Kosmate myśli

Jak ukazać świętą grzesznicę? Połączyć energię seksualną z symbolami wierności i czystości. A w końcu... namalować orgazm.

05.09.2017

Czyta się kilka minut

Guido Cagnacci „Pokutująca Magdalena”, XVII w., Galleria Nazionale d’Arte Antica, Rzym /  / DOMENA PUBLICZNA
Guido Cagnacci „Pokutująca Magdalena”, XVII w., Galleria Nazionale d’Arte Antica, Rzym / / DOMENA PUBLICZNA

Jako pierwsza zobaczyła Chrystusa po Zmartwychwstaniu. Apostołka Apostołów. U schyłku średniowiecza, gdy jej kult był bardzo rozwinięty, może nawet widziano w niej mistyczną Oblubienicę Chrystusa i personifikację Kościoła [zob. „Tajemnice Marii Magdaleny” z „TP” 16/2017]. Identyfikowana z byłą prostytutką, jest także świętą o największym „ładunku erotycznym”.

Najpopularniejszy w średniowieczu zbiór żywotów świętych, „Złota legenda” Jakuba de Voragine’a, podaje informację, że po Wniebowstąpieniu Chrystusa „Maria Magdalena, chciwa niebiańskiej kontemplacji, udała się do dzikiej pustelni, gdzie pozostała nieznana nikomu przez 30 lat (...) Codziennie tedy, gdy zbliżała się pora każdej z siedmiu godzin kanonicznych, aniołowie unosili ją w powietrze i wtedy własnymi uszami słyszała pochwalne śpiewy niebiańskich zastępów. (...) nasycona ową słodką ucztą (...) nie pragnęła już żadnego ziemskiego pokarmu” (tłum. J. Pleziowa).

Z tego XIII-wiecznego opisu wynika, że – wbrew późniejszej tradycji – Maria Magdalena na pustyni nie pokutuje. Nie jest skruszoną grzesznicą: jej grzechy zostały odpuszczone, a ona sama dostępuje za życia niebiańskich rozkoszy. Izolacja nie ma tu charakteru umartwienia – przeciwnie, Magdalena jest prototypem zakonnicy, która z radością odcina się od świata, by w życiu kontemplacyjnym odnaleźć połączenie z Bogiem. Ekstaza, której dostępuje, przypada wszak na godziny kanoniczne. Przez ostatnie 30 lat życia Magdalena bytuje już w zasadzie w przestrzeni niebiańskiej: anielskie śpiewy zastępują jej pożywienie i wodę.

To właśnie w tym momencie, w chwili mistycznej ekstazy w objęciach aniołów, najczęściej ukazywano ją w późnogotyckich ołtarzach. Najdziwniejsze jednak dla współczesnego widza może być to, że w owych przedstawieniach Maria Magdalena jest... włochata! Ma na sobie „kombinezon” z włosów. Porośnięta wszędzie, poza twarzą, dłońmi i stopami; zazwyczaj dochodzą do tego bezwłose kolana, jak się domyślamy, wytarte od klęczenia. Część wizerunków pozostawia bez włosów również nagie piersi Magdaleny – to już osobny wątek, ewidentnie z podtekstem erotycznym. Na włochatość Marii Magdaleny składa się bowiem kilka różnych aspektów i znaczeń.

„Św. Maria Magdalena unoszona przez anioły”, prawe skrzydło dyptyku fundacji gdańskiej rodziny Winterfeldów, ok. 1430–1435, Muzeum Narodowe w Warszawie / WIKIPEDIA.ORG

Po pierwsze, wszystko wskazuje na to, że do późnogotyckich wizerunków Marii Magdaleny wkradł się motyw z opowieści o innej świętej – Marii Egipcjance. Miała ona być grzesznicą, która dla odpokutowania win umartwiała się na pustyni i przez lata jej ubrania rozpadły się w proch. W niektórych wersjach legendy znajdziemy informację, że jej nagość okrywały długie włosy... Oczywiście inną kwestią jest „płaszcz” z długich włosów wyhodowanych na głowie, a inną – owłosienie całego ciała. Wbrew pozorom dla odbiorcy średniowiecznego „włochatość” Marii Magdaleny mogła mieć podtekst erotyczny!

Róża bez pajęczyny

Powiedzmy od razu: owłosienie nie było nigdy elementem wpisującym się w europejskie kanony urody. Średniowieczne kobiety nie były (a przynajmniej nie powinny być) „zarośnięte”. Mamy na to dowody w zachowanych tekstach i obrazach. Piękne niewiasty ukazywano jako smukłe i delikatne istoty o białej, gładkiej skórze. Sposoby na depilację odnajdziemy w traktatach zwanych „Trotula”, przypisywanych lekarce Trocie, która miała żyć w Salerno w XI w. I nie chodzi tu tylko o usuwanie owłosienia z kończyn. Jak czytamy w XIII-wiecznej „Powieści o Róży”:

„Niech dba, jak grzeczne dziewczę, aby

Izba Wenery czystą była.

