Królestwo klasy średniej

Życiowy umiar, dbałość o rodzinę, przywiązanie do tradycji: biedermeier żyje w nas.

05.03.2018

Czyta się kilka minut

Rekonstrukcja saloniku mieszczańskiego, wystawa „Biedermeier” w Muzeum Narodowym w Szczecinie / ROBERT STACHNIK / MUZEUM NARODOWE SZCZECIN
Rekonstrukcja saloniku mieszczańskiego, wystawa „Biedermeier” w Muzeum Narodowym w Szczecinie / ROBERT STACHNIK / MUZEUM NARODOWE SZCZECIN

Na biedermeierze długo ciążyło odium. Nawet dziś bywa on utożsamiany z oportunizmem, ciasnotą poglądów i wszelkim wstecznictwem. Nieprzypadkowo. Zaczęło się bowiem od żartu prawnika Ludwiga Eichrodta oraz lekarza Adolfa Kussmaula, którzy stworzyli postać Weilanda Gottlieba Biedermeiera, skromnego nauczyciela wiejskiego i poety. Jego utwory w latach 1854-57 publikowali na łamach monachijskiego pisma satyrycznego „Fliegende Blätter”.

Już samo nazwisko, złożone ze słów „bieder” i „meier” miało podkreślać przeciętność i pospolitość poety. „Biedermeier to tyle co »kołtun«, »filister«, »drobnomieszczanin«, a w najlepszym przypadku »poczciwota«” – podkreśla Jacek Kubiak we wprowadzeniu do wydanej przez kilkoma laty ciekawej antologii tekstów „Spory o biedermeier”. Równie niewyrafinowane były same utwory, powstające – jak drwili Eichrodt i Kussmaul – w czasach, w których Niemcy „jadły, piły, tworzyły poezję i trawiły w cieniu garnków z kiszoną kapustą”. Żart dobrze się przyjął i mianem biedermeieru zaczęto określać – na poły nostalgicznie, na poły prześmiewczo – dekady „małej stabilizacji” między końcem wojen napoleońskich a Wiosną Ludów. Czasem dostrzeżono też inne oblicze biedermeieru: jest on pierwszą samodzielną manifestacją klasy społecznej – mieszczaństwa – która zaczyna odgrywać kluczową rolę w nowoczesnych czasach. A sam termin „biedermeier” jest dziś używany nie tylko dla określania sztuki, ale też literatury i muzyki, a nawet stylu życia i obyczajowości.

Wartości bliskie

W Muzeum Narodowym w Szczecinie (w innej wersji wystawa była wcześniej prezentowana w Muzeum Narodowym w Warszawie) można zobaczyć dzieła najwybitniejszych twórców ­biedermeieru – powstałe w latach 1815-48 w Europie Środkowej i Północnej. Są tu meble, tkaniny, porcelana i szkło, wyroby złotnicze i ubrania, ilustracje książkowe i dziecięce zabawki. Biedermeier nie był jednak wyłącznie przejawem gustu mieszczańskiego. Trafił do arystokratycznych pałaców i ziemiańskich dworów. Jego początki odnaleźć można w rezydencjach Berlina, Monachium czy Wiednia, a jednym z najważniejszych architektów doby biedermeieru był Joseph Kornhäusel, pracujący z cesarskiego polecenia w podwiedeńskim Baden, dziś określanym mianem Biedermeierstadt.

Autorom wystawy udało się – to jest ich największe osiągnięcie – pokazać ówczesny styl życia, nawyki i obyczaje. Poprzez obrazy, rysunki, rzemiosło opowiedzieć o pełnionych wówczas rolach społecznych, o pracy i życiu codziennym. Niewiele było okresów, w których sztuka tak wiernie, bez specjalnych upiększeń przedstawiała ludzi swego czasu i ich sposób życia. Portretowani przez Jana Chruckiego, Bonawenturę Dąbrowskiego czy Aleksandra Kokulara, w swych schludnych, prostych ubraniach wydają się aż nadto zwyczajni, powszechni, ludzcy. Była to twórczość propagująca wartości uznawane wtedy za bliskie, jak rodzina. To jej poświęcano wiele czasu i chętnie przedstawiano. Ceniono też intymność, celebrowanie drobnych, zwykłych czynności, jak w obrazie „Hafciarka” Kerstinga, chyba najpiękniejszym na tej wystawie. Uderza w tych wszystkich obrazach precyzja w oddaniu detali, dopracowanie nawet najmniej, zdawałoby się, istotnych szczegółów. To dziwny realizm, jakże bliski XX-wiecznym jego wcieleniom, z nową rzeczowością z lat 20. i 30. na czele.

