Kundel nas ocali

Charakter pisma Doroty Kędzierzawskiej rozpoznać można z daleka. Posiadła ona bowiem nadzwyczajny dar opowiadania o najbardziej brutalnych stronach rzeczywistości w sposób urzekająco poetycki.

13.11.2005

Czyta się kilka minut

Piotr Jagielski (Kundel) /
Piotr Jagielski (Kundel) /

W tej rzeczywistości reżyserka odnajduje istoty najsłabsze, nieuprzywilejowane, obdarzone dziedziczną skazą. Raz jest to zapomniana przez wszystkich dziewczynka, która z rozpaczliwej potrzeby miłości porywa dwuletniego szkraba (“Wrony"), innym razem młoda kobieta, którą osamotnienie i nędza popychają do dzieciobójstwa (“Nic"). To opowieści wzięte z życia, które jedna tragiczna decyzja zamienia w historie z pierwszych stron gazet. Przez chwilę podekscytowani, szybko przechodzimy nad nimi do porządku dziennego.

Kędzierzawska każe nam się zatrzymać. Jej głos nie sprowadza się jednak do społecznego interwencjonizmu. Upominając się o “maluczkich", swoim historiom nadaje formę wysmakowaną i kunsztowną. Patrzymy na ekran zrazu podejrzliwie, nie nawykli do takiego sposobu fotografowania nędzy, brudu, nieszczęścia. Rzeźbione światłem zdjęcia Arthura Reinharta mają w sobie coś drażniącego nasze oczekiwania. Po tego rodzaju kinie spodziewalibyśmy się raczej paradokumentalnej dosłowności, drapieżnego opisu, a tymczasem otrzymujemy wizualny poemat zastygły w pięknych obrazach, nie dbający specjalnie o zwroty akcji, za to sycący się każdą liryczną chwilą. I choć znajdą się tacy, którzy pozostaną głusi na ów ostentacyjnie wysoki ton, trudno zaprzeczyć, że kino Doroty Kędzierzawskiej zajmuje w polskim kinie miejsce całkowicie odrębne.

Kluczem do najnowszego filmu twórczyni “Wron" jest jego tytuł. Właściwie wszystkie pełnometrażowe filmy reżyserki mogłyby być zatytułowane tym jednym słowem - “Jestem". Kędzierzawska każdym niemal ujęciem upomina się o swego bohatera, walczy o jego tożsamość i podmiotowy status.

Tym razem chodzi o chłopca, który ucieka z domu dziecka. Jego tułaczka ma smak tym bardziej gorzki, że tam, “na wolności", nikt na niego nie czeka. Rozrywkowa mamusia nie ukrywa swojej irytacji, a potem zobojętnienia losem chłopca. Aby przeżyć, musi on więc włamywać się do piwnic, zbierać złom, szukać życzliwości u obcych. Zamieszkuje na opuszczonej barce. Ot, bezpański, bezimienny kundel, niepotrzebny nikomu. Żyje chwilą, pozbawiony przeszłości i przyszłości. A wokół rozbuchana złota polska jesień - bolesny kontrapunkt dla surowej, beznamiętnej opowieści.

Dzieje się w niej niewiele, wszystko jest patrzeniem, cierpliwą obserwacją zmagań bohatera z osamotnieniem i powszechną niełaską. Niewiele też pada słów, a muzyka Michaela Nymana, sławnego kompozytora znanego z filmów Greenawaya czy “Męża fryzjerki" Patrice’a Leconte’a, ma w sobie prostotę i stosowną dyskrecję.

“Jestem" to film zrobiony z wyczuciem i umiarem, nie przejaskrawiający rzeczywistości. Niemniej prawda o niej jest szorstka. Świat dorosłych jest światem zdegenerowanym i zimnym. Dorośli bez żalu topią nikomu niepotrzebne kocięta, a swoje smutki próbują utopić w alkoholu. Dlatego tak zdumiewa i zawstydza nas postać Kundla. U Kędzierzawskiej, nie po raz pierwszy zresztą, właśnie dzieci próbują ocalać resztki człowieczeństwa. Jakby na przekór wszystkiemu i wszystkim. Kundel w poklejonych taśmą butach, wykradający chleb ze sklepowej witryny, staje się postacią heroiczną, przerastającą mimo swoich jedenastu lat wszystkich wokół, całą beznadzieję obskurnego polskiego przedmieścia, gdzie kiedyś miał pecha się urodzić.

Dziecięca samotność nie jest jednak domeną tylko patologicznych rodzin. Kędzierzawska wprowadza postacie dwóch dziewczynek z dobrego domu. Jedna, o wyglądzie aniołka, okaże się szybko jego przeciwieństwem. Za to jej nie grzeszącą urodą młodsza siostra o przezwisku Kuleczka stanie się dla Kundla jedyną przyjaciółką i towarzyszką zakazanych zabaw. U Kędzierzawskiej zawsze na pierwszym planie były typy z lekka łobuzerskie, nieokiełznane w dziecięcej energii, ale zarazem wzruszająco czyste. Pozostawione samym sobie, próbują wymyślić swoje życie całkowicie po swojemu. Tak jest i tym razem.

“Jestem" to film w każdym detalu wykreowany, przemyślany, skończony, a jednak nie pozostawia nas obojętnymi. Świadomy wybór metody nie zagłuszył pierwotnego krzyku, z którego wyrosła historia “Kundla". Kędzierzawska, jak mało który twórca w polskim kinie, posiada nie tylko wrażliwe serce, ale także wrażliwe zmysły. Temat, który mógłby spokojnie wypełnić dwudziestominutową etiudę, nabrał głębi ostrości, przyoblekł się w spójny kształt. Banalny z pozoru temat z gazetowych raportów stał się treścią jednego z nielicznych filmów polskich ostatnich lat, którego nie musimy się wstydzić.

“JESTEM". Scen. i reż.: Dorota Kędzierzawska, zdj.: Arthur Reinhart, muz.: Michael Nyman, wyst.: Piotr Jagielski, Agnieszka Nagórzycka, Edyta Jungowska, Janusz Chabior, Basia Szkałuba, Paweł Wilczak i inni. Prod.: Polska 2005. Dystryb.: Kino Świat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2005