„Mam takie marzenie"

Opowieść Wojciechowskiego pokazuje życie, w którym wszystko wydaje się mieć lustrzane odbicie. Człowiek nie może być nigdy całkiem pewny, po której stronie stoi i dokąd zmierza. Może jednak wierzyć, że Bóg nie gra z nami w kości.

23.02.2007

Czyta się kilka minut

Jeśli komuś się wydaje, że jego przygoda z bajkami się skończyła, powinien przeczytać nową powieść Piotra Wojciechowskiego. Przekona się, że przygoda ta trwa w najlepsze. I że to dla nas lepiej. Przekona się w sposób atrakcyjny i prawie mimochodem. "Doczekaj nowiu" jest bowiem przebraną w szaty powieści sensacyjnej i political fiction bajką.

Jako pisarz także dla dzieci, Wojciechowski oczywiście wie, że opowiadanie bajek stanowi skuteczną metodę objaśniania świata. Użycie konwencji bajkowej to rezultat poszukiwania języka, w którym najefektywniej da się powiedzieć o marzeniach zmieniających świat. Ale również skutek chęci uwiarygodnienia wyrażonego w "Doczekaj nowiu" sądu głoszącego, że to, co uważamy za rzeczywiste - bywa bajką, a to, co bierzemy za bajkę - bywa rzeczywistością.

Głównymi bohaterami przedstawionej w powieści historii są książę Dymitr Kiryłowicz Romanow - mieszkający we Francji antykwariusz, potomek carskiej dynastii - oraz Ludmiła Sobieska - pochodząca z Tczewa pół-Polka, pół-Rosjanka, córka Pawła Godunowa. Ich losy zeszły się, kiedy Amerykanie, zaniepokojeni pogarszającym się stanem demokracji w Rosji, przystąpili (z pomocą Polaków oraz rosyjskich monarchistów) do realizacji pomysłu przywrócenia w Rosji demokracji w wersji monarchii parlamentarnej. Dymitra i Ludmiłę wytypowano do roli cara i carycy.

Nie zdradzę oczywiście, czy misja Amerykanów się powiodła, powiem jedynie, że dzięki umiejętnemu operowaniu przez Wojciechowskiego suspensem, powstało dzieło emocjonujące od początku do końca.

Ale bajka, wiadomo, jest przypowieścią. Toteż przedstawione w niej zdarzenia stanowią, jak uczy słownik, "zawsze jedynie ilustrację jakiejś prawdy ogólnej, dotyczącej doświadczeń ludzkich powtarzalnych i powszechnych". W przypadku "Doczekaj nowiu" prawda odnosi się do kilku spraw naraz: stosunków polsko-rosyjskich, znaczenia przypadku i wolności w naszym życiu oraz możliwości niemożliwego.

Skąd ta wielość? A stąd, że w swojej bajce umieścił Wojciechowski dzieje jeszcze innej misji jeszcze innego bohatera - opowiadacza, który usiłuje opowiedzieć historię, trzymając się określonego scenariusza. A chodzi nie o byle jaką historię, lecz tę o amerykańskim planie. Zagadką (kolejną w powieści) jest, czy losy Dymitra i Ludki potoczą się zgodnie z wolą opowiadacza.

Jakkolwiek by było, odpowiedź na pytanie o powodzenie polsko-rosyjsko-amerykańskiej operacji okazuje się uzależniona od odpowiedzi na pytanie o szanse opowiadacza na utrzymanie pełnej kontroli nad swoim scenariuszem, by na końcu dać się poznać jako uzależniona od odpowiedzi na pytanie o pomyślność innej jeszcze misji - życia.

Życie stanowi klucz do wszystkich zagadek, ponieważ w ujęciu Wojciechowskiego życie to też opowieść, rodzaj skomplikowanej operacji, przeprowadzanej według jakiegoś scenariusza. Opowieść również dlatego, że całą naszą egzystencję, wszystkie zachodzące w niej procesy i zdarzenia ujmujemy w całościowe struktury sensu, które są nie czym innym, jak narracjami. Jeśli więc kochamy, to na sposób narracyjny. Podobnie - nienawidzimy, rozumiemy, przewidujemy itd. Po prostu: życie składa się z opowieści, jakie tworzymy o sobie i innych, o naszej osobistej oraz społecznej przeszłości i przyszłości. Integrowanie naszego doświadczenia odbywa się za pomocą wytworów naszych myśli - symboli, znaków, konwencji itd.

Jest to na razie jednak tylko część wypływającej z bajki Wojciechowskiego prawdy o życiu. Ciąg dalszy ilustruje m.in. taki fragment: "Ja, opowiadacz, patrzę na nich [Dymitra i Ludkę] z drugiego końca ciemnawej kawiarenki (...) Kim jestem, kiedy życząc im szczęścia, błądzę od razu, gdy szukam, na czym to szczęście mogłoby polegać? Można myśleć o szczęściu kobiety i mężczyzny, ale szczęście wielkiego księcia Romanowa i księżniczki Godunow ma coś wspólnego ze szczęściem lub nieszczęściem Rosji i Polski". Pokazuje tu Wojciechowski, że choć chcemy dopasować kształty świata do naszego scenariusza, to świat niekoniecznie poddaje się naszym planom, marzeniom, przewidywaniom, czyniąc z nas niejednokrotnie część wątku, którego nie wymyśliliśmy. Obok naszych, swoje scenariusze pisze zatem życie. Piszą je też inni ludzie, pisze historia, tradycja, ślepy traf, los itp.

