Ksiądz Michał na wojnie

Oto historia o nawróceniu na tradycję. I bezsile instytucji.

19.10.2020

Czyta się kilka minut

 / ŁUKASZ CYNALEWSKI / AGENCJA GAZETA
/ ŁUKASZ CYNALEWSKI / AGENCJA GAZETA

Ksiądz Michał Woźnicki poglądy ma wyraziste. O papieżu Franciszku mówi: „W historii Kościoła byli papieże heretycy”. O ostatnim soborze: „To zamach na Kościół”. O współczesnej mszy: „Trucizna dla katolickiej wiary. Lepiej na nią nie chodzić”. O uchodźcach: „Współcześni Hunowie”. O liberalizmie: „Śmiertelna choroba. Jest grzechem”. O ojcu Rydzyku: „Sieje w Polsce protestantyzm”.

Generał salezjanów wyrzucił go z zakonu. – To zemsta za to, że bronię katolickiej wiary – uważa ks. Michał. Poznańscy salezjanie chcą go usunąć z klasztoru. Gdy odmówił wyprowadzki, poszli do sądu. To bodaj pierwszy w Polsce proces o eksmisję księdza.

KAZANIE O ŻYDACH

„To, co jest nam dzisiaj podane jako dialog, to nie jest dialog w ramach Kościoła katolickiego z Żydami. Tylko dialog Żydów z Żydami. Ci, którzy się nam jawią jako przedstawiciele strony katolickiej, to nie katolicy, to są Żydzi. I oni dialogują z samymi sobą. Bo katolik z Żydem nie ma jak dialogować. Musi się przed nim bronić”.

Disco polo i Pavarotti

Nawrócił się w piwnicy. Pomiędzy stertą węgla i słoikami po kapuście leżała oprawiona w czarne płótno gruba księga. Otworzył, w rękach trzymał stary mszał z roku 1907. Wertował pożółkłe kartki: Chrystus na krzyżu, obok Matka Boża i apostoł Jan, bogato zdobione inicjały, staranny druk, wszystko po łacinie.

Porównał z nowym mszałem, którego używał do odprawiania współczesnej mszy. W starej liturgii tajemnica, misterium, prawdziwa katolicka wiara. A w obecnej czysty protestantyzm. Zrozumiał, że przez kilkanaście lat tkwił w błędzie, był jak heretyk. Gdy przekonał się do starej mszy (kapłan celebruje ją po łacinie, twarzą zwrócony do tabernakulum, plecami do wiernych), poczuł się, jakby z disco polo poszedł na koncert Pavarottiego. Złożył ślub, że nowej mszy więcej nie odprawi. Diabelstwa się nie tknie.

KAZANIE O KORANIE

„I znalazłbyś tysiąc katolików, którym by podstawiono Koran. Może by na niego nie napluli, bo to tak jakoś nieładnie. Ale nie pocałowaliby nigdy. A on tak! Oni by wiedzieli. A on jako papież nie. Czemu? Bo głupi liberał”.

Po bułki w sutannie

Po zakupy do Żabki chodzi w sutannie – księdzu, który broni wiary przed zakusami modernizmu, nie wypada nosić świeckiego stroju.

W średnim wieku, w okularach. Kulturalny. Ciepły, miły głos. Czasem go podnosi. Jak wtedy, gdy na byłego przełożonego polskich salezjanów wydzierał się na cały kościół: „Kozi synu!”, „Gnoju!”. O bracie z zakonu powiedział: „Łysy grubas”. „Tchórzliwy pachołek” – to o biskupie kaliskim Edwardzie Janiaku. Nie za to, że krył księży pedofilów. Ale że poszedł do sądu w garniturze i pozwolił sędziemu zwracać się do siebie „pan”.

