Logika refleksów i tajemnice lustra

Niektórzy ludzie nie rozpoznają się w lustrze. A ci, którzy potrafią, mogą po długotrwałym wpatrywaniu się we własne odbicie doświadczyć nietypowych przeżyć.

19.09.2022

Czyta się kilka minut

Instalacja Dani Karavana „Odbicia” w galerii Muzeum Śląskiego. Katowice, 27 września 2016 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Instalacja Dani Karavana „Odbicia” w galerii Muzeum Śląskiego. Katowice, 27 września 2016 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Zdradzi nam, kto jest najpiękniejszy na świecie, uratowało Hermionę Granger przed atakiem terroryzującego Hogwart bazyliszka, a czasem można przez nie przejść do innego świata. Lustra fascynowały ludzkość zapewne od chwili, w której człowiek po raz pierwszy rozpoznał własne odbicie w tafli wody. Nadają przestrzeniom głębi, hipnotyzują, pozwalają bawić się światem dookoła i zaglądać w miejsca, do których nie mamy dostępu. I – przede wszystkim – pozwalają zobaczyć samych siebie i dowiedzieć się, jak postrzegają nas inni. Dzięki temu wszystkiemu znalazły także swoje miejsce w nauce.

W latach 70. XX w. zaczęto traktować lustro jako narzędzie badania samoświadomości. Procedura znana jako „test lustra” pozwala sprawdzić, czy dany osobnik (np. dziecko albo małpa) jest w stanie pojąć, że obraz, który widzi na powierzchni lustra, jest odbiciem rzeczywistego świata, a w szczególności: rozpoznać samego siebie w tym odbiciu. Test lustra najczęściej poprzedzało namalowanie na twarzy lub pyszczku badanego (i bez jego wiedzy) czerwonej kropki. Jeśli postawiony przed lustrem zorientował się, że ma na sobie kropkę, przechodził test. W ten sposób zdolność do myślenia o sobie samym przypisano niemowlętom, małpom człekokształtnym, delfinom, niektórym ptakom i słoniom. Ten test ma jednak wiele ograniczeń, bo nie wszystkie zwierzęta korzystają w równej mierze ze zmysłu wzroku (dla psów opracowano test oparty na zapachu), poza tym konsekwentnie przechodzi go także pewna rybka – wargatek sanitarnik – którą trudno podejrzewać o wyrafinowaną zdolność do myślenia o sobie samej.

Niezależnie od tych obiekcji, test lustra stanowi ciekawą wskazówkę dotyczącą złożoności procesów poznawczych występujących w danym organizmie. Mózg musi w końcu wykonać wiele obliczeń, by zrozumieć, że widzi odbicie. Potrzebna jest tu umiejętność reprezentowania – a więc budowania aktywnego modelu otaczającego świata – oraz zdolność zauważenia, że niektóre reprezentacje są, w pewnym sensie, fałszywe. Rozpoznanie siebie wymaga dodatkowych obliczeń – dopiero gdy mózgowi uda się skojarzyć pozycję oraz ruchy „tego zwierzęcia, tam” z pozycją oraz ruchami własnego ciała, osobnik może się zorientować, że ma do czynienia z odbiciem. O poziomie trudności wyzwania, jakim jest rozpoznanie się w lustrze, najlepiej zaś świadczą przypadki ludzi, którzy sobie z nim nie radzą.

Czerwona pigułka

W słynnej scenie z „Matriksa” Morfeusz proponuje Neo dwie tabletki: czerwoną i niebieską. Neo wybiera czerwoną, która pozwala mu, niczym Alicji, znaleźć się po drugiej stronie lustra. Bohater dotyka srebrnej tafli zwierciadła, a ta okazuje się płynna. My nie mamy czerwonych pigułek, ale zdarzają się wśród nas pacjenci z tzw. agnozją lustra, którzy faktycznie próbują przejść „na drugą stronę”.

Agnozją określa się w neurologii zbiorczo wszystkie zaburzenia rozpoznawania. Chyba najsłynniejszym jest prozopagnozja – brak zdolności do rozpoznawania twarzy. Dotknęła ona np. tytułowego „Mężczyznę, który pomylił żonę z kapeluszem” z książki Olivera Sacksa oraz jednego z bohaterów filmu „Vinci”, któremu normalne funkcjonowanie umożliwiały ustalone ze znajomymi hasła (Churcilawa – Beckenbauer!).

