Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie musi być ścieżka przez cmentarz, lecz po prostu ta przed domem. Ta też, nim ją ktoś posprząta, pełna jest znaków odejścia, przemijania, zamknięcia sezonu.
***
Takie tło do rozważania o modleniu się w listopadzie.
Myślimy o tych, co nas wyprzedzili. Wciąż ich nam tu brakuje. Ten brak łagodnieje, bo dawną bliskość z wolna przesłania oddalenie w czasie, któremu my tutaj jesteśmy poddani. Gdzieś wewnątrz nas przewija się pamięć. To, co było tuż, teraz jest w środku zwoju, blisko jego osi. W tym miejscu centralnym pamiętne nie przestaje być doniosłe, ale staje się niecodzienne, uroczyste.
***
Modlić się w listopadzie to znaczy trwać przy Bogu, albo raczej na chwilę docierać do Jego nieprzeniknionej obecności, by przedłożyć Mu na jedno mgnienie swoją więź z kimś, kto ku Niemu odszedł.
Listopadowa prośba znad zaschłych liści i gorzkich, marznących chryzantem, z całą ich wytrwałą wspaniałością białości, fioletu i żółci. Dym ze zniczy. Ich niepewne, kopcące światełka, każde z kroplą blasku u nasady knotka.
***
Przegląd wewnętrznych więzi z innymi, dziś tych, które stały się niesymetryczne: jeden koniec pajęczej nici we mnie, tutaj stojącej, drugi - w Niewiadomym. Tam go zanoszą odchodzący. Nikt ich nie zatrzymuje. Muszą być wolni. Chcę na to pozwolić. Ale nie puszczam nici. Jest mi potrzebna nie tylko po to, by wspominać, snując tę nić; przyznaję się do tych, z kim mnie łączy, by im dziękować.
Ach, nie będę się wstydzić ani ukrywać, że liczę na nich. Nie próbuję przeniknąć natury tego obcowania, usprawiedliwić. Tajemnicza więź bywa narzędziem kontaktu - dary od nich płyną - czy też ja je im przypisuję (a to też oznacza trwanie wspólnoty). Na przykład: szukam, proszę o pomoc moich dawnych pacjentów hospicyjnych. Gdy udało mi się jakoś im usłużyć, niektórzy obiecywali: "Jak mi siły wrócą, też będę pomagać". Teraz mogą.
***
Wierzymy, że ci, co odeszli znikając z naszego świata, odeszli ku Bogu. Jeśli tak wierzymy, to mamy prośbę do Niego - aby nie byli już udręczeni złymi echami i złymi skutkami swoich zaniedbań i krzywd, jakie kiedykolwiek wyrządzili.
O spokój - o falę wybaczenia i wspomożenia, o rozbłysk dobra w nich, odnalezienie się na łonie Abrahama, ojca niezliczonych wierzących i szukających wiary, w obrębie przymierza z Niewysłowionym.
Nie przenikamy ich losu wyobraźnią. Mamy tylko słowo o tym losie: "Światłość wiekuista", "Odpoczynek". Dobro całkowicie inne niż trud, jaki tu podejmowali, albo jaki na nich spadał i zdołali lub właśnie nie zdołali mu podołać. Dobro Inne, nie zapłata, bo wszelką miarę zapłaty zawsze przerasta. Teraz Bóg jest w nich Wszystkim. Tego szczęścia my jeszcze nie możemy pojąć, ale błogosławimy je. Bóg je daje, bo jest Bogiem.
Prosząc o tę wiarę, zapalam znicz.
***
W tym roku wiosną długo płonęły znicze na ulicach i placach. Myśleliśmy o Janie Pawle, właśnie odchodzącym do światłości, którą znał i wybrał. Czuliśmy z dziwną oczywistością, że Jego los jest taki, że już się w Bogu dopełnia i wypełnia. Że był, a więc i będzie dla świata orędownikiem, bo z Orędownikiem Jedynym jednoczył się w pragnieniu dobra dla wszystkich.
Trudno za tym podążyć wyobraźnią. Ale wiemy, że wszystko już się stało. Sługa Boży Karol-Jan-Paweł jest u Boga i Bóg jest w nim na zawsze Wszystkim. O co więc prosimy modląc się o jego "beatyfikację"? To może być tylko modlitwa za Kościół. Skupiona, usilna, szczególna w dzień Wszystkich Świętych. Prosimy o takie działanie Boga, by Kościół dał się rozjaśniać i oczyszczać dzięki świadectwu Jana Pawła; aby to świadectwo przyjmował i karmił się nim, zwracając się ku pokucie i prawdzie.
To sprawa pilna. Nadchodzą nowe wyzwania. A świat już długo czeka na to, co pozwoli mu wierzyć.
***
Gdzie zapalić znicz tej modlitwy? Jaki wybór miejsca wyrazi tę intencję? Może przed portalem katedry. A może w miejscach, które wskaże duch pokuty.
HALINA BORTNOWSKA jest publicystką "Tygodnika Powszechnego" i "Znaku".