Przełożeni już kilka lat temu zakazali mu „głoszenia Słowa Bożego, czyli przedstawiania wiernym w imieniu Kościoła, »w co należy wierzyć i co trzeba czynić dla chwały Bożej i zbawienia ludzi«”. Zakaz ma za nic. Kazania rozpowszechnia na YouTubie. Ma za to wiernych zwolenników. Kilkanaście osób. Przychodzą na jego msze, chodzą z nim na pielgrzymki, przynoszą obiady. Nazywają siebie „obrońcami tradycji katolickiej”.

KAZANIE O PEDOFILII

„Ksiądz winien iść pod osąd Kościoła i kościelnego sądu. Bo tak kazała katolicka wiara: budować takie instytucje, łącznie z więzieniami dla księży. Bo mimo wszystko ten, który tej zbrodni dokonał, to jest ksiądz, jest wyświęcony. I w związku z tym karanie jego nie idzie na linii: to taki sam śmiertelnik jak ja. Bo tak myśli liberał, nigdy nie katolik. Nie jesteśmy równi wobec prawa”.

Piątką do nieba

Patrzą z portretów. Młodzi, chłopcy właściwie jeszcze. Cała piątka w marynarkach, pod krawatami. Przed każdym znicz. Obok księga, do której można ­wpisać pobożną prośbę albo podziękowanie. Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski byli przed wojną wychowankami oratorium księży salezjanów przy ulicy Wronieckiej w Poznaniu.

Oratoria to rodzaj świetlicy, pomysł księdza Jana Bosko. W połowie XIX w. chodził po Turynie, spotykał włóczących się bez celu wyrostków – bez szkoły, bez pracy. Dał im dach nad głową, zajęcie, mogli się uczyć. Tak powstało Towarzystwo Salezjańskie, które zajmuje się młodzieżą. Założyciel propaguje nowoczesny jak na tamte czasy model wychowania: zakazuje kar cielesnych, nie prawi morałów. „Żadne kazanie nie jest bardziej skuteczne od dobrego przykładu” – powtarza Bosko.

Salezjanie to jeden z najliczniejszych zakonów na świecie. Prawie sto lat temu przybyli do Poznania. Dostali gotycki kościół po dominikankach na rogu Masztalarskiej i Wronieckiej. Garną się do nich starsi i młodsi chłopcy z okolicy. Rano służą do mszy, po południu odrabiają lekcje, grają w ping-ponga, ganiają za piłką. „Mój drugi dom”, będą mówić.

Jóźwiak, Kaźmierski, Kęsy, Klinik i Wojciechowski też przychodzą. Gdy Poznań zajmują Niemcy spod znaku swastyki, konspirują – salezjanie zaszczepili im patriotyzm. Gestapo wszystkich wyłapie, nazistowski sąd skaże na śmierć. „Do zobaczenia w niebie” – piszą ołówkiem ostatnie słowa do bliskich. W więzieniu w Dreźnie jest 24 sierpnia 1942 r. Za chwilę kat zaprowadzi ich na gilotynę. Najstarszy ma 23 lata, najmłodszy nie skończył 20. Jan Paweł II ogłosi ich błogosławionymi. „Poznańska Piątka”, mówią o nich poznaniacy.

Oratorium już nie ma. W domu zakonnym mieszkają studenci. Kościół na Wronieckiej popadł w zapomnienie. Podobno salezjanie mieli nawet przebąkiwać, że gdyby nie kult „Poznańskiej Piątki”, oddaliby świątynię. Głośno zrobiło się znów pięć lat temu – na Wroniecką przyjechał ksiądz Woźnicki.

KAZANIE O JANIE PAWLE II

„Dlaczego święty od zaraz? Dlaczego otworzył różne granice czy wiele granic? Papież przyjaciel wszystkich ludzi. Wszystkich? Nie tylko ludzi, ale papież, który jest gotowy okazać przyjaźń wobec tego wszystkiego, za czym ten człowiek stoi, który jest jego przyjacielem. Wprost: papież wszystkich ideologii, wszystkich religii, wszystkich wyznań”.