Bliższa życia jest więc ta prawda, która mówi, że "toczy się gra między ludzką wolnością a przypadkiem". Czyli możemy zapomnieć, że my o wszystkim zdecydujemy. Niemniej - pisze Wojciechowski - "narracja ma takie same mocne prawa jak życie, jak los". Co oznacza, iż narracja nie powstaje w oderwaniu od reguł rzeczywistości, a te mogą dać się uporządkować. Życie zatem nie jest pozbawione logiki, jest do pewnego stopnia przewidywalne. Dlatego w życiu nie jesteśmy wyłącznie skazani na kaprysy przypadku, lecz mamy wybór. A skoro tak, to - poucza pisarz - nie powinniśmy z niego rezygnować. I jak na bajkę przystało, nie pozostawia nam się wątpliwości, że lepiej opowiadać własne historie, tworzyć własne scenariusze, niż przyjmować rzeczywistość milcząco albo oddawać ją w posiadanie innym. Nie mamy też trudności z rozpoznaniem, który z bohaterów albo która z "ikon" bogato przywołanego kulturowego zasobu (m.in. Don Kichot, koncepcja bogoczłowieczeństwa Sołowjowa, Wałęsa, ikony Rublowa, grafiki Eschera) wzbudza sympatię prozaika.

Owa pewność nie powinna nas jednak zmylić. Prawda bliższa niekoniecznie jest ostateczną. Czyli, jak to w powieści sensacyjnej, może dojść do nagłego zwrotu akcji. I jak to w bajce, nieoczekiwanie mogą nam przyjść z pomocą jakieś tajemnicze siły. Wojciechowski, chociaż broni tezy, że "życie nadaje się w równym stopniu do tego, aby je przeżyć [biernie], jak i do tego, aby je opowiedzieć", to zarazem jest świadom tragiczności sytuacji człowieka postawionego wobec owego wyboru. Wie, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy dla realizacji jakiegoś scenariusza warto narażać ludzkie życie. I że nie istnieje gotowe rozwiązanie w sytuacji konfliktu opowieści indywidualnej i zbiorowej. Przyznaje, że nie zawsze da się uciec np. od historii. Wskazuje na nieoczywistość takich pojęć jak poświęcenie, patriotyzm, wolność, religia, obowiązek itd. Nie zapomina wspomnieć, że chęć i dobre intencje nie wystarczą, aby uchronić nas od życiowych przykrości; że nawet najbardziej słuszne i prawdopodobne scenariusze nie muszą się ziścić. A z drugiej strony - że ślepy traf, zamiast utrudniać, niekiedy nam sprzyja; że zdarza się niemożliwe.

Marząc w "Doczekaj nowiu" o tym, że Polska porozumie się kiedyś z Rosją, pamięta zatem Wojciechowski o skrzywdzonych przez ten kraj. I rozumie, że nie można ot tak tej krzywdy z pamięci wymazać. Jednocześnie dostrzega, że lęk przed Rosją niejednokrotnie jest sprawą bardziej mitu aniżeli realiów. Co więcej, że stał się on narzędziem bez skrupułów wykorzystywanym przez manipulatorów. Widząc potrzebę dialogu, zdaje sobie zarazem sprawę, że Rosja wciąż trwa w mitycznym oczekiwaniu na wyzwoliciela. Ale pamięta też, że istnieje wspaniała rosyjska literatura, w której można znaleźć zaczątki takiej rozmowy. I tak dalej...

Ostatecznie opowieść Wojciechowskiego pokazuje życie, w którym wszystko wydaje się mieć swoje lustrzane odbicie: "Przeznaczenie i wolność, dwie połowy świata po dwu stronach tego samego lustra". W takim życiu człowiek nie może być nigdy całkiem pewny, po której stronie w danej chwili stoi i dokąd zmierza: do prawdy czy urojenia, przypadku czy wolności, zła czy dobra, bajki czy rzeczywistości. Zdaniem pisarza, może jednak wierzyć, że Bóg nie gra z nami w kości. Że tak, jak się ukazuje księżyc po czasie, kiedy był na ziemi niewidoczny, tak nic nie jest zawsze; że jeśli zatem człowiek nawet znajdzie się po niewłaściwej stronie, to kiedyś musi nadejść ta druga.

Morał Wojciechowskiego jest więc bondowski: "No to nigdy nie mów nigdy". Czyli bajeczny? Tak, ale bajkom - przekonuje pisarz - warto zaufać. Kilkadziesiąt lat temu "czerwone sztandary, z sierpem i młotem wydawały się wiecznie zwycięskie", natomiast o obejrzeniu "From Russia with Love" można było jedynie marzyć.

"Doczekaj nowiu" - książka wyrazista, pomysłowa i dowcipna. Wspaniałe wsparcie dla tych, którzy nie rezygnują z wymyślania dobrego świata.

Piotr Wojciechowski, "Doczekaj nowiu", Warszawa 2007, Świat Książki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2007

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (08/2007)