Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prawicę poparło, według wstępnych wyników, około 45 proc. wyborców, co daje jej absolutną większość w parlamencie, natomiast socjalistów około 29 proc.; to ich najgorszy wynik od 30 lat. Powodem nieuchronnej porażki lewicy był kryzys gospodarczy nękający Hiszpanię, w której bezrobocie osiągnęło już rekordowy w strefie euro poziom ponad 21 proc. Coraz więcej Hiszpanów nie jest w stanie spłacać hipoteki i w konsekwencji jest wyrzucanych na bruk, a ruch "Oburzonych", sprzeciwiających się "władzy banków", jest tam niezwykle silny.
Choć więc prawicowi politycy tryumfują, to równocześnie zdają sobie sprawę, że zadanie stojące przed nimi nie jest proste, i wręcz przestrzegają przed nadmiernymi oczekiwaniami. Lider Partii Ludowej i przyszły premier Mariano Rajoy przyznał, że choć zaczyna pracę dla Hiszpanii już od następnego dnia, to podchodzi do tego z pokorą. Trudno się dziwić: Hiszpanie dali prawicy szansę, ale tak naprawdę nie wiadomo, co można z kryzysem zrobić. Już odchodzący rząd Zapatery wprowadzał oszczędności i reformy, ale nie na wiele to się zdało. W efekcie, gdy to właśnie gospodarka jest sprawą numer jeden, wszystkie inne kwestie - jak sprawy obyczajowe, stosunki z Kościołem, rozliczenie z przeszłością po wojnie domowej z lat 1936-39 - czyli to wszystko, czym intensywnie zajmowali się socjaliści, zostało w tej chwili odsunięte na daleki plan.
Nowy rząd będzie musiał nie tylko uchronić Hiszpanię przed wizją upadku, która co chwila wywołuje panikę na rynkach, ale także przywrócić Hiszpanom wiarę w siebie, którą kryzys skutecznie im odebrał. I to, być może, będzie zadanie najtrudniejsze.