Wymodliła babcia

To babcia Stanisława miała wymodlić wnuka księdza. Tak uważa siostra Michała Woźnickiego. Urodzony w 1966 r. w Ostrowie Wielkopolskim wnuk idzie jednak po maturze do wojska (służba była obowiązkowa), studiuje prawo. Na trzecim roku czyta „Miłość i odpowiedzialność”, książkę Karola Wojtyły. „Być czystym znaczy: mieć »przejrzysty« stosunek do osoby drugiej płci” – pisze przyszły papież. Po lekturze Michał zrywa z dziewczyną, idzie do seminarium.

Kilka lat później. Leży krzyżem na posadzce świątyni. Za chwilę będzie przyrzekał biskupowi „cześć i posłuszeństwo”. Tak 20 lat temu diakon Michał Woźnicki został księdzem. Posłuszeństwo przyrzeka też zakonnym przełożonym.

Pracuje w salezjańskiej parafii na Dolnym Śląsku, w Irlandii uczy się angielskiego, w Sudanie głosi ewangelię czarnoskórym plemionom na południu, prześladowanym przez muzułmański rząd z północy, w Rzymie studiuje i oprowadza pielgrzymów po katakumbach. Wraca do kraju: Wrocław, Środa Śląska, wreszcie Marszałki pod rodzinnym Ostrowem – to tutaj znajdzie stary mszał.

Marszałki to miejsce wyjątkowe: w czasach stalinowskich więziono w klasztorze bp. Antoniego Baraniaka, też salezjanina, bliskiego współpracownika prymasa Wyszyńskiego. Salezjanie mają tu parafię, ale nie są jej w stanie utrzymać. Latem 2015 r. oddają ją księżom diecezjalnym. A ksiądz Woźnicki przyjeżdża na Wroniecką. Z życiową misją.

KAZANIE O EKUMENIZMIE

„Ekumenizm to jest diabelska pułapka dla Kościoła, żeby nie napiętnował heretyków. Przez co daje możliwość heretykom nawrócić się i zbawić. I każdy papież, każdy biskup, który prowadzi dni ekumeniczne, tak naprawdę nie miłuje Boga i bliźnich. Bo sobie dał zamknąć gębę”.

Plecami do wiernych

Księdza Michała nie ma na świecie, gdy w Watykanie kardynałowie i biskupi debatują, jak odnowić Kościół, żeby był zrozumiały dla współczesnego świata. Jedna z decyzji: trzeba uprościć liturgię. Kościół rezygnuje ze starego mszału. Zamiast łaciny – języki narodowe. W miejsce dotychczasowych ołtarzy, stojących przy ścianie – nowe, na środku prezbiterium, przypominające stół. Stojący zaś przed tabernakulum kapłan, który szepce pod nosem niezrozumiałe modlitwy, ma odwrócić się w stronę wiernych.

Rewolucja nie wszystkim się podoba. Francuski arcybiskup Marcel Lefebvre po staremu celebruje nabożeństwa plecami do wiernych, po łacinie, zakłada Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X. Żeby zostawić następców, w 1988 r. wyświęca czterech biskupów. To wbrew kościelnym przepisom – biskupów mianuje tylko papież. Jan Paweł II nie ma wyjścia: ekskomunikuje francuskiego arcybiskupa.

W Bractwie rozłam: tradycjonaliści, którzy chcą być wierni papieżowi, zakładają Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra. Zostają przy tradycyjnej mszy, ale nie uznają schizmy Lefebvre’a. Dlatego za patrona obierają apostoła Piotra – każdy kolejny papież to jego następca.

– Łamistrajki – zżyma się na nich Woźnicki.

A lefebryści robią swoje. I choć Benedykt XVI zdejmie z nich kościelną klątwę, polscy biskupi zakazują chodzić na ich msze. Ksiądz Michał też ma do nich pretensje: – Nie potrzebują takiego księdza jak ja.

KAZANIE O KUBIE KATOLIKU

„A Kuba katolik, jakby nie rozerwał szat, jakby nie wziął szabelki – Prać, Panie Jezu? Prać! Łby ciąć? Ciąć! – toby podczas rewolucji soborowej w bazylice Świętego Piotra padł. A głupi polski episkopat nie! I głupi polscy księża nie!”.

