Lepsza, gorsza, jednak się kręci

28 czerwca 1988 r. Papież podpisał Konstytucję Apostolską o reformie Kurii Rzymskiej. Jej tytuł - Pastor bonus (Dobry Pasterz) - został wybrany świadomie. W dokumencie czytamy: Kuria to zespół dykasterii i innych instytucji, które pomagają papieżowi w wykonywaniu jego najwyższej posługi duszpasterskiej dla dobra i w służbie Kościoła powszechnego i Kościołów partykularnych. Bowiem choć stugębna plotka idealizując papieża demonizuje Kurię, i choć centralny urząd zatrudniający blisko półtora tysiąca osób zawsze będzie miał swoje mankamenty, to ostatecznie pozostaje on narzędziem na usługach papieża.

10.04.2005

Czyta się kilka minut

Dokumenty organizujące funkcjonowanie Kurii powstały za Piusa X i były potem udoskonalane przez kolejnych papieży. Jan Paweł II, kontynuując reformę rozpoczętą przez Pawła VI, pragnął temu urzędowi nadać charakter wyraźnie pastoralny. Powołana przez niego komisja odbyła 57 posiedzeń w tej sprawie (w sumie 220 godzin), których rezultatem był opracowany w roku 1985 roboczy dokument. Stał się on podstawą prac Synodu Biskupów, gdzie opinie były podzielone. Jedni optowali za modelem eksponującym znaczenie Sekretariatu Stanu, inni za modelem lansowanym przez Pawła VI, wedle którego szefowie dykasterii mieli się systematycznie zbierać pod przewodnictwem papieża. Jeszcze inni sugerowali przekazanie części prerogatyw Kurii konferencjom episkopatów.

Efektem wszystkich tych prac była wspomniana Konstytucja “Pastor bonus", przygotowywana przez 14 lat (Paweł VI nad reformą Kurii pracował półtora roku, Pius X dziewięć miesięcy; konstytucja Piusa X służyła 80 lat, Pawła VI - niespełna 20 lat). Reformę Jana Pawła II jeden z członków przygotowującej ją komisji kard. Sebastino Baggio określił jako “bardziej rewizję poprzednich". Nie miejsce tu na szczegółowy jej opis ani na referowanie struktur Kurii. Obejmuje ona 27 dykasterii: Sekretariat Stanu (przyznano mu ważną rolę), dziewięć Kongregacji, trzy trybunały, dwanaście Rad Papieskich i trzy Urzędy. Istnieją jeszcze trzy niezależne instytucje: Tajne Archiwum, Biblioteka Watykańska i Akademie Papieskie oraz pięć instytucji podporządkowanych Sekretariatowi Stanu, mających własne statuty: drukarnia, księgarnia-wydawnictwo, “L’Osservatore Romano", Radio Watykańskie i Ośrodek Telewizyjny. Do Kurii nie należą instytucje zarządzające Państwem Watykańskim ani administracja diecezji rzymskiej, wykonywana w imieniu papieża przez kardynała - papieskiego wikariusza.

Kuria z definicji jest instrumentem, nie ośrodkiem władzy, choć w praktyce, w odniesieniu do konkretnych spraw, papież swoją władzę szeroko deleguje szefom dykasterii. Sekretarz Stanu jest najbliższym współpracownikiem papieża, nazywanym czasem (nie teologicznie i nie kanonicznie) “wicepapieżem". Znamienne, że jego biura znajdują się na tym samym piętrze (terza loggia), co biura papieża. Na nieco niższym szczeblu (ale z biurami na tym samym piętrze Pałacu Apostolskiego) lokują się, także zaliczani do najbliższych współpracowników papieża: sostituto, kierujący funkcjonowaniem Sekretariatu Stanu, i szef tzw. sekcji drugiej, zajmującej się “polityką zagraniczną".

Stopień osobistego angażowania się papieży w działania poszczególnych dykasterii zależy od ich osobowości. W normalnym trybie szefowie dykasterii systematycznie spotykają się z papieżem dla przedstawienia mu aktualnych spraw i uzyskania koniecznego w niektórych przypadkach zatwierdzenia proponowanych decyzji. Sekretarz Stanu, poza dwoma ustalonymi na stałe spotkaniami, ma dostęp do papieża zawsze, kiedy jest to konieczne.

Śledząc ten pontyfikat można stwierdzić, że to papieskie decyzje co do wyboru ludzi stawianych na czele dykasterii zadecydowały o stylu funkcjonowania Kurii Rzymskiej. Dzisiaj wszyscy zajmujący odpowiedzialne stanowiska w Kurii pochodzą z nominacji Jana Pawła II. Niektórzy, jak kard. Joseph Ratzinger czy w przeszłości kard. Roger Etchegaray, okazali się ludźmi bezwzględnego zaufania Jana Pawła II i tego zaufania nie zawiedli.

