Ludzie ze złudzeniami

Do połowy lat 50. walało się po korytarzach Uniwersytetu Warszawskiego. Nikt go nie czytał. Aż nagle, mimo 150-tysięcznego nakładu, można je było dostać tylko "spod lady". Gdy jesienią 1957 r. zostało zakazane (na polecenie Władysława Gomułki), milicja rozpędziła pałkami demonstrujących przeciw tej decyzji. Tygodnik "Po prostu" - bo o nim mowa - zapisał się w historii polskiej prasy i Polski. Stało się tak, bo zdarzył się nadzwyczajny okres między rokiem 1955 a 1957, gdy pismo to było nie tylko organem opiniotwórczym, ale kształtowało wydarzenia.

10.11.2008

Czyta się kilka minut

W redakcji zgromadzili się dziennikarze, których późniejsze drogi toczyły się różnie - np. Stefan Bratkowski, Jan Olszewski, Jerzy Urban. Ale swą rangę "Po prostu" (poza wykorzystaniem historycznego momentu) zawdzięcza głównie Annie Bratkowskiej, Eligiuszowi Lasocie i Ryszardowi Turskiemu. Lasota był naczelnym od 1953 do początków 1957 r. (po nim Turski, aż do zamknięcia pisma). Lasota był indywidualnością, czego doświadczyłem w ostatnich ośmiu latach jego życia (zmarł w 2001 r.), gdy miałem przyjemność nazywać siebie jego przyjacielem.

Byli młodymi komunistami, którzy chcieli zdemontować stalinizm i zbudować "prawdziwy socjalizm". Październik 1956 r. uważali za pierwszy etap na tej drodze. Nie zauważyli (lub nie chcieli zauważyć), że stają na drodze Gomułki i władz PZPR. Już od listopada 1956 Lasota i jego koledzy zaczęli w "Po prostu" domagać się "drugiego etapu" przemian. Byli odważni, należeli do tego pokolenia, które wszczęło na Węgrzech zbrojne powstanie. W Polsce "Po prostu" było jedynym pismem, które otwarcie potępiło agresję sowiecką na Węgrzech. A Lasota był tym człowiekiem, o którym János Kádár (ten, który na bagnetach radzieckich przejął władzę nad Dunajem) powiedział, że nie podoba mu się, iż w wyborach w styczniu 1957 r. na liście "tuż za towarzyszem Gomułką występowało nazwisko młodego człowieka, wobec którego u nas już dawno wszczęte byłoby postępowanie karne". W tym czasie, gdy Lasota został posłem na Sejm PRL, na Węgrzech wieszano młodych powstańców, w większości robotników. W Polsce Lasocie "się upiekło": został jedynie wykluczony z PZPR, a gdy skończył mu się sejmowy mandat, przez pewien czas nie mógł wykonywać zawodu dziennikarza.

Do dziś historia "Po prostu" absorbuje. Dziennikarka i historyk Dominika Rafalska (rocznik 1976) jest prawdopodobnie najlepszym jej znawcą: opracowywała nie tylko źródła pisane, ale odnalazła wielu dawnych dziennikarzy gazety. W swej książce wprowadza nas w zawiłości tej historii; prawie niezauważalnie stajemy się częścią tego zjawiska. I znajdziemy odpowiedź na pytanie: dlaczego "Po prostu" było takie wyjątkowe w dziejach PRL.

Dominika Rafalska "Między marzeniami a rzeczywistością", Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008