Kronika walki

Tak więc pięć lat temu ksiądz Woźnicki przyjeżdża do Poznania. Przywozi ze sobą stary mszał, który znalazł między węglem i słoikami po kapuście. Zaczyna walkę o powrót dawnej mszy.

3 sierpnia 2015: na ołtarzu stawia krzyż. Przełożony krzyż zdejmuje. Kłócą się.

Październik: na Wroniecką przyjeżdża współpracownik generała salezjanów. Woźnicki wygarnia mu, że głosi heretyckie kazania. Doradca generała wysłał go na badania psychiatryczne. Ksiądz Michał: – Zaczęto mnie traktować jako czubka.

15 maja 2016, uroczystość Zesłania Ducha Świętego: Woźnicki wytyka w kazaniu, że jego salezjańscy współbracia słuchają spowiedzi albo zbierają tacę w strojach cywilnych, a powinni w sutannach. Prosi Ducha Świętego, żeby obronił Kościół „przed zeświecczeniem”. Przełożeni zakazują mu odprawiania samodzielnie mszy, czytania ewangelii, głoszenia kazań. – Zostałem wyrzucony z kościoła jak pies – mówi.

Sierpień: w Licheniu uczy się odprawiać mszę trydencką.

Październik: zgromadzenie wysyła Woźnickiego do sióstr urszulanek w Sokolnikach pod Poznaniem – ma być kapelanem. Jedna z sióstr wyciąga rękę po komunię, ksiądz odmawia, hostię podaje jej do ust. Nie podoba mu się, że zakonnice przyjmują komunię na stojąco. Kupuje klęcznik – chce go podarować pod choinkę, żeby wszyscy klękali do komunii. Siostry prezentu nie chcą. Po sześciu tygodniach wraca do Poznania.

Grudzień: na powitanie słyszy, że nadal nie może sam odprawiać mszy ani głosić kazań. Wolno mu tylko stać przy ołtarzu, gdy nabożeństwo celebruje inny ksiądz. Woźnicki się nie zgadza. Odprawia mszę trydencką w swojej celi. Składa ślub, że nowej mszy więcej nie odprawi.

Czerwiec 2017: na Wroniecką przyjeżdża z Rzymu generał salezjanów. Woźnicki żali mu się, że współbracia oskarżają go o chorobę umysłową. Prosi o przywrócenie mszy trydenckiej w kościele. Tłumaczy, że taką odprawiał ksiądz Bosko, do takiej służyła „Poznańska Piątka”.

Lipiec: idzie pieszo do Częstochowy. Z intencją, żeby stara msza wróciła na Wroniecką.

4 sierpnia: jest zgoda, msza trydencka znów może być sprawowana codziennie na Wronieckiej. Odprawia ją ks. Woźnicki. O szóstej rano. Przychodzi po kilka osób.

– Przywrócono ją na zasadach suweniru – mówi. – Jako jedną z atrakcji Starego Miasta, na którą przyjdą wierni i dadzą pieniądze. Nie liczono się, że msza święta w tradycyjnym rycie rzymskim wiąże się z powrotem kapłana do nauczania, którego Kościół się trzymał przez dwa tysiące lat.

21 grudnia: salezjanie wywieszają na drzwiach kościoła kartkę, że mszy trydenckich na Wronieckiej nie będzie. Ksiądz Michał ma jechać do salezjanów w Marianówce, pod czeską granicę. Nie jedzie.

22 i 23 grudnia: Woźnicki odprawia na chodniku, pod drzwiami kościoła, na walizce.

24 grudnia, Wigilia: odprawia w holu klatki schodowej klasztoru. Za ołtarz służy mu pianino.