Istnienie agnozji lustra stwierdził w latach 90. Vilayanur Ramachandran. Ten słynny neurobiolog – także badacz doświadczeń estetycznych [wspomina o nim w poprzednim artykule Diana Sałacka – red.] – przeprowadził eksperyment, do którego zaprosił pacjentów z zespołem pomijania lewostronnego (takie osoby nie potrafią rozpoznać przedmiotów w swoim lewym polu widzenia, mimo braku uszkodzenia wzroku). Po prawej stronie pacjentów postawiono lustro i pokazywano w nim przedmioty trzymane nad ich lewym ramieniem. Choć pacjenci wiedzieli, że patrzą na lustro, próbowali chwycić przedmiot, sięgając ręką przed siebie. Gdy pytano ich, co jest nie tak, odpowiadali sfrustrowani, że przedmiot „znajduje się w lustrze” albo „za lustrem”. Jak zauważa Ramachandran, ta agnozja była czymś więcej niż objawem pomijania stronnego: u pacjentów brakowało zrozumienia tego, jak działa lustro.

W ostatnich latach stwierdzono także istnienie pokrewnego zaburzenia – agnozji obrazu lustrzanego. Osoby nią dotknięte mają większą świadomość tego, jak działa lustro (nie będą więc wyciągać w jego kierunku ręki), ale mimo to nie potrafią rozpoznać odbitych w nim obiektów – w tym samych siebie.

Ale bodaj najbardziej zaawansowanym zaburzeniem związanym z lustrami jest tzw. zespół błędnej identyfikacji lustrzanej. Ta choroba może kojarzyć się z bardziej znanym zespołem Capgrasa: przypadłością, w przebiegu której pacjent jest w stanie tylko w ograniczony sposób rozpoznać swoich bliskich. Chory twierdzi, że choć dana osoba – np. jego żona – jest do złudzenia podobna do ukochanej małżonki, to jednak nie jest to ta sama kobieta, której przysięgał. U takich pacjentów, jak sugerują naukowcy, wszystko w obrębie zmysłu wzroku działa poprawnie; problemem jest uszkodzenie mózgowych obszarów odpowiedzialnych za emocje. Chory rozpoznaje syna, ale nie czuje związanych z tym pozytywnych emocji, więc dochodzi do wniosku, że to po prostu musi być sobowtór.

Pacjenci z zespołem błędnej identyfikacji lustrzanej również konfabulują, próbując wyjaśnić lekarzowi treść własnej percepcji. Twierdzą np., że osoba „w lustrze” to ich przyjaciel albo syn, młodsza wersja ich samych lub ktoś, kto się pod nich podszywa. Co ciekawe, u osób z tym syndromem zachowana jest w całości zdolność rozpoznawania twarzy innych ludzi w lustrze.

Czy jest jakaś niebieska pigułka, która zmieniłaby lustro z powrotem w – po prostu – lustro? Przyczyn agnozji lustra, agnozji obrazu lustrzanego i błędnej identyfikacji można poszukiwać w tym samym obszarze mózgu – przedniej części prawej półkuli. Uszkodzenia zlokalizowanych tam struktur zwykle objawiają się problemami takimi jak zaburzenia kategoryzacji, utrata zdolności rozpoznawania oraz trudności w korygowaniu własnych błędnych przekonań.

Jednakże syndrom błędnej identyfikacji wymaga zazwyczaj czegoś więcej niż uszkodzeń mózgu, a także zdarza się u pacjentów, u których uszkodzenia nie wystąpiły. Często nie potrafią rozpoznać się w lustrze pacjenci z demencją lub chorzy na schizofrenię. Wygląda więc na to, że dwa podobne do siebie zaburzenia związane z percepcją zwierciadła mogą mieć różną etiologię: neurologiczną, psychiczną lub mieszaną.

Przestroga Narcyza

Co ciekawe, żeby przeżyć niezwykłe doświadczenie z lustrem, nie trzeba mieć żadnej agnozji. Opublikowany w tym roku przez Giovanniego Caputo i współpracowników przegląd badań rzuca światło na różnorodność przeżyć, które może wywołać w nas długotrwałe patrzenie w lustro i przyglądanie się własnemu odbiciu.

