Łzy i spaliny

Florencja to miasto-symbol. Potrafi wzruszyć do granic, ale potrafi też boleśnie rozczarować.

18.05.2016

Czyta się kilka minut

Perceptio: "Florencja jako duchowa forma życia" / Fot. Kamila Zarembska
Perceptio: "Florencja jako duchowa forma życia" / Fot. Kamila Zarembska

Florencja nie jest zwykłym miastem – przestała nim być wieki temu, gdy urosła do rangi jednego z najważniejszych ośrodków kultury na mapie Europy. Ale to nie wszystko – Florencja to przede wszystkim legenda, symbol pewnej kultury wielbiony przede wszystkim przez „ludzi północy”, czyli Anglosasów, ale również i Polaków.

4 listopada 1966 roku, niemal dokładnie 50 lat temu, wielka fala powodziowa na rzece Arno rozlała się po Florencji, niszcząc sporą część miasta wraz z jego cennymi zabytkami. Choć wcześniej udało się zabezpieczyć najważniejsze zbiory, to jednak straty były znaczące. Gdy woda opadła, wydarzyło się coś jeszcze bardziej zaskakującego – z całego świata zaczęły napływać tysiące propozycji bezinteresownej pomocy, a do zniszczonego miasta zjechały setki wolontariuszy z całej Europy. Ewa Bieńkowska tłumaczy ten niezwykły fenomen faktem, iż „każdy chciał choć na chwile poczuć związek z Florencją, miastem-symbolem”.

Spotkanie z wybitną eseistką i historyczką literatury, oraz antropologiem kultury Dariuszem Czają obracało się wokół pytania – czym tak naprawdę jest dziś to miasto? Skąd wziął się jego mit i jakie przemiany przechodził przez ostatnie wieki i dekady? Profesor Czaja, który otwarcie przyznał, że miłością jego życia jest i będzie Wenecja, opowiedział o dwóch swoich doświadczeniach związanych z Florencją – gdy wiele lat temu udało mu się dotrzeć do Toskanii po raz pierwszy, doświadczył szoku. „Zobaczyłem, że te wszystkie miejsca, które tak dobrze znałem skądinąd, naprawdę istnieją. Wstrząs był tak duży, że po policzkach popłynęły mi łzy” – wyznał. Kolejne doświadczenie było już zgoła inne, dużo bardziej przyziemne i banalne – Florencja potrafi też rozczarowywać tłokiem, korkami i spalinami.

Goście spotkania, opowiadając o swoich włoskich fascynacjach, bardzo zręcznie uniknęli pułapki, jak sami to określili, „pięknoduchowstwa”. Włoski model piękna, choć kuszący swoją klasycznością, jest bardzo skomplikowany i pełen niuansów. Pojawił się też postulat napisania książki, która odczarowywałaby upraszczający mit Florencji. Gdyby zabrali się za to goście spotkania, to bez wątpienia zyskalibyśmy na tym wszyscy. Szczególnie Florencja.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.