Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najpierw ostrzeżenie: całość, na którą przyjdzie jeszcze poczekać, liczy ponad półtora tysiąca stron. Proszę się jednak nie przerażać: to się czyta wspaniale! Węgierskie późne ogniwo wielkiej europejskiej tradycji powieściowej jest prawdziwym odkryciem – docenione już w kilku krajach, dzięki upartym staraniom świetnej tłumaczki dotarło i do nas.
Teraz o autorze: w wydanym za Peerelu zarysie historii literatury węgierskiej Bánffy (1873-1950) jest nieobecny, choć znalazło się miejsce dla wyklętego emigranta Máraiego. A chodzi nie tylko o wybitnego pisarza, ale też niebywale wszechstronną osobowość twórczą. Potomek siedmiogrodzkiego rodu arystokratycznego i dziedzic ogromnego majątku, w tym zamku w Bonchidzie i miejskiego pałacu w Kolozsvarze (Klużu), nie tylko pisał, ale też malował i komponował, był reżyserem i scenografem. No i zajmował się polityką – był ministrem spraw zagranicznych w latach 1921-22 – oraz działalnością społeczną w Siedmiogrodzie (Transylwanii), który po I wojnie przypadł Rumunii. Ostatnie lata spędził w nędzy, czekając, by władze rumuńskie pozwoliły mu wyjechać do Budapesztu i zmarł wkrótce po przyjeździe na Węgry.
Trylogia siedmiogrodzka ukazała się w latach 1934-40 i jest rozległym freskiem portretującym schyłek węgierskiej świetności czasu dualistycznej monarchii: od lat 1904-06 (tom I) do wybuchu wielkiej wojny. Tytuły kolejnych tomów nawiązują do biblijnej przestrogi, słów „mane, tekel, fares”, które miały się pojawić na ścianie pałacu króla Baltazara. Bo rzeczywistość, tak szczegółowo i tak zmysłowo odmalowana przez pisarza – ach, te bale, polowania, wyścigi i romanse, zwykle nieszczęśliwe – też znajduje się u progu końca. Dwaj bohaterowie „Policzonego”, kuzyni Bálint Abády i Laszló Gyerőffy, młodzi, zamożni, przystojni i wykształceni, nie są tego świadomi, a Abády, który zgodził się posłować do parlamentu, nie wie tak naprawdę, jakie reguły rządzą światem polityki.
Jest to więc trochę elegia – jak „Marsz Radetzky’ego” Josepha Rotha, bardziej jednak ostrzeżenie. Przed naiwnością, brakiem wyobraźni, samozadowoleniem, a i populizmem. Proza o wielu rejestrach, w której są humor i ironia, wyczucie psychologii postaci, a przede wszystkim wrażliwość na urodę świata.
Miklós Bánffy, Trylogia siedmiogrodzka tom I. Policzone
Przełożyła Irena Makarewicz. Officyna, Łódź 2023, ss. 644.