Kuszenie przechodniów

Festiwal "La Folle Journée" ("Szalone Dni") odbywa się nie tylko w Nantes i nie tylko we Francji, lecz także w Hiszpanii, Japonii, Brazylii. W tym roku po raz pierwszy zagościł w Polsce.

15.06.2010

Czyta się kilka minut

Wielki gmach w centrum Warszawy - siedziba dwóch narodowych instytucji kultury - nigdy nie tętnił życiem tak jak w ciągu kilku ostatnich dni. Sale Teatru Wielkiego-Opery Narodowej i Teatru Narodowego wypełniła zupełnie nowa publiczność, a wszystko za sprawą René Martina, francuskiego wizjonera, który od lat udowadnia, że muzyka klasyczna jest absolutnie dla wszystkich.

Europejski festiwal

15 lat temu we francuskim Nantes młody wówczas menadżer-wizjoner, René Martin, zorganizował pierwszy festiwal muzyki klasycznej w całkowicie nowej formule. Dał mu nazwę "La Folle Journée". Tak to się zaczęło. W programie znalazła się muzyka symfoniczna, kameralna, solowa. Głównie Mozart: klasycznie, na jazzowo, folkowo, w aranżacjach. Od początku miejscem centralnym, sercem imprezy jest namiot - to tam gra się nieklasycznie, lżej; można wejść bez biletu, usiąść lub tylko przystanąć, posłuchać, porozmawiać; zostać, wyjść, wrócić. To miejsce kuszenia przechodniów.

Koncerty trwają bez przerwy od rana do nocy. Bilety - tańsze od kawy w najbliższej kawiarni, a na estradach wybitni artyści obok debiutantów. Sale koncertowe i muzyka wirują. Zupełnie jak we współczesnym świecie, każdy znajdzie coś dla siebie, trzeba tylko dokonać wyboru. Zalewani informacjami, ofertami, dawno nauczyliśmy się filtrować wszystko, co w "globalnej wiosce" i "społeczeństwie spektaklu" uwodzi nas i czaruje.

Tak właśnie bez celebry i napuszenia festiwal oferuje największe skarby muzyki europejskiej w formule wywiedzionej z zasad współczesnego (globalnego) rynku.

Dziś, piętnaście lat od debiutu, "Szalone Dni" odwiedzają tysiące ludzi; festiwale odbywają się nie tylko w Nantes i nie tylko we Francji, lecz także w Hiszpanii, Japonii, Brazylii, a w tym roku po raz pierwszy w Polsce. W poszczególnych edycjach program René Martina uzupełniany jest przez pomysły lokalne; w Warszawie grali np. uczestnicy eliminacji do konkursu chopinowskiego, a także polskie zespoły folkowe, jazzowe i klasyczne.

Chopin Open

Sale gmachu przy placu Teatralnym nazwano tak, by jasne było, kto jest bohaterem festiwalu - Fontana, Delacroix, George Sand, Nohant i na zewnątrz wielki namiot - Pianopolis.

Sobota, godz. 10.45. Sala George Sand całkowicie wyciemniona, na prowizorycznej estradzie stoi tylko jeden instrument: klawesyn Neuperta, gra na nim jeden z najwybitniejszych współczesnych klawesynistów, Pierre Hanta? z Francji. Na widowni absolutna cisza, publiczność chłonie każdy dźwięk, Hanta? wznosi ją w najwyższe rejony uniesienia - w skupieniu cyzeluje misterne polifoniczne struktury, gra "Preludia i fugi" Bacha z drugiego tomu "Das Wohltemperierte Klavier". Na każdym innym koncercie za słuchanie na żywo jego gry trzeba zapłacić co najmniej dziesięć razy tyle.

Piątek, godz. 20.00. Sala George Sand. Szwedzka sopranistka Maria Keohane i belgijski zespół muzyki dawnej Ricercar Consort wykonują arie z oper Haendla. Szastają emocjami w iście barokowy, teatralny sposób - uruchamiają skrajne stany, idąc za tekstami arii i żywiołową muzyką kreują miłość, rozpacz, nienawiść.

Sobota, godz. 12.30. Sala Pianopolis (namiot). Na estradzie młody polski pianista jazzowy Mateusz Kołakowski improwizuje do tematów z Chopina: wyraziście, dynamicznie, na ostro. Widownia: dwie panie słuchają w absolutnym skupieniu, jeden pan - przeglądając poranną prasę, inna pani słucha, a na jej kolanach drzemie kilkuletnia córeczka, ktoś półgłosem rozmawia, ktoś inny wysyła sms-y i jednocześnie słucha...

120 koncertów

Piątek, godz. 21.00. Sala Delacroix. Widownia szczelnie wypełniona, na estradzie współczesny fortepian, przy instrumencie legendarna, choć w Polsce zupełnie nieznana pianistka, Zhu Xiao-Mei. Kilka lat spędziła w chińskim obozie pracy, od dawna mieszka w Paryżu, w Polsce nigdy wcześniej nie była. Słuchamy, jak gra Wariacje Goldbergowskie Bacha, robiąc z nich dźwiękowy makrokosmos: namiętność i liryzm sąsiadują z dramatem, a wszystko razem jest medytacją. Większość słuchaczy płynie na Bachowskich dźwiękach w ekstazie, uniesieniu; większość, ale nie wszyscy - ktoś szeleści torbą, ktoś inny wychodzi - to przecież 80 minut fortepianowego grania, a na koncert wejść może każdy, także ten, kto pierwszy raz w życiu słyszy muzykę Bacha.

Chopinowskie dzieła wszystkie (w Sali Pleyela), opracowania muzyki Chopina przez kompozytorów współczesnych (Regisa Campo i Zygmunta Krauze), aranżacje muzyki na najrozmaitsze składy - akordeony, harfy, chór, perkusję (m.in. Motion Trio, Kwadrofonik, Camerata Silesia). 120 koncertów... Jest w czym wybierać!

Egalitaryzm i wybór - to zatem zasada podstawowa. No i publiczność, ona jest najważniejsza - nie VIP-y i dziennikarze. Każdy, kto kupił bilet, wchodzi pierwszy: w wieczorowej sukni, w dziurawych dżinsach, t-shircie, przypadkowy przechodzień i meloman - każdy. Dziennikarze, uwaga: na "La Folle Journée" jesteśmy publicznością drugiej kategorii - w przyszłości warto zamiast akredytacji kupić bilet, nie będzie się dyskryminowanym! Takie są zasady, ale w Warszawie były akurat łamane - świecące pustką pierwsze rzędy zarezerwowano dla polskich organizatorów: Sinfonii Varsovii i pracowników Opery; miejmy nadzieję, że było tak tylko ten jeden raz.

***

Na początku minionego wieku Sergiusz Diagilew dokonał w Paryżu rzeczy wielkich: zamawiał muzykę do baletów, spotykając ze sobą artystów różnych dyscyplin - kreował i inspirował. Ideą René Martina jest przywrócenie zbiorowej świadomości muzyki dawnej.

"La Folle Journée" - czy to tylko jedna z wielu propozycji na rynku współczesnych festiwali, czy propozycja wyjątkowa, unikatowa ze względu na pole rażenia i walor edukacyjny? Najtrudniej jest przecież przekonać nieprzekonanych - czy Martinowi się uda? Na razie idzie jak burza.

Festiwal "Chopin Open. La Folle Journée - Szalone Dni Muzyki", Warszawa 11-13. 06. 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2010