Sierpień 2018: czyta list z Rzymu: „z powodu uporczywego nieposłuszeństwa prawnym nakazom przełożonych” generał salezjanów wyrzuca go ze zgromadzenia. Nie wolno mu odprawiać mszy, nie może też mieszkać w domu zakonnym. Zakazami się nie przejmuje: odprawia u siebie, nabożeństwa umieszcza na YouTubie, domu nie opuszcza. – Jestem salezjaninem. Złożyłem śluby wieczyste – mówi.

30 września–1 października: z grupą zwolenników jedzie z pielgrzymką „tradycji katolickiej” do Gietrzwałdu na Warmii. W czasie zaborów miała się tam objawić Matka Boża.

Czerwiec 2019: dostaje wezwanie do sądu w sprawie opuszczenia domu salezjanów. Mówi: – Nie wyrzucili moich rzeczy, bo rozszedłby się medialny smród, że jest tu prześladowany ksiądz.

6 września: w poznańskim sądzie rozpoczyna się rozprawa o eksmisję.

28 września: pierwsza pielgrzymka księdza Michała i jego zwolenników do sanktuarium maryjnego w podpoznańskich Tulcach. Modlą się „o przywrócenie mszy świętej w tradycyjnym rycie rzymskim” w kościele przy Wronieckiej. W tej intencji pielgrzymować będą w każdą ostatnią sobotę miesiąca. Dziesięć kilometrów pokonują pieszo. Z drewnianym krzyżem.

20 marca 2020: pustymi ulicami Poznania (z powodu epidemii) prowadzi drogę krzyżową. Mówi o zarazie, która od pół wieku (tyle czasu sprawowana jest nowa msza) toczy Kościół.

25 marca: „Nakazujemy natychmiastowe zlikwidowanie pomieszczenia noszącego znamiona nielegalnie utworzonej, prywatnej kaplicy i zakazujemy sprawowania tam mszy świętej oraz jakichkolwiek innych sakramentów” – pisze do ks. Woźnickiego w imieniu abp. Stanisława Gądeckiego bp Grzegorz Balcerek. Metropolita poznański nakazuje Woźnickiemu „zlikwidowanie tabernakulum” i zabrania „przechowywania Najświętszego Sakramentu”.

Ksiądz Woźnicki odpowiada biskupowi w kazaniu: „Czy mam być heretykiem jak ty, tchórzem jak ty, zaprzańcem Boga i Kościoła jak ty?”.

12 kwietnia, Wielkanoc: podczas procesji rezurekcyjnej chce wnieść monstrancję z Najświętszym Sakramentem do kościoła, ale drzwi są zamknięte. – Salezjanie zamykają przed Panem Jezusem drzwi na klucz – mówi.

24 maja: po zakończeniu mszy na dziedzińcu salezjanów interweniuje policja, ponieważ funkcjonariusze dostali zgłoszenie, że kilkanaście osób modli się bez maseczek. Ksiądz Woźnicki tłumaczy, że nie zakładają masek, bo „mdleją”.

27 sierpnia: tym razem ks. Woźnicki sam wzywa policję i pogotowie – po tym, gdy jeden z salezjanów miał wtargnąć do kaplicy w czasie mszy, zabrać z pulpitu mszał i rozpylić wśród uczestników nabożeństwa gaz.

KAZANIE O NOWEJ MSZY

„Chcemy ofiary mszy świętej, a nie posoborowej, żydowsko-protestanckiej uczty na chwałę piekła i jego aniołów. Jedyna wiara, która daje zbawienie, to święta katolicka wiara, która szerzy się w tym świecie przez sprawowanie ofiary mszy świętej w tradycyjnym rycie rzymskim”.

W celi wojownika

Jezus przybity do krzyża, Jan Bosko z małym chłopcem, ojciec Pio. Jest też Matka Boża z Dzieciątkiem na jednym ręku, różańcem w drugim – zasiadła na półksiężycu, który wieńczy kopułę meczetu. Pod obrazem: „Maryjo, Pogromicielko islamu i wszelkich herezji, módl się za nami!”.

