Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Około dwudziestu osób, w tym prawdopodobnie siedmioro Polaków, zginęło w ataku terrorystycznym na muzeum Bardo w Tunisie. Kilkadziesiąt osób jest rannych.
Muzeum Bardo, słynące m.in. z rzymskich mozaik, jest obowiązkowym punktem na liście turystów odpoczywających w Tunezji. Co roku odwiedza je kilkaset tysięcy osób. Znajduje się w samym centrum miasta, obok budynków parlamentu. Właśnie takie sąsiedztwo mogło się przyczynić do tego, że strzały zamachowcy skierowali na autobusy pełne turystów. Celem mieli być raczej obradujący parlamentarzyści. Jednak ostatecznie uzbrojeni mężczyźni zaatakowali turystów, z których część z zginęła na miejscu (ich liczba wciąż nie jest ostatecznie potwierdzona), część była przetrzymywana jako zakładnicy. W szturmie tunezyjskiej policji napastnicy zginęli, trwają poszukiwania ich wspólników. Przyjmuje się, że odpowiedzialność za atak ponoszą dżihadyści.
Śmierć turystów w muzeum Bardo jest tragedią osób, które przypadkiem znalazły się w złym miejscu o złej porze. Nie był to zamach tak precyzyjnie przygotowany, jak atak na paryską redakcję „Charlie Hebdo”. Nie można jednak powiedzieć, że zamachu w Tunezji nikt się nie spodziewał. Wręcz przeciwnie – należało sądzić, że jest on kwestią czasu.
Wprawdzie sytuacja w Tunezji, licznie odwiedzanej przez turystów, jest nieporównywalnie lepsza niż w Syrii czy Libii, ale i tak aktywni są tam skrajny islamiści. Jak podaje BBC, w 2013 roku w wyniku ich ataków śmierć poniosło ponad 20 osób. W tym zamachowiec samobójca, który wysadził się na zatłoczonej plaży w kurorcie Sousse – wtedy nikt poza nim nie zginął, ale można przypuszczać, że plan był inny. Jednocześnie policja udaremniła próbę wysadzenia się w powietrze innego mężczyzny – przed grobowcem prezydenta Habiba Burgiby w mieście Al-Munastir na północnym wschodzie kraju. W ubiegłym roku śmiertelny bilans sięgnął 45 osób, w tym – jeszcze przed zamachem w muzeum – zginęło ich już 23.
Choć nie ustalono jeszcze tożsamości zamachowców, i żadna organizacja nie przyznała się do zamachu, to jednak radość wyrażają przedstawiciele Państwa Islamskiego (IS). Tunezyjczycy stanowią zresztą sporą część zagranicznych ochotników dołączających do IS w Syrii – ocenia się, że w szeregach dżihadystów walczy ich już ponad trzy tysiące. To więcej niż np. Saudyjczyków.
Atak jest ciosem dla nowego tunezyjskiego laickiego rządu - który przejął władzę po ubiegłorocznych wyborach. Porażkę w nich poniosła islamska Partia Odrodzenia, rządząca krajem po rewolucji Arabskiej Wiosny. Choć sama uważana za umiarkowaną, nie była raczej stanowcza w kontrolowaniu bardziej radykalnych islamistów w kraju, wśród których znalazły się grupy uznawane za terrorystyczne. Obecny rząd ma też kłopot z samą Al-Kaidą, z którą walczy na pograniczu z Algierią. Zamach w muzeum może świadczyć o rosnących wpływach w Tunezji Państwa Islamskiego lub innych radykalnych organizacji nawołujących do dżihadu. A to z kolei może oznaczać zagrożenie dla stosunkowo udanej transformacji tego państwa po Arabskiej Wiośnie.
Nie może więc dziwić, że nie tylko rodacy ofiar z zachodnich krajów są w szoku. Wstrząśnięci są także Tunezyjczycy. Zwłaszcza, że skierowanie broni przeciwko przypadkowym turystom nie zdarzyło się tam od ponad 10 lat – ostatni raz w 2002 r. w zamachu bombowym, do którego przyznała się Al-Kaida, zginęło 19 osób. „To krytyczna chwila w naszej historii, i definiujący moment dla naszej przyszłości” – powiedział premier Habib Essid. W centrum miasta przeciwko terroryzmowi protestują ludzie, wołając „Tunezja jest wolna, precz z terroryzmem”. We czwartek mają się ponownie zebrać parlamentarzyści – tym razem nie w budynku parlamentu, ale w muzeum Bardo. Wbrew prawdopodobnym intencjom zamachowców, tragiczne wydarzenia mogą nie tyle zachwiać stabilnością kraju, ale okazać się katalizatorem dalszych demokratycznych przemian w Tunezji.