Licytowanie żałoby

Jarosław Kaczyński jest pewnie ostatnim polskim politykiem cytującym poetów. Przeważnie nietrafnie.

12.04.2011

Czyta się kilka minut

10 kwietnia 2010 r. nikt nie został "zdradzony o świcie". Nikt nie zginął w zamachu. Nikt nie poniósł męczeńskiej śmierci, nie złożył życia w ofierze. Używanie w tej kwestii języka wziętego z Misterium Męki Pańskiej jest ponurą parodią, graniczącą z bluźnierstwem - niestety dość powszechnym. Równie kuriozalnie brzmi apel "o odnowienie oblicza tej ziemi". Jak wiadomo Jan Paweł II wzywał do tego dzieła Ducha Świętego, a nie polityka jakiejkolwiek partii. I lepiej dla nas, by żaden z polityków Ducha w tej kwestii nie wyręczał (tym bardziej że na co dzień widzimy, jak nadto chętnie "dmą kędy chcą").

Przed rokiem mieliśmy do czynienia z katastrofą lotniczą, której przyczyn - co pokazują w naszym raporcie Michał Majewski i Paweł Reszka - było wiele. Począwszy od rozprzężenia panującego w 36. pułku, odpowiedzialnym za przewóz najważniejszych osób w państwie, przez kiepską organizację wizyty (brak rosyjskiego lidera, nieaktualne karty podejścia itd.), fatalne warunki atmosferyczne, bierność kontrolerów ze smoleńskiej wieży i fatalne błędy polskich pilotów. Można i należy o tym rozmawiać, można domagać się pociągnięcia winnych do odpowiedzialności - także politycznej. Warto jednak przy tym rozróżniać między niefrasobliwością, zaniedbaniem, lekceważeniem procedur i zwyczajnym kozactwem - a celowym działaniem i spiskiem.

Czy premier Donald Tusk powinien po publikacji raportu Komisji Jerzego Millera wyciągnąć konsekwencje wobec winnych zaniedbań? Oczywiście, powinien. Czy prezes PiS uzna taki krok za przyznanie się do winy całej partii rządzącej, premiera, prezydenta i wszystkich, których uważa za ich sojuszników? Nie ma najmniejszych wątpliwości, że tak. Nie może to jednak premiera powstrzymać.

W rocznicę katastrofy zaczęło się więc na dobre licytowanie żałoby. I reglamentowanie prawa do niej tak, by stała się własnością jednej partii, jednej opcji politycznej i kilku mediów. Wtedy będzie można powiedzieć, że "żałoba=patriotyzm=Polska", i pójść w kondukcie do urn wyborczych.

Czy jednak naprawdę przy okazji rocznicy katastrofy nie dowiedzieliśmy się czegoś o słabości państwa? Jeśli tak, to z zupełnie nieoczekiwanej strony. W - po ludzku - sympatycznej rozmowie Teresy Torańskiej z Anną i Bronisławem Komorowskimi w "Gazecie Wyborczej" czytamy, że najważniejsza już w tym momencie osoba w państwie, w chwili największego kryzysu, jest bez ochrony, sama prowadzi samochód, nieustannie rozmawiając przez telefon komórkowy. Szczegół, który uzmysławia, że niefrasobliwe traktowanie reprezentantów majestatu Rzeczypospolitej jest skazą powszechną.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, publicysta, autor wywiadów, kierownik działu Kultura. W „Tygodniku” od 1988 r., Współtwórca telewizyjnych cykli wywiadów „Rozmowy na koniec wieku”, „Rozmowy na nowy wiek” i „Rozmowy na czasie” (TVP).… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011