Martwe drzewo

Nowe media wstrząsnęły systemem dystrybucji informacji i finansami mediów drukowanych, które dostarczają najwięcej informacji, ale nie nadążają za zmianami. Skutki widać na przykładzie USA, gdzie potęguje je dziś kryzys.

13.01.2009

Czyta się kilka minut

Z pozoru świat mediów ma się wyśmienicie... Salon Empiku w Warszawie, październik 2008 r. /fot. Maciej Biedrzycki / Forum /
Z pozoru świat mediów ma się wyśmienicie... Salon Empiku w Warszawie, październik 2008 r. /fot. Maciej Biedrzycki / Forum /

Internetowe wydanie dziennika "New York Times" to jedno z najbardziej cenionych w Stanach źródeł informacji. Gdy dzieje się coś ważnego, stronę internetową potrafi odwiedzić nawet 10 mln osób dziennie - imponujący wynik. Założona w 1851 r. redakcja przeniosła się niedawno do nowej siedziby: przestronny i nowoczesny budynek, zaprojektowany przez włoskiego architekta Renzo Piano, zapiera dech w piersiach.

A jednak nastroje w gazecie są zdecydowanie minorowe. "NYT" tonie w długach, w najbliższych miesiącach pracę straci pół tysiąca dziennikarzy. Posiadająca kontrolny pakiet akcji rodzina Sulzbergerów zrezygnowała praktycznie z dywidend.

W listopadzie 2008 r. dochody z reklam wyniosły 94 mln dolarów - o 21 proc. mniej niż rok wcześniej. W przedświątecznym wydaniu weekendowego dodatku o książkach ("New York Times Book Review") pojawiła się tylko jedna wielkoformatowa reklama. A w ciągu całego minionego roku wartość akcji "NYT" spadła o połowę.

Prasa się chwieje

W poniedziałek, 5 stycznia, "New York Times" zdecydował się na bezprecedensowe w ponad stuletniej historii posunięcie: na dole pierwszej strony po raz pierwszy pojawiła się spora i zawierająca grafikę reklama stacji telewizyjnej CBS. Choć nie ujawniono, ile kosztowała, nie ma wątpliwości, że decyzja "NYT", który dotąd opierał się stosowanej przez inne amerykańskie gazety praktyce, świadczy o powadze sytuacji.

- Jestem przeciw kurom, ale kocham jajka - żartuje w rozmowie z "Tygodnikiem" David Carr, ceniony amerykański medioznawca i publicysta "NYT". Zauważa, że wbrew panującym często przekonaniom, informacje nie są i nigdy nie będą towarem darmowym. Choć Carr obecnością reklam na pierwszej stronie swojej gazety nie jest zachwycony, uważa, że działania, które umożliwiają dziennikarzom rzetelne zdobywanie informacji, są uzasadnione. - Jeśli dzięki temu będziemy mogli utrzymać nasze biuro w Bagdadzie, to jestem za - mówi.

Tym bardziej że wiele amerykańskich redakcji musi zamykać nie tylko biura za granicą. W grudniu bankructwo ogłosiła Tribune Company, właściciel dzienników "Chicago Tribune" i "Los Angeles Times". Wcześniej w tej drugiej gazecie w ostatnich siedmiu latach pracę straciła blisko połowa dziennikarzy. Choć mieści się w sąsiedztwie Hollywood, zatrudnia obecnie na stałe tylko jednego krytyka filmowego. Do masowych zwolnień doszło też w licznych gazetach lokalnych. "Newark Star Ledger" z New Jersey - dziennik, który zajmował się m.in. korupcją w jednym z najbiedniejszych miast Ameryki - zwalnia jedną trzecią reporterów.

- Mamy do czynienia z paradoksem - uważa Carr. - Zapotrzebowanie na informacje z dnia na dzień wydaje się większe. Gazety i magazyny nie mają bynajmniej problemu z odbiorcami. Mają jednak problem z zarabianiem pieniędzy.

Kilka miesięcy temu wielka instytucja amerykańskiego dziennikarstwa, "Christian Science Monitor", zrezygnowała z wydań papierowych na rzecz wydania internetowego. Z braku pieniędzy.

Dlaczego tak się dzieje?