Tak wygląda kaplica-cela, w której ks. Woźnicki odprawia trydenckie msze. Ołtarz zrobił sam. Tabernakulum ktoś mu podarował. Monstrancję kupił za pieniądze, które zebrał w Gietrzwałdzie. Ciasno. Dla wiernych kilka krzesełek. Jest klęcznik, którego nie chciały urszulanki.

Więcej osób uczestniczy w nabożeństwach zdalnie. Msze transmitowane są na stronie internetowej księdza Woźnickiego – wobroniemszy.pl. Tytuły zakładek jak z podręcznika sztuki wojennej: „Walka o Mszę Świętą”, „Patroni walki”. Wśród tych ostatnich arcybiskup Lefebvre. Ksiądz Michał sam bywa nazywany przez swoich zwolenników „wojownikiem”.

KAZANIE O WALCE Z HERETYKAMI

„Upraszam łaskę dla tych odważnych mężów Bożych, którzy muszą przyjść, kiedy padnie gong, padnie salwa, Bóg da znak, Matka Najświętsza da znak, że domaga się od nas czegoś więcej. Czynu i przelania krwi, by odbić Kościół z rąk herezji i heretyków”.

Ksiądz na wokandzie

Do sądu idzie w sutannie, z brewiarzem. Przed rozprawą klęka pod drzwiami kościoła, odmawia różaniec, prosi o „miłosierdzie Boże dla sądu”. – Idę z radością – uspokaja wiernych. Na korytarzu modlą się głośno.

Na sali sądowej oznajmia, że nie będzie odpowiadał na pytania, jeśli sędzia będzie zwracał się do niego „przez pan”. Żąda, żeby mówił: „ksiądz”. Sędzia będzie używał formy „pozwany”. Następnie ks. Woźnicki oświadcza: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Chciałbym przeprosić Pana Boga za grzech współbraci, którzy sprawę należącą do Kościoła kierują przed urząd wysokiego sądu”.

Twierdzi, że pozew jest bezzasadny, bo w domu przebywa jako zakonnik, a ze zgromadzenia został wydalony nieprawnie. Przełożony zaś nigdy nie domagał się od niego zapłaty za czynsz.

Rozprawę można obejrzeć na YouTubie. Nagrywał ktoś ze zwolenników ks. Woźnickiego. Kamera kilka razy pokazuje dobrze skrojony garnitur przełożonego i eleganckie lakierki.

Proces się wlecze. – Nawet hieny dziennikarskie przestały się interesować – zauważa po trzeciej rozprawie ks. Woźnicki. Czwarta miała się odbyć 29 kwietnia. Przełożono ją z powodu epidemii.

We wrześniu ksiądz Michał dostaje pismo, że sąd zamierza ogłosić wyrok na posiedzeniu niejawnym. Odwołuje się: chce, żeby sąd prowadził dalej postępowanie i uwzględnił wydarzenia w domu zakonnym z ostatnich siedmiu miesięcy. Jest dobrej myśli: – Nade mną czuwa Pan Bóg.

KAZANIE O OBRONIE ŻYCIA

„Jeżeliby za zabicie dziecka poczętego istniała groźba kary śmierci, kobieta nie zgodzi się na podżeganie do zabójstwa, nie pójdzie do ginekologa, żeby jej zabił dziecko, bo się boi tego zapisu, że kara śmierci ją czeka i lekarza, który tego dokonał”.

Jesteśmy sektą

W domu zakonnym salezjanów wiszą wielkie kartki opatrzone tytułem „Cechy sekt”. Poniżej fragmenty książki „Sekty w Polsce a młodzież”. Autor, ks. Władysław Nowak, pisze: „Najbardziej wyróżniającą się cechą sekt jest gorliwość, z jaką członkowie prowadzą działalność rozpowszechniającą swe koncepcje. Wierząc, że tylko oni znają wyłącznie prawdę o Bogu i o jedynym posłaniu, które świat »pragnie« usłyszeć i bez którego jest »skazany na zagładę i potępienie«. Wysuwają oni twierdzenie, że prawdziwe zbawienie można znaleźć zostając ich członkiem i w ten sposób akceptując ich wierzenia. Lider wspólnoty staje się guru sekty i on sam zaczyna mieć przeświadczenie o swojej wyjątkowości”.

