Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na pierwszą wizytę w Centrum Nauki Kopernik, jeszcze przed oficjalnym otwarciem, poszedłem odpowiednio uzbrojony - zabrałem aparat fotograficzny, statyw i swoją najstarszą latorośl, dziewięcioletnią Weronikę. Już po pierwszych 10 minutach w centrum wiedziałem, że zabranie statywu i aparatu było wielkim błędem, bo w takim miejscu trzeba mieć obie ręce wolne.
Centrum skorzystało z rad Alfreda Hitchco-
cka, który podał niezawodną receptę na zatrzymanie uwagi widza: zaczynamy od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć. W hallu centrum wita nas robot, z którym za pomocą dotykowego panelu można uciąć dłuższą pogawędkę. Weronika wsiąkła na dobre, ale przyznam, że ja też miałem dużo frajdy, bo robot cytuje fragmenty filmów. Mnie spodobał się cytat z "Seksmisji" o tym, że "Kopernik była kobietą", Weronice bardziej przypadła do gustu "Hakuna matata, to znaczy: nic nie szkodzi" z "Króla Lwa". Córka przykleiła się do robota na dobre pół godziny i trudno ją było ruszyć dalej.
A niech nawet zepsują
A było naprawdę warto. Całkiem niedawno odwiedziłem z dzieciakami Muzeum Techniki w warszawskim Pałacu Kultury. To było trudne doświadczenie, bowiem trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Przesuwaliśmy się po cichu, porozumiewając szeptem. Jednak w sali z ekspozycją sponsorowaną przez Lego najmłodszemu Antkowi puściły nerwy i dotknął wielkiej kompozycji z klocków. Natychmiast zmaterializowała się strażniczka, która grożąc palcem poinstruowała kulącego się za moimi plecami Antosia: "Ale nie dotykamy klocuszków". Z całej wyprawy dzieciaki najlepiej wspominały jazdę kolejką podmiejską, którą dojeżdżaliśmy do Centrum.
W CNK wystarczy przez chwilę przyglądać się eksponatowi i też natychmiast materializuje się strażnik w czerwonej koszulce - przyłóż ucho tutaj, usłyszysz jak metalowe rurki przenoszą coraz wyższe dźwięki - doradziła młoda dziewczyna, gdy Weronika stanęła zaciekawiona przy wielkiej fletni Pana. Miejsc, gdzie można coś przesunąć, dotknąć, obrócić, przenieść, podnieść, a nawet zrzucić, jest mnóstwo. Tu musimy trochę popompować, żeby wystrzelić rakietę napędzaną sprężonym powietrzem, gdzie indziej możemy pojeździć rowerem, oglądając przy tym swój szkielet, poskakać, żeby sprawdzić, ile brakuje nam do umiejętności kangura, albo poszukać na ekranie królika, by porównać możliwości swojego oka ze wzrokiem sokoła.
A jak dzieci coś zepsują? - A niech zepsują, wtedy nauczą się czegoś o świecie i o sobie - odpowiada na takie pytania zatroskanych dorosłych profesor Łukasz Turski, jeden z pomysłodawców CNK i przewodniczący rady programowej. Centrum zatrudnia sztab techników, którzy codziennie naprawiają wszystko, co nie przetrwało kontaktu z widzem. Zresztą, jak opowiada Aneta Prymaka, rzeczniczka prasowa Centrum, pierwsze testy eksponatów odbywały się z udziałem gimnazjalistów, niezrównanych w wynajdowaniu rzeczy, które można zepsuć lub przeprogramować.
Wyścig na mózgi
Tempo zwiedzania i kierunek zależy od temperamentu zwiedzającego, a Centrum nic nie narzuca. Ja podszedłem metodycznie, przechodząc od eksponatu do eksponatu.
- O, tutaj, Weronisiu, można zobaczyć, co szybciej spada w próżni: moneta czy piórko. - Co