Latawiec i stołek

Ukazała się właśnie ostatnia część serii dla młodzieży autorstwa Henninga Mankella. O tomie pierwszym pisałam już na tych łamach, chcę jednak koniecznie skwitować zamknięcie tego czterotomowego cyklu, jako że klasą znacznie przewyższa on standardową produkcję wydawniczą. To wydarzenie bez precedensu pośród książek dla młodego czytelnika.

30.06.2010

Czyta się kilka minut

Literatura dla młodzieży dotknięta jest chorobą przewidywalności. Ilekroć pojawia się świeży pomysł, nagrodzony rynkowym sukcesem, natychmiast następuje wysyp literackich klonów i drugorzędnych naśladownictw. Po "Harrym Potterze" zaroiło się od młodocianych czarodziei, a po nieoczekiwanym sukcesie "Zmierzchu" poczta każdego dnia przynosi kolejne wampiryczne knoty, skrojone na podobieństwo Stephenie Meyer. Moda na "zgapianie" uchodzi pisarzom młodzieżowym na sucho. Krytyka w tej branży jest wątła, a czytelnik wyrozumiały, toteż hulaj dusza, piekła nie ma. Po pierwszych piętnastu stronach z reguły wiemy, jaką ścieżką podąży fabuła i jakiej puenty możemy się spodziewać. Najbardziej przewidywalne są książki autorów o ambicjach dydaktycznych - przymus moralizowania z reguły okazuje się niezawodną receptą na literacką klapę. Stereotypy i klisze to pokusa dla autora, który pochyla się nad swoim młodym czytelnikiem z wyżyn ja-wiem-lepiej.

Na tle tej taśmowej produkcji i oswojonego banału Szwed Henning Mankell wydaje się pochodzić z kosmosu. Pisze dla młodzieży tak, jakby w nosie miał konwencje i uświęcony obyczajem "format". Inaczej, niż to bywa u Anglosasów, akcja jego książek rozwija się leniwie, bez udziału cudów, nagłych zwrotów i magicznych atrybutów. Już sam wybór tła jest nietypowy - Mankellowska tetralogia rozgrywa się w latach 50. w małej mieścinie na północy Szwecji, gdzie nawet w czerwcu niekiedy pada śnieg. Pierwszy tom opowiada o jedenastoletnim Joelu, wychowywanym samotnie przez ojca. Z każdym kolejnym tomem chłopiec jest starszy, aż do tomu ostatniego, kiedy to piętnastoletni Joel kończy szkołę i wyrusza w podróż. Jego dzieciństwo w dramatycznych okolicznościach dobiega końca.

Mankell dał się poznać jako autor świetnych, ponurych kryminałów, które odsłaniają ciemne strony "skandynawskiego raju", jak zwykliśmy myśleć o Szwecji. Tchnął życie w komisarza Wallandera - posępnego frustrata, któremu policyjne rzemiosło rujnuje życie osobiste. Mankell uczynił swojego bohatera niemal materialnym i równie żywotnym jak jego koledzy po fachu, Poirot i Maigret.

Podobnie jak w "dorosłych" książkach Mankella, w jego serii młodzieżowej Szwecja wydaje się zupełnie innym krajem niż ten, jaki znamy z książek Astrid Lindgren. Nie ma tu sielskich czerwonych domków pośród kwitnących drzew owocowych. Jest sroga zima, koślawy dom na zakręcie skutej mrozem rzeki i las bez końca, zasłaniający horyzont. Ludzie są brzydcy, dziwni, w znoszonych ubraniach, na dodatek borykają się z biedą. Nastoletni Joel jest typem samotnika, któremu doskwiera samotność. Jego mama Jenny odeszła przed laty, kiedy był całkiem mały. Pod nieobecność ojca zostawiła synka u sąsiadki i wyjechała w nieznane. Porzucony Samuel, niegdyś marynarz, a teraz drwal, nie umie pogodzić się ze stratą. Niekiedy radzi sobie ze smutkiem za pomocą wódki, co ściąga na Joela strach i upokorzenia.

Samuel jest skryty i toporny. Kocha syna, ale nie umie dać mu ciepła ani poczucia bezpieczeństwa, wręcz wpycha go w rolę opiekuna, przytłoczonego ciężarem odpowiedzialności. "Sam jestem dla siebie mamą" - mówi Joel z goryczą. Lubi słuchać opowieści ojca o marynarskiej przeszłości i fantazjuje, że ich marny domek jest zacumowanym statkiem - któregoś dnia podniesie kotwicę i odpłynie. Nastolatka mierzi nuda miasteczka i nagabuje ojca o powrót na morze. Samuel zwodzi go opowieściami o egzotycznych wyspach i powtarza, że wyruszą, ale nie wcześniej, niż kiedy Joel skończy szkołę.

Na początku książki padają symptomatyczne zdania. Chłopiec patrzy nienawistnie na stołek, który dostał na siódme urodziny:

"Nie cierpiał tego stołka. Dostał go zamiast latawca, który sobie zażyczył.

Za każdym razem, kiedy patrzył na stołek, ogarniała go złość.

Jak można dać stołek komuś, kto chciał latawiec?".