Podobnie jak w micie o Narcyzie, dla którego zobaczenie swojego odbicia nie skończyło się dobrze, w rzeczywistości wpatrywanie się w lustro wywołuje – w skrajnych przypadkach – dysocjacyjne stany takie jak depersonalizacja (wrażenie bycia kimś innym lub chwilowa utrata poczucia tożsamości) i derealizacja (poczucie oddzielenia od rzeczywistości, jak gdyby była ona tylko snem albo filmem). Autorzy sugerują, że wystarczy patrzeć swojemu odbiciu w oczy przez 10 minut, by doświadczyć podobnych sensacji. Po takiej sesji badani doświadczali też zniekształcenia własnej twarzy w lustrze, a czasem wydawało im się, że widzą świecącą aurę wokół swojej głowy lub świecące oczy. Niektórzy z nich miewali nawet wrażenie, że widzą w lustrze zupełnie inną twarz. W jednym z eksperymentów zauważono, że szczególnie mocno oddziaływały na uczestników zmodyfikowane lustra. Gdy postawiono przed ochotnikami lustro podzielone pionowo na dwie części, doświadczyli oni depersonalizacji oraz uczucia, że ich lewa i prawa część reprezentują odpowiednio dwie różne połówki ich charakteru: dobrą i złą.

Caputo opisuje też doświadczenia, w których badani zamiast patrzeć w swoje odbicie, mieli obserwować lustro wycelowane w czarny sufit. Również i w tym przypadku doświadczenia uczestników bywały niezwykłe. Wielu z nich czuło obecność bliskich zmarłych albo widziało cień poruszający się na powierzchni lustra. Zdarzało się to częściej w przypadku osób, które niedawno przeżyły stratę kogoś bliskiego. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że ten efekt może nie mieć za wiele wspólnego z samym lustrem i da się go zapewne wyjaśnić sugestią, której poddani byli badani. Wiemy skądinąd, że sugestia może mieć ogromny wpływ na nasze doświadczenie. Doskonale udowadnia to eksperyment kognitywisty Michiela van Elka, w którym zakładano osobom badanym na głowę „hełm Boga”, mający rzekomo wywoływać doświadczenia religijne przy pomocy przezczaszkowej stymulacji mózgu. Po półgodzinnej sesji w hełmie badani zgłaszali naukowcom, że czuli obecność nadludzkich istot, a nawet mogli się z nimi komunikować. Zapewne zresztą tak było. Ale fakt faktem: hełm nie był nawet podłączony do prądu.

Jak tłumaczyć wszystkie te przedziwne stany, które można przeżyć patrząc w najzwyklejsze lustro? Jednym z prostszych mechanizmów, który może być zaangażowany w zmiany w percepcji własnej twarzy, jest... nuda. Znane są przypadki kierowców samochodów ciężarowych, którzy przemierzając wciąż te same, puste krajobrazy, zaczynają widzieć ludzi, zwierzęta i przedmioty przesuwające się przed nimi po drodze. W stanie deprywacji sensorycznej – a więc gdy naszemu mózgowi, łaknącemu bodźców, po prostu brakuje informacji do przetwarzania – łatwo o niewinne halucynacje, które wypełnią nasze pole widzenia czymś przykuwającym uwagę. Jednak niektóre z „lustrzanych” doświadczeń trudno wyjaśnić w ten sposób. Szczególnie interesująca jest tu depersonalizacja i derealizacja, stany pojawiające się najczęściej u ludzi z zaburzeniami lękowymi. Czyżby zbyt długie wpatrywanie się w swoje odbicie powodowało, że nasz umysł czuje się przeładowany myślami o sobie samym?

Na razie nie wiemy, jakie dokładnie mechanizmy neuropsychologiczne odpowiadają za fenomen lustrzanych dysocjacji. Ale wiemy, że warto przyglądać się temu, jak w lustrze „odbija” się nasz mózg i nasze myśli, by dowiedzieć się o nich więcej. Byleby nie za długo – na wszelki wypadek.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Doktorant w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ukończył kognitywistykę i religioznawstwo, obecnie łączy obie te dziedziny w swojej pracy badawczej, podejmując problematykę mechanizmów poznawczych, które leżą u podłoża wiary i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Logika refleksów