Ksiądz Woźnicki skomentuje to w kazaniu z rozbawieniem: „Jedna rzecz jest znamienna, że w zasadzie z punktu, który mówi: »tylko oni uważają, że mają prawdę«, wynika, że całe chrześcijaństwo jest sektą. No i tak jest prawdziwie. Żydzi tak nazywali chrześcijan. I dla Żydów dalej nią jesteśmy”.

I na poważnie: „Przestrzegają owi salezjanie przed samym sobą? Do salezjanów stosują się te zasady, o których piszą? Który złodziej pisze: uważajże, ja złodziej? A jeśli kierowane są do ciebie, to co masz z tego rozumieć? Że przez pięćdziesiąt lat poddany byłeś praniu mózgu. Że ci, którzy przedstawiali ci się jako wzorce, nie stawali jako wzorce świętego Kościoła”.

Chciałem spytać salezjanów, czemu to wywiesili. Nie chcieli rozmawiać.

KAZANIE O KORONAWIRUSIE

„Ogłoszono nam powszechną zarazę czy powszechną epidemię strachu? Bo tego drugiego możemy być pewni: powszechnej epidemii strachu – mogę się zarazić, mogę zarazić ciebie – wsianego w cały świat”.

Ksiądz przesłuchuje policjantów

Policja dostaje zgłoszenie, że uczestnicy nabożeństwa majowego, które ks. Michał odprawia na podwórku, nie mają maseczek. Przyjeżdża dwuosobowy patrol.

– Proszę zdjąć maskę, żebym zobaczył pana twarz. Inaczej mam pana za zbrodniarza, za przestępcę – Woźnicki nakazuje jednemu, potem drugiemu funkcjonariuszowi. Policjanci opuszczają maski. Duchowny wita się z nimi przez podanie ręki. Każe ściągać rękawiczki. Egzaminuje:

– Kto zgłosił interwencję?

– Nie wiemy.

– Aha, to tak panowie na „kto nie wie” przyjeżdżają?

– Nas wysyła dyżurny – tłumaczy policjant.

– A dyżurny wie? To proszę zadzwonić do niego i zapytać – ksiądz wskazuje stanowczo palcem.

Podchodzi do polowego ołtarza i pomaga składać ministrantowi sprzęt liturgiczny.

– Panowie na mszy świętej już dzisiaj byli czy będą? – przepytuje dalej funkcjonariuszy. Wraca do maseczek.

– Pan wie, że pan się zatruwa wydechami swoimi?

– Jest rozporządzenie ministra i musimy tego pilnować.

– A jakby ten minister kazał panu na głowie stać, też pan będzie stał? Albo jak będzie kazał, żeby do interwencji pan spodnie zdjął, to pan zdejmie?

– To jest moja strefa intymna.

W końcu daje dojść policjantom do głosu. Sam odpowiada za wiernych, że nie nakładają maseczek, bo mdleją. Policjanci spisują dane księdza, odchodzą.

– Idźcie z Bogiem – żegna ich Woźnicki.

Nagranie z interwencji robi furorę na Facebooku. Rzecznik poznańskiej policji tłumaczy się, że funkcjonariusze „działali taktownie”. Internauci naśmiewają się: „Osobę świecką pewnie powaliliby na glebę”. „Gazu i pałek zabrakło?”.

KAZANIE O OJCU RYDZYKU

„Radio Maryja i Telewizja Trwam. O 21 jest Apel Jasnogórski, potem jest coś tam, a potem są filmy. Jakie to są filmy? Wszystko to protestancki chłam. Nie znajdziesz tam eucharystii, nie będzie Matki Najświętszej, będzie zredukowana wiara. Ojciec Rydzyk za to odpowiada! Liberał z obżartą gębą, że sieje nam w Polsce protestantyzm”.