W istocie Joel, marzyciel i fantasta, ciągle dostaje od życia "stołki" zamiast "latawców". Tęskni za matką, której nie pamięta. Żyje w lęku, że i ojciec go opuści, czy to za sprawą nowego związku, czy wódki. Któregoś dnia budzi się w środku nocy i widzi przez okno samotnego psa. Nazywa go "psem, który biegnie ku gwieździe" i zakłada wyimaginowane stowarzyszenie, które ma psa odnaleźć. Nocami wymyka się z domu i szwenda ulicami uśpionego miasteczka. Jedyni ludzie, których nie dziwi jego obecność, to Stary Murarz, niegdyś pensjonariusz szpitala dla umysłowo chorych, i beznosa Gertrud, samotna jak palec sprzedawczyni pobożnych gazetek. Chłopiec bezmyślnie krzywdzi okaleczoną Gertrud, a próbując naprawić winę - krzywdzi ją w dwójnasób. Nocne wyprawy niemal przypłaci śmiercią na skutek głupiej obietnicy i chłopięcej fanfaronady.

Joel rośnie, zaczyna interesować się dziewczynami i sądzi, że już pora zobaczyć nagą kobietę. Marzenie ziści się w niezwykłych okolicznościach. Chłopiec jest uosobieniem permanentnego poczucia osamotnienia i niepewności, jakiej doświadcza dorastający szczeniak. Pozostawiony sam sobie, nie mając powiernika ani przyjaciela, bywa pomysłowy i zuchwały. Samotnie zmaga się ze szkolnym prześladowcą, wstydem, niedostatkiem, odium półsieroty i odmieńca, narażoną na szwank godnością. Nocne wycieczki wchodzą mu w nawyk. Zadaje sobie ćwiczenia charakteru i osiąga cele pokrętną, niekonwencjonalną drogą. Jest dobrym chłopcem, ale to nie ustrzeże go przed fatalnymi wpadkami.

W tomie ostatnim szkoła dobiega końca. Joel spodziewa się, że ojciec dotrzyma obietnicy, powróci do zawodu marynarza i razem wyruszą na legendarną wyspę Pitcairn, gdzie żyją potomkowie buntowników z "Bounty". Tymczasem ojciec zwleka. Aż do dnia, kiedy nadchodzi list, a w nim adres matki chłopca. A wtedy "kotwica zostaje podniesiona" - ojciec i syn podejmują wyprawę do odległego miasta w poszukiwaniu Jenny. U celu Joel pożegna się ze swoim dzieciństwem: dokona poważnego wyboru, brzemiennego w konsekwencje.

Proza Mankella jest bezkompromisowa, a on sam traktuje swoich czytelników jak dorosłych. Jedyne ustępstwo na rzecz ich młodego wieku to język - prosty, lakoniczny, na pozór wyprany z emocji. Uczuć tu się nie nazywa, one manifestują się w paradoksalnych zachowaniach Joela. Jest to książka o samotności, w której nie pada słowo "samotność". Opisywany świat nie jest przytulny. Wydaje się, że chłopiec stale marznie, niezależnie od pory roku. Buty zawsze są przemoczone, stopy zimne, wnętrze domu surowe i oschłe, posiłki monotonne, kartoflane. Tylko wyobraźnia Joela galopuje, bujna i spontaniczna. Jego skłonność do dziwactw zdradza osobowość niepodobną do innych. Umiejętność życia pod prąd, niezgoda na banał okażą się "latawcem", na którym chłopiec odfrunie.

Książka, w której wszystko, co ekscytujące, dokonuje się w głowie samego Joela, jak żadna inna oddaje opresję dorastania. Jej istotą, sednem są koszmary dzieciństwa, o których chętnie zapominamy z wiekiem. Mankell sugestywnie opisuje lęk, który się bierze stąd, że wszystko jest po raz pierwszy. Badanie świata po omacku, niewiara w siebie, poczucie odrzucenia... wszystko to było naszym udziałem, kiedyśmy mieli lat jedenaście, dwanaście, piętnaście. Z czasem zakłamujemy dzieciństwo, fałszywie kreując je na rajską dekadę beztroski. Mankell przeciwnie - nie infantylizuje dorastania, on je odziera z taniej pozłotki. Nieważne, że nigdy nie byliśmy na północy Szwecji - zapomniane uczucie młodzieńczego osamotnienia powraca do nas w miarę czytania. Cierpienie Joela, jego obawy i zawiedzione nadzieje są ponadczasowe, uniwersalne. Opisywane przez Mankella rozchwianie to nieodłączny atrybut wieku szczenięcego.

O ile inne książki adresowane do młodego czytelnika wydają się być przypisane na wyłączność do generacji nastolatków, ta czterotomowa powieść jest także prozą dla dorosłych. Banalne, chybione okładki nie oddają wyjątkowego charakteru tej tetralogii. Gorąco polecam ją do wspólnego czytania z dzieckiem. Ma szansę być zakamuflowaną międzypokoleniową rozmową o rozterkach wieku dojrzewania, o wzajemnych zranieniach. Nie ma w sobie nic z popkulturowego badziewia. A czyta się ją jak... kryminał.

Henning Mankell, Pies, który biegł ku gwieździe; Cienie rosną o zmierzchu; Chłopiec, który spał pod pierzyną ze śniegu; Podróż na koniec świata Przeł. Paulina Rosińska, Magdalena Mikołajczyk, Warszawa 2008-2010, Wydawnictwo W.A.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 5 (26/2010)