Niewiastą przecież jest roztropną,

Niech pajęczynę więc usuwa,

skubiąc ją, paląc albo goląc,

Tak, by i mech tam nie pozostał”.

(tłum. M. Frankowska-Terlecka, T. Giermak-Zielińska).

Nie ulega wątpliwości, że Maria Magdalena miała być piękna – rysy twarzy, złocistość włosów oraz kształty jej ciała w średniowiecznych przedstawieniach wpisują ją idealnie w ówczesne kanony doskonałej urody. Nie zapominajmy także, że w średniowieczu stosowano platońskie założenie, iż piękno uosabia dobro. Święte były zawsze urodziwe, a złoczyńcy, np. oprawcy Chrystusa, ukazywani byli często w karykaturalnych ujęciach. Skąd zatem taki zgrzyt: piękna i święta, a jednak – włochata?

Dzikość serca

Pamiętajmy: Maria Magdalena to nie doskonała postać, ale święta-grzesznica. Grzeszność łączono z cielesnością: jej uroda nie stanowiła tylko potwierdzenia świętości, przypominała także o niemoralnej przeszłości. Jeśli miała być prostytutką, to dbanie o kuszący wygląd musiało być elementem jej zawodowego życia.

Udając się na pustkowie, Magdalena odcina się jednak od cielesności. Nie tylko nie je i nie pije, ale także pozwala swemu ciału „zarosnąć”. Tak zresztą powinny postępować zakonnice, odwracające się od doczesnego świata.

Jednakże późnośredniowieczny odbiorca przedstawień włochatej Magdaleny miał też inne skojarzenie. Oto w dawnej sztuce często pojawiały się przedstawienia tzw. dzikich ludzi – w całości włochatych, wyglądających jak Chewbacca z „Gwiezdnych wojen”. Najczęściej byli to mężczyźni. Kudłaci dzicy ludzie zdobili marginesy średniowiecznych rękopisów, zazwyczaj ukazani jako walczący albo przynajmniej uzbrojeni w prymitywną broń (np. maczugę), ewentualnie molestujący jakąś niewiastę.

Dzicy ludzie wywodzą się z tradycji starożytnych – na ich plemię miał się natknąć w czasie jednej z wypraw Aleksander Macedoński (warto podkreślić, że romanse rycerskie, których był bohaterem, cieszyły się niezwykłą popularnością w średniowieczu). Niewątpliwie półzwierzęcego, żyjącego w lasach dzikusa można wiązać z mitologicznymi postaciami Sylena, Pana czy satyrów. Dziś powiedzielibyśmy, że to kwestia testosteronu: z dzikością łączy się nie tylko włochatość, ale też agresja i popęd seksualny.

Uważa się zatem, że dzicy ludzie w sztuce średniowiecznej uosabiali nieokiełznane popędy, zarówno w aspektach cielesności, jak w kwestiach emocjonalnych. Zdarzały się także przedstawienia dzikich kobiet. Równie włochate, ukazywane były głównie w kontekście macierzyństwa: z owłosionymi dziećmi, czasami karmionymi nagą piersią. Bo piersi dzikich kobiet nie były owłosione (jak w niektórych przedstawieniach Marii Magdaleny), co mogło mieć podtekst erotyczny, a zarazem związane było z karmieniem licznego potomstwa, podkreślało zatem aspekt płodności.

Mistrz E.S. „Dzika kobieta z jednorożcem”, (karta do gry), 2. poł. XV w. / BRITISH MUSEUM

W niektórych późnogotyckich dziełach odnajdziemy też motyw dzikiej kobiety z jednorożcem. To mityczne zwierzę symbolizuje czystość – według legendy mogło być złapane jedynie przez dziewicę. Jest to jednak także uosobienie miłości szlachetnej i wiernej. Być może mamy zatem do czynienia z przedstawieniem harmonii pomiędzy pozornie sprzecznymi aspektami: miłości czystej i wzniosłej oraz cielesnego pożądania.

W tym kontekście możemy zinterpretować postać włochatej Marii Magdaleny. Jest ona dziką kobietą – w przeszłości oddawała się cielesnym popędom. W tekstach religijnych na jej temat znajdziemy zmysłowe określenia: płonącej miłości do Chrystusa, rozpalenia miłością. Mówiąc wprost: średniowieczne źródła posługują się tu językiem charakterystycznym dla świeckich romansów. Włochata Maria Magdalena jest zatem jak dzika kobieta z jednorożcem: przepełniona seksualną energią, ale oddająca się ideałom wierności i czystości. Trzeba także zauważyć, że sama mistyczna ekstaza jawić się może jako doznanie o charakterze erotycznym – a Magdalena miała doświadczać jej siedem razy dziennie!

Ewa, Pandora... Ecclesia?