Była to też epoka, w której po raz pierwszy tak bardzo dowartościowano rolę dziecka. Stało się ono ważną częścią życia – stąd niezliczone portrety dzieci, czasami trochę naiwne, ale próbujące oddać ich odrębny świat. Jednak, co istotniejsze, dzieci stają się ważnym odbiorcą. Dla nich specjalnie powstają ilustrowane książki i zabawki czy też miniaturowe meble, których świetne przykłady można zobaczyć na wystawie.

Nowy styl życia

W dobie biedermeieru kształtuje się wreszcie styl życia, który przetrwa kolejne dekady. Więcej, wydaje się dziś bardzo współczesny. Chodzi nie tylko o stosunek do dzieci, ale też o poczucie wspólnotowości, stosunek do ziem ojczystych, lokalny patriotyzm. Cenione stają się nie tylko odległe kraje, lecz to, co bliskie. Masowo powstają widoki współczesnych miast, ale również ważnych obszarów przyrodniczych. Modne staje się zainteresowanie własną przeszłością. Georg Dehio, jeden z najwybitniejszych historyków sztuki, podkreślał nawet, że wiek XIX „powierzył sam siebie nowemu duchowi, duchowi historii”. Powstaje nowoczesna turystyka i rekreacja oraz – dobrze nam znany – przemysł pamiątkarski: m.in. uzdrowiskowe szkła, pamiątkowe litografie i plakiety, albumy z zabytkami.

W dobie biedermeieru dokonała się jeszcze jedna znacząca zmiana. Był to pierwszy styl, dla którego – jak twierdzi część badaczy – tak ważna była wygoda i funkcjonalność. „Antidotum na ograniczenia i represje systemu metternichowskiego szukano w sferze domowej idylli – kultywowano życie rodzinne, ceniono ład, komfort i przytulność w sposobie urządzania wnętrz” – podkreślają Anna Kozak i Agnieszka Rosales Rodríguez, współtwórczynie wystawy.

Zmieniły się sposoby dekorowania wnętrz. Porzucono bogate zdobienie ścian, ozdobne stiuki i plafony. Jednak przede wszystkim zmieniły się meble, ich konstrukcja, sam sposób myślenia o materiale, z którego je wykonywano. Podstawą była funkcjonalność. Ceniono prostotę. Z upodobaniem korzystano z jasnego drewna owocowego i liściastego. Dekoracje ograniczano często do minimum. I to meble do dziś są symbolem biedermeieru.

Rzemiosło tamtych czasów, zwłaszcza meblarstwo, miało wpływ na sztukę XX w. Ogromne znaczenie miała zorganizowana w 1896 r. wielka wiedeńska wystawa biedermeieru. Naznaczyła ona myślenie młodych artystów o projektowaniu i znacząco określiła styl tamtejszej secesji, jakże odmienny w swym umiarze od jej paryskiego czy brukselskiego wydania. Umiar i sposób wykorzystania materiałów wpłynął później na twórców art déco, ale też twórców z kręgu Bauhausu, którzy do dziś w znacznej mierze wyznaczają sposób myślenia o designie.