Konkurencja z internetu

Wydawcy gazet i magazynów w USA nadal większość dochodów - nawet 90 proc. - czerpią z wydań papierowych. Pojedyncza reklama na stronach "New York Timesa" może kosztować kilkadziesiąt tysięcy dolarów, podczas gdy w internecie za tysiąc tzw. kliknięć reklamodawca potrafi płacić 20 dolarów. - Z punktu widzenia reklamodawcy czytelnik wydania internetowego wart jest mniej więcej jedną dziesiąta tego, co czytelnik papieru. Owszem, z roku na rok zwiększamy liczbę odbiorców. Ale są to odbiorcy, na których coraz mniej zarabiamy. W tradycyjnym wydaniu mamy do czynienia z ograniczoną powierzchnią. W internecie takich ograniczeń nie ma i dlatego ceny lecą w dół - tłumaczy Carr.

Ale niższe ceny to nie jedyny powód, dla którego reklamodawcy z coraz większym entuzjazmem myślą o internecie. Badania wykazują, że czytelnicy, którzy dawniej czytali prenumerowaną gazetę "od deski do deski", dziś coraz częściej polegają na prenumeracie elektronicznej RSS: fragmentarycznych skrótach dostarczanych przez telefony komórkowe czy doniesieniach Yahoo News, AOL News lub Google News. Serwisy takie, choć ograniczają się do agregowania dostarczanych przez innych informacji, odnotowują na swoich stronach internetowych miliardy wizyt miesięcznie. Ich zyski rosną z tygodnia na tydzień. Niektórzy mówią nawet o relacji pasożytniczej, inni o wysysaniu soków, jeszcze inni o podcinaniu gałęzi, na której samemu się siedzi.

Bez względu na nazewnictwo, co do jednego panuje zgoda: pojawienie się nowych mediów doprowadziło do zmian w systemie dystrybucji. Jak na razie ci, którzy owych informacji dostarczają, za zmianami owymi nie nadążają.

Taka sytuacja nie może jednak trwać długo. Problem dostrzega nawet prezes Google’a Eric Schmidt, który podczas jesiennej konferencji amerykańskich wydawców przyznał, że bez "zawartości" dostarczanej przez tradycyjne media, internet zamieni się w "szambo pełne bezużytecznych informacji".

Nowy model biznesowy?

Uważany za ojca sieci Vint Cerf, od czterech lat piastujący w Google’u funkcję "internetowego ewangelisty", podkreśla, że tradycyjne media muszą wypracować nowy model biznesowy.

- Papierowe wydanie gazety to nic innego jak kawałek martwego drzewa. Jest to li tylko medium - tłumaczy, gdy pytam, czy można obarczać Google’a odpowiedzialnością za kryzys na rynku tradycyjnych mediów. - Prawdziwą wartością jest informacja, analiza, interpretacja faktów. Te zaś mogą być dostarczane w rozmaitych postaciach i formach.

Cerf zauważa, że każde medium rządzi się swymi prawami: - W gazetach i magazynach mamy do czynienia z ograniczoną powierzchnią, w radiu i telewizji z ograniczonym czasem. W internecie owych ograniczeń brak. Dynamika jest więc zupełnie inna i nasze interakcje z odbiorcą też muszą być inne.

Jego zdaniem Google zdołał wypracować doskonale dostosowany do wymogów sieci model biznesowy: użytkownicy oglądają wyłącznie reklamy, które są jakoś związane z interesującym ich tematem. Reklamy takie nie tylko nie przeszkadzają, ale wręcz wzbogacają informacje, jakich użytkownicy szukają.

Cerf jest przekonany, że tradycyjne media z czasem wypracują nowe rozwiązania: - Model oparty na sprzedaży reklam jest sprawdzony i nic nie wskazuje, by miał przestać istnieć. Ale musi dostosować się do wymogów nowego medium.

David Carr nie do końca podziela ów optymizm: - Na dłuższą metę same reklamy najprawdopodobniej nie wystarczą. Użytkownicy internetu będą musieli pogodzić się z tym, że za produkt dobrej jakości trzeba zapłacić.

Carr jest jednak zdania, że o przyszłość informacyjnego biznesu nie należy się martwić: - Zapotrzebowanie na wiarygodne informacje jest i będzie. Obecny kryzys finansowy jest dla nas dotkliwy. Ale, być może, wymusi rozwiązania, które w przyszłości wyjdą nam na dobre.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1969. Reperterka, fotografka, była korespondentka Tygodnika w USA. Autorka książki „Nowy Jork. Od Mannahaty do Ground Zero” (2013). Od 2014 mieszka w Tokio. Prowadzi dziennik japoński na stronie magdarittenhouse.com. Instagram: @magdarittenhouse.

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2009