Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Można domniemywać, że takie motywacje zdecydowały pod koniec 2004 r. o demonstrowaniu w obronie wolnej Ukrainy, a w marcu 2006 r. - wolnej Białorusi. Chęć zamanifestowania szacunku dla autorytetu przyczynił się z kolei do zapalania zniczy i organizowania czuwań w kościołach po śmierci Papieża.
Ale nie o nazwy tu chodzi. Raczej, jak powtarzał Jacek Kuroń, który nieprzypadkowo przez wiele lat podpisywał się słowem "wychowawca", o metodę działania: jeżeli pojawiają się problemy, nikt ich za nas nie rozwiąże - musimy zająć się nimi sami. Dlatego młodzi pojawili się pod budynkiem ministerstwa, dlatego chcieli rozmawiać o nie tylko ich zdaniem kontrowersyjnych pomysłach: wprowadzenia matury z religii czy przedmiotu "wychowanie patriotyczne". Dociekanie, kto za nimi stoi (czy aby nie lewica?) albo czy młodzi mają pozwolenie na demonstrację, jest wyłącznie przejawem arogancji władzy, która krzyki niezadowolonych najchętniej uciszyłaby pytaniem z gatunku: "Lekcje odrobione?!". Z demokracji i społeczeństwa obywatelskiego - jak najbardziej. Niepotrzebne więc było wysyłanie do młodych manifestantów policji, wystarczyło mieć odwagę zmierzenia się z pytaniami, jakby nie było obecnego lub przyszłego elektoratu. Na tym chyba właśnie polega dojrzała demokracja, którą budujemy od 17 lat: mamy prawo protestować przeciwko władzy i mamy obowiązek z nią dyskutować, oczekując, że doczekamy się rozmowy, a nie lekceważenia.