierwsze doświadczenie wchodzącego do Hali Turbin. Dopiero po chwili okazuje się, że jeden z krótszych boków jest otwarty. Wielka rampa prowadzi do wyłożonego miękką materią wnętrza, co kontrastuje z zimnym, nieprzeniknionym metalem, z którego zrobiono całe dzieło. Panuje w nim głęboki mrok. Wchodząc, trzeba posuwać się nieomal po omacku. Potęguje to uczucie lęku, niepokoju, ale też ekscytacji, zaciekawienia.

Pracy Bałki szczęśliwie nie uda się sprowadzić do publicystycznych grepsów. Zdaje się być prosta, wręcz ascetyczna, ale skłania do odmiennych odczytań. Jest materialna, konkretna, fizycznie odczuwalna. To minimalistyczny obiekt, ale wchodzący w interakcję z widzem. Budzi sprzeczne uczucia. Wydaje się przeznaczony do kontemplacji, ale po chwili ukazuje swe ludyczne oblicze.

Czym jest zatem ogromny prostopadłościan ustawiony w Tate Modern? Gigantycznym kontenerem, jednym ze znaków współczesności, może lepiej niż inne oddającym dzisiejszy czas postępującej globalizacji, nieustannego przepływu towarów, ale też nielegalnego przemytu ludzi? A może wagonem kolejowym, nieuchronnie kojarzącym się z Holokaustem, tak ważnym w twórczości Bałki? Każda z tych odpowiedzi może być dobra. A pojawiły się też inne odniesienia: do historii sztuki, do słynnego i nadal skandalizującego obrazu "L’Origine du Monde" Gustave’a Courberta - przedstawienia łona kobiety autorstwa wielkiego mistrza XIX-wiecznego realizmu - czy do abstrakcyjnego "Czarnego kwadratu" Kazimierza Malewicza.

Dla mnie to przede wszystkim przewrotna pułapka zastawiona na widzów. Odstrasza i wabi zarazem. Wchodzimy do wnętrza. Przekraczamy granice, wkraczamy w nieznane. Nasza percepcja przestrzeni uległa zaburzeniu. Widzimy jedynie zarysy ludzi wyłaniających się z mroku, fragmenty architektury i samej rzeźby.

Nie przypadkiem wobec pracy Bałki przywołano już słynną platońską figurę jaskini, w której więźniowie mogą jedynie obserwować cienie. To na ich podstawie sądzą o wyglądzie świata. Czyżby artysta odtworzył sytuację opisaną przez starożytnego filozofa w "Państwie", podważając tym samym nasze buńczuczne przekonanie o posiadaniu wiedzy? A może pyta o rolę artystów, którzy z takim zapałem objaśniają rzeczywistość? Czy tworzą jedynie kolejne fantazmaty? Nie ma chyba lepszego miejsca, by postawić to pytanie. Jesteśmy przecież w Tate Modern, jednym z najważniejszych miejsc dla współczesnej sztuki.

Przygotowując rzeźbę, artysta odwołał się do literatury. Tytuł "How It Is" zaczerpnął od Becketta, którego bohater Pim, przedzierając się przez zwały błota, wspomina swoje życie w długim monologu. Wydarzenia z przeszłości zatarły się, pozostały jedynie strzępy. Nic dziwnego: obrazy minionego czasu,

ale także teraźniejszość zawsze są niepełne, zwodnicze. Manipulujemy nimi, przekształcamy, ogłaszając jednocześnie, że pokazujemy jedyną możliwą prawdę. Tym bardziej powinniśmy sięgnąć po "inne obrazy" - przywołując świetne określenie Marii Poprzęckiej - wyłaniające się z cieni, z mroku, powstające w efekcie oślepienia światłem i oszołomienia mrokiem.

Jeden z bohaterów Wilde’a przekonywał, że "rzeczy istnieją, ponieważ my je widzimy, a co widzimy i jak widzimy, zależy od sztuki, której wpływowi ulegamy". Artyści potrafią sprawić, że dostrzegamy rzeczy i zjawiska wcześniej niezauważane. Praca Bałki nie poucza ani nie objaśnia. Pozwala stawiać pytania i szukać na nie odpowiedzi. W Hali Turbin stworzył on swoistą "maszynę" do produkcji obrazów. Teraz widz musi sobie poradzić z tym, co zobaczył: z własną przeszłością, lękiem, wspomnieniami dzieciństwa i pamięcią o Holokauście, z poczuciem bliskości bądź też wyobcowania, a może tylko z ekscytującym rozbawieniem.

Mirosław Bałka "How It Is", Tate Modern, Londyn, czynne do 5 kwietnia 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2009