Czasy nowożytne przyniosły zmianę ikonografii św. Marii Magdaleny. Z obrazów zniknie słoiczek wonności, a pojawi się czaszka – symbol przemijania, towarzyszący melancholijnej pokutnicy. Naga Magdalena w grocie na pustyni zastąpi Magdalenę unoszoną przez anioły.

Nie jest to jednak tylko prosty zwrot w kierunku aspektów pokutniczych (co wpisuje się w treści sztuki kontrreformacyjnej po Soborze Trydenckim). Interesującym kontekstem może tu być przechowywany w Luwrze obraz Jeana Cousina starszego (ok. 1550 r.). Przedstawia nagą kobietę w pejzażu (w pozie charakterystycznej dla wizerunków Wenus), opierającą się o czaszkę i sięgającą ku ozdobnemu naczyniu. Nie jest to jednak Magdalena. Na obrazie widnieją słowa: „EVA PRIMA PANDORA”. Mamy zatem do czynienia z przedstawieniem biblijnej Ewy, która jednocześnie jest (jako sprawczyni grzechu pierworodnego) określona jako „pierwsza Pandora”. Otwiera naczynie ze złem, czego konsekwencją będzie śmierć. Dodatkowo gałązka z owocem w dłoni kobiety nawiązuje do zakazanego jabłka z rajskiego drzewa. Nagość i skojarzenie z Wenus tłumaczą istotę grzechu pierworodnego, osadzając go w kontekście cielesności. Wszystkie te aspekty przejdą do ikonografii Marii Magdaleny.

Jean Cousin Starszy „Eva Prima Pandora”, ok. 1550, Muzeum Luwr, Paryż / DOMENA PUBLICZNA

Nie możemy jednak zapominać, że Magdalena to święta, a nie uosobienie zła – być może zatem należałoby zobaczyć ją jako „nową Ewę”? To określenie zazwyczaj przysługuje Matce Bożej. Przez pierwszą Ewę przyszedł grzech, przez Marię zaś, czyli przez „nową Ewę”, przychodzi na świat zbawienie. Jednocześnie Chrystus określany był jako „nowy Adam”, czego dowodem może być Krucyfiks Slackera (dzieło Wita Stwosza, w kościele Mariackim w Krakowie). Ukrzyżowany Chrystus nie ma tam pępka – prawdopodobnie dlatego, że jest „nowym Adamem”, a Adam pępka mógł nie mieć, gdyż się nie urodził. Skoro Chrystus to „nowy Adam”, to jako „nową Ewę” możemy rozumieć Jego Mistyczną Oblubienicę, czyli Ecclesię – personifikację Kościoła. W tej roli mogła również wystąpić Maria Magdalena.

Erotyzm Oblubienicy

Czy zatem Maria Magdalena na pustyni opłakuje dawne grzechy, czy raczej jest Oblubienicą płaczącą z tęsknoty za Oblubieńcem? Warto zauważyć, że wiele barokowych obrazów ukazujących pokutującą Magdalenę przedstawia ją w pozie personifikacji Melancholii: z opuszczoną głową wspartą na dłoni. Melancholia wiązana była m.in. z „chorobą miłosną”. Miały na nią cierpieć młode kobiety, a lekiem na tę przypadłość miało być małżeństwo...

Nie ma co ukrywać – nowożytne przedstawienia Marii Magdaleny były jednoznacznie erotyczne: naga lub półnaga kobieta (już nie owłosiona!) ukazywana jest często jako zapłakana, a także w pewien sposób uległa, co niewątpliwie pobudzało wyobraźnię wiernych. Interesującym przykładem jest tu obraz Guida Cagnacciego (1663 r., Galleria Nazionale d’Arte Antica w Rzymie). Przeżywająca ekstazę Maria Magdalena trzyma co prawda atrybuty pokutnicy (choć czaszkę umiejscowiła specyficznie), ale zasadniczo mamy do czynienia z przedstawieniem kobiety przeżywającej orgazm.

Guido Cagnacci „Pokutująca Magdalena”, XVII w., Galleria Nazionale d’Arte Antica, Rzym / DOMENA PUBLICZNA

Dualizm Magdaleny można więc przełożyć na dualizm moralny zagadnienia erotyzmu. Z jednej strony cielesność może być grzeszna, z drugiej seksualność nierozerwalnie związana jest z miłością, a ta z kolei odnosi się do Boga. Jest od Niego dana i do Niego prowadzi. Odniesienie do związku Oblubieńców i metafora płodności przez stulecia budowały obraz relacji Chrystusa i Kościoła, zaś religijne wizje mistyków często przypominały doznania o charakterze erotycznym. Wszystko to spotyka się w osobie Marii Magdaleny: rozpalonej miłością do Chrystusa, przeżywającej ekstazę w swojej pustelni. W końcu nawet największy grzesznik może się nawrócić i w efekcie doświadczyć orgazmicznej rozkoszy zbawienia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absol­wentka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor historii sztuki, medie­wistka. Ma na koncie współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (wykłady m.in. dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Otwartego AGH, licznych… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2017