Dobór pracowników Kurii i promowanie na wyższe stanowiska dokonuje się według zasad selekcji pozytywnej. Na ogół w kontaktach z watykańskimi urzędnikami uderzała mnie ich kompetencja, kultura, skuteczność działania i doskonała znajomość Kościoła. Wypada się jednak zastrzec: nie wpadajmy w przesadę. W tak wielkim aparacie nie mogło zabraknąć ambicjonerów i karierowiczów. Obok ludzi o głębokiej duchowości, by nie powiedzieć - świątobliwych mędrców, trafiały się postacie dość odległe od ideału. Poza tym w instytucji, na czele której dożywotnio zasiada “monarcha", nie da się uniknąć działania mechanizmów “dworu" i to one właśnie, nie będąc bynajmniej czynnikiem dominującym, dostarczają materiału do plotek i kiepskich powieści. Co do plotek, pamiętam narzekanie słynnego arcybiskupa Marcinkusa, który się żalił, że Kuria Rzymska ma w sobie coś z przysłowiowego magla. Mówił: wyobraźcie sobie zamknięty w sobie świat ponad tysiąca samotnych mężczyzn, których życie obraca się w orbicie zatrudniającej ich instytucji.

Jan Paweł II, jeszcze jako arcybiskup Krakowa, pytany o swoją kurię, lubił cytować czyjeś zdanie, że kuria lepsza albo gorsza, jednak się kręci i nie należy nazbyt w te obroty ingerować. Tego, jak się zdaje, trzymał się także jako papież. Wchodząc do Watykanu doskonale wiedział, że w niezliczonych sprawach jest całkowicie zdany na współpracę tej instytucji o wielowiekowym doświadczeniu i że sekret skuteczności jego działań zależy nade wszystko od właściwego doboru ludzi na kluczowe stanowiska. Delegując swą władzę w rozmaitych dziedzinach, musiał być pewny, że ci ludzie doskonale go rozumieją. Sam też starał się ich rozumieć.

Te starania stały się zresztą źródłem zabawnego nieporozumienia w początkach pontyfikatu. Była w Watykanie niepisana tradycja, że jeśli papież zaprosił któregoś z kurialnych urzędników na posiłek, oznaczało to niechybny awans. Jan Paweł II natychmiast zaczął zapraszać do siebie na posiłki pracowników Kurii. Początkowo każdy monsignore się spodziewał... ale czas płynął i nic się nie działo. Z czasem odkryto, że Papież po prostu ceni informacje z pierwszej ręki.

Zawsze z ogromnym szacunkiem odnosił się do kompetencji współpracowników. Swoje przemówienia przed wygłoszeniem dawał im do zaopiniowania, im też zlecał przygotowanie materiałów. Nie znaczy to, że sam nie ingerował. Kiedy np. toczyły się debaty o stosunku Kościoła do teologii wyzwolenia, polecił dostarczyć sobie książki ks. Gutierreza. Osobiście zaangażował się w szukanie sposobu powstrzymania od schizmy arcybiskupa Lefebvre’a, osobiście uczestniczył w trudnych synodach partykularnych, jak, na początku pontyfikatu, Synod Biskupów Kościoła w Holandii. Sam też podejmował inicjatywy odnoszące się np. do Kościołów w Niemczech, Austrii itd., choć ich realizację pozostawiał Kurii.

Co roku zapraszał wszystkich współpracowników na spotkanie, podczas którego w obszernej relacji zdawał sprawę ze swych poczynań podejmowanych w ciągu upływającego roku, dzieląc je na poczynania ad intra i ad extra. Warto te teksty przeczytać. Można tam odkryć, co Jan Paweł II uważał za szczególnie ważne, można też znaleźć obszerne wyjaśnienia inicjatyw dla wielu kurialistów chyba nie do końca zrozumiałych. Tak było po spotkaniu w Asyżu, tak przed jubileuszowym “Mea culpa".

Dzięki sprawności Kurii możliwe były papieskie podróże, dzięki Kurii po zamachu, który uniemożliwił na jakiś czas normalne funkcjonowanie Papieża, działalność Stolicy Apostolskiej nie uległa zakłóceniu, dzięki Kurii jego ostatnia słabość i choroba również nie odbiły się w sposób istotny na Kościele. I znów należy dodać: nie wpadajmy w naiwny idealizm. Kuria to także złośliwy bakcyl ubiegania się o władzę, zaszczyty i znaczenie. Nawet tam grożą typowe dla każdej biurokracji dolegliwości: protekcjonizm, interesowność itd., co - dzięki Bogu - skutecznie równoważy płynące z wiary, poważne zaangażowanie pracujących tam ludzi. Jan Paweł II doskonale wiedział, że Chrystus Piotrowi zlecił “umacnianie braci" w wierze, a nie - konieczne skądinąd - administrowanie instytucją. Swoje siły angażował w to, co uważał za misję dawania świadectwa nadziei płynącej z wiary. Kurialistom powtarzał, że Kuria Rzymska sama w sobie nie jest celem, lecz narzędziem świętej posługi.

I wreszcie jeszcze jeden rys charakterystyczny: w przeciwieństwie do niektórych poprzedników Jan Paweł II nie obsadził ważnych watykańskich stanowisk rodakami. Owszem, Polaków zatrudnionych w Watykanie jest więcej niż w przeszłości. Jednak na najwyższych stanowiskach są nieliczni. Można się domyślać, że Jan Paweł II w te sprawy nie ingerował. Pozwalał, by działał tu system wypróbowany od stuleci.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2005