W dobie biedermeieru doszło do jeszcze jednej rewolucyjnej zmiany. Michael Thonet opracował sposób produkcji mebli z giętego drzewa. Jego słynne krzesła „tonety” nie tylko stały się symbolem – do dziś – funkcjonalizmu i zmieniły sposób myślenia o konstrukcji mebli, ale też dały początek produkcji masowej. Innej rewolucyjnej zmiany dokonał Joseph Ulrich Danhauser. W założonym przez niego w 1804 r. wiedeńskim zakładzie Etablissement für alle Gegenstände des Ameublements oferowano pełne wyposażenie domów, poczynając od mebli, przez tkaniny i dywany, po szkło i wyroby z brązu. Wszystko powstawało według projektów Danhausera. Klienci mogli wybierać projekty z katalogu, w którym było m.in. 153 modele krzeseł, 56 sof, 179 rodzajów żyrandoli i 124 draperii, i otrzymywali gotowe produkty. Fabryka działała do 1838 r. Zainteresowanie jej ofertą było tak duże, że powstały filie w Grazu i Budapeszcie, a styl propagowany przez Danhausera na trwałe zagościł w mieszczańskich (i nie tylko) domach w całym Cesarstwie Austriackim. Porównanie z Ikeą, jakiego użyli twórcy wystawy, wydaje się całkiem zasadne.

Biedermeier jako postawa

Ramy wystawy wyznaczają ważne daty: kongresu wiedeńskiego i Wiosny Ludów. Biedermeier to epoka – zwłaszcza w tej części Europy – Klemensa von Metternicha, wybitnego austriackiego polityka, rzecznika legitymizmu, współtwórcy osławionego Świętego Przymierza, sojuszu władców powołanego nie tylko do zwalczania dążeń niepodległościowych, ale w ogóle reform konstytucyjnych na kontynencie. Metternich pragnął zaprowadzić porządek polityczny, ale także ideologiczny w Europie po czasie francuskiej rewolucji i wojen napoleońskich. W samej Austrii wprowadził rządy policji, cenzurę i nadzór władz nad wieloma dziedzinami życia.

Metternichowski ład przetrwał przez ponad trzy dekady. Nieustannie był zresztą kwestionowany. W tym przecież czasie m.in. trwały walki o niepodległość Grecji (1821-32), powstawały kolejne konflikty wokół konstytucji w Hiszpanii, wybuchła rewolucja belgijska 1830 r. i powstanie listopadowe. Ostateczny jego kres – i koniec rządów samego Metternicha – przyniosła Wiosna Ludów. Sam biedermeier przetrwał w różnych wcieleniach dłużej. W Polsce – jako „styl dworkowy” – na całe dekady określił wygląd szlacheckich siedzib. Samo mieszczaństwo porzuciło dawny umiar na rzecz rozmaitych stylów historycznych, eklektycznych stylizacji, kolejnych wcieleń gotyku, renesansu czy rokoka. Jednak biedermeier to nie tylko styl, określony projekt estetyczny, ale też postawa. Ten wymiar jest szczególnie interesujący.

Biedermeier był – jak pisała Dobrochna Ratajczakowa – lekiem na romantyzm. Porzuceniem nadmiaru emocji. Pracowitość, oszczędność, dbałość o rodzinę, ale też przywiązanie do tradycji i wartości religijnych, codzienny patriotyzm – to biedermeierowski ideał. Doba biedermeieru – jak pisze Claudio Magris – to rezygnacja z patosu, życiowy umiar, powrót do indywidualistycznych wartości czy spokój ducha, ale także przywiązanie do wspólnoty, jej obyczajów i tradycji. To życiowa postawa, która dalece wykracza poza ramy tej jednej epoki. Nie przypadkiem biedermeier był przywoływany w niemieckich sporach w latach 20. i 30. jako antidotum na ideologiczne szaleństwa tego czasu, ale bywał też kluczem do interpretacji powojennych Niemiec czasów kanclerza Adenauera.

Warto jednak dobrze przemyśleć dziedzictwo biedermeieru, bo to w tym czasie powstał zespół cech mieszczańskich, potem wielokrotnie lekceważonych, postponowanych czy wyszydzanych. A to przecież mieszczaństwo, w późniejszym wcieleniu zaś warstwa średnia, wywiązująca się ze swoich obowiązków wobec społeczeństwa i państwa, stało się, obok liberalnej demokracji, filarem współczesnego zachodniego państwa.©

Biedermeier – Szczecin, Muzeum Narodowe, wystawa czynna do 15 kwietnia 2018 r. (w innej wersji była wcześniej prezentowa w Muzeum Narodowym w Warszawie), kuratorzy: Dariusz Kacprzak, Anna Kozak i Agnieszka Rosales Rodríguez.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2018