Nieme psy

Msza zaczyna się o szóstej, ale mam być kwadrans wcześniej. Jestem pierwszy. Chwilę potem zjawia się starsze małżeństwo. Przyjechali spod Poznania. Są codziennie.

– Żeby usłyszeć prawdę – tłumaczy ona.

– Ksiądz mówi czasem ostro – odzywa się on. – Ale tak trzeba.

Przyszły jeszcze trzy inne kobiety. Od razu zauważają, że jestem nowy. Dzwony wybiły szóstą. Niecierpliwimy się. Po prawie dwóch kwadransach słychać klucz w zamku.

– Wcześniej było tak, że jak zaspałem, to wierni modlili się przed drzwiami kościoła – ksiądz zaczyna tyradę. – A wy stoicie tutaj jak nieme psy! Proszę iść do domu, ksiądz sam mszę odprawi.

Wszyscy patrzą po sobie. Klękają na chodniku przed kościołem, mówią na głos różaniec. „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario” po łacinie. Po polsku po każdej dziesiątce: „O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami”.

Zjawia się ksiądz. – Gdybym nie słyszał, że się modlicie, odprawiłbym sam.

Prowadzi do swojej kaplicy. Kobiety nałożyły na głowy chusty, jak na audiencji u papieża.

– Trzy lata ćwiczony scenariusz i niezdany egzamin – ksiądz wraca do incydentu sprzed mszy. – Salezjanie naprawdę walczą z mszą świętą, żeby tu nie wróciła. Nuncjusz, arcybiskup i inni. Z ich strony to nie jest zabawa, to jest walka. A jeszcze mają po swojej stronie prawdopodobnie papieża. Jaką siłę stanowimy? Tylko taką, jeżeli oprzemy się o Pana Boga, o Matkę Najświętszą.

Komunia tylko do ust – ksiądz na rękę nie udziela. „Ite missa est” – słyszę wreszcie formułkę na zakończenie.

Za szybko się ucieszyłem. Jeszcze „Godzinki do Matki Bożej”, „Kiedy ranne wstają zorze”, „Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa”. Wszystko na klęczkach. Ledwo wytrzymuję.

Zgadza się na rozmowę. Mówię, że pisuję do „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego”. – Ścieki – ocenia.

Ale częstuje kawą w eleganckiej filiżance, sadza w najlepszym fotelu. Opowiada ze szczegółami, jak w piwnicy znalazł stary mszał i jak oczy mu się otworzyły; o tym, jak przełożeni go źle traktują, o wyższości mszy trydenckiej nad posoborową. Pokazuje obraz Maryi Pogromicielki Islamu (kolaż zrobiony ze starego proporca maryjnego ze współczesnymi elementami). Dostał od „pobożnych Polaków” z Salzburga.

– Wykonali go, gdy przez to mozartowskie miasto przechodzili współcześni Hunowie. Wierzą, że to Matka Boża ich uratowała przed nachodźcami, którzy poszli dalej – opowiada. Ma na myśli uchodźców, którzy w 2015 r. uciekali z ogarniętej wojną Syrii.

Siedzę do południa. Ksiądz zaprasza na mszę, gdybym kiedyś miał ochotę. Przeprasza, że nie zrobił śniadania.

KAZANIE O WYBORACH

„Głosuję na Jezusa. Nie ma Go na liście. Nie idę”.

Szaweł czy Paweł

Na drugi dzień ksiądz ma wątpliwości, czy dobrze zrobił, że ze mną rozmawiał. Rozterkami dzieli się z wiernymi. „Mógłby służyć piekłu, mógłby służyć niebu”, charakteryzuje mnie w kazaniu.

Nie zdradza, dla kogo pracuję. „Bo byście z krzesełek pospadali”. Ale daje mi szansę, nie przekreśla: „Być może Szaweł, który stanie się Pawłem”. ©

Fragmenty kazań i wypowiedzi księdza Michała Woźnickiego pochodzą ze strony wobroniemszy.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2020