Królestwo Boże, czyli co?

Łatwego życia swoim zwolennikom Jezus nie obiecuje. Nie dlatego jednak, że lubi, kiedy ludzie klepią biedę.

22.06.2010

Czyta się kilka minut

Sam jej przecież nie znosił i robił wszystko, łącznie z cudami, by człowieka z nieszczęścia wyrwać, gdyż bieda, jaka by nie była - materialna, duchowa, psychiczna - nie jest najwłaściwszym środowiskiem życia i rozwoju człowieka. Nie w biedzie Pan Bóg znajduje upodobanie, skoro Jego życzliwość wyraża się w obfitości chleba, wina i oliwy.

Skoro pokój, bezpieczne granice, jednym słowem dobrobyt - jest znakiem Bożej życzliwości, to trudno przyjąć, że to z ręki Boga mamy zarówno szczęście, jak i nieszczęście.

Z tego jednak nie wynika, że Jezus, a więc i Jego wyznawcy, mogą robić wszystko, co im się żywnie podoba, byleby sobie zapewnić jak najdłuższe i dostatnie życie przy jak najlepszym zdrowiu. Czasami trzeba poświęcić wszystko, zostawić, wyzbyć się nie tylko tego, co się ma, ale "opuścić ojca i matkę" i ruszyć przed siebie, bywa, że w nieznane. A że tam, gdzie idziemy, a nawet już po drodze, mogą inni ludzie obrać nas z pieniędzy, że trud tej drogi pozbawi nas zdrowia, to akurat nie wina Boga. Jego Syn mówi wyraźnie, że towarzysząc Mu, niekoniecznie musimy dorobić się majątku. On nie gwarantuje żadnej taryfy ulgowej.

Nie znaczy to jednak, że wszystkich nas Bóg wiedzie na męczeństwo, że zaraz spadnie na nasze karki miecz, ugodzi nas kula, zapłonie pod nami stos. Pole, które mamy zaorać i obsiać, nie musi być polem walki, polem krwi, wymagającym nie lada jakiej odwagi. Chodzi o sprawy codzienne, powszednie. Na przykład: co wybrać? Ma człowiek nieprzeciętny talent do nauki, ale równie wielkie zdolności do biznesu, co więc wybrać? Dalsze studia, doktorat, uniwersytet, pracę naukową - czy bank, oczywiście z perspektywą na fotel dyrektorski czy, a niech tam, samego prezesa? Tam pensja i tu pensja, z tą różnicą, że ta nasza profesorska ma się nijak do prezesowskiej.

Być może dla kogoś innego jest to dylemat pozorny, ale nie dla chrześcijanina, który wierzy, że jest dzieckiem Boga. Dorosłym, choć wciąż dorastającym, a więc takim człowiekiem, który świadomie i dobrowolnie z Bogiem współpracuje przy nigdy niekończącym się stwarzaniu świata. Skoro bowiem Bóg i ludzie traktują świat jako swój dom, to byłoby nonsensem mniemać, że poświęcać się dla tego świata jest marnowaniem życia, bo przecież i tak ten świat skazany jest na zagładę.

Jeśli zatem rozglądamy się za Bogiem, czyli szukamy Jego królestwa i chcemy do Boga dołączyć, to najpewniej znajdziemy Go tam, gdzie dzieją się, tworzą się, powstają rzeczy nowe, o których jeszcze nikt nie słyszał i których, tym bardziej, nikt nie widział. Szukając Bożego królestwa w ten sposób, znajdziemy je wtedy zarówno w tzw. świecie chrześcijańskim, jak każdym innym. Wszędzie tam, gdzie nam zaświta cokolwiek z prawdziwie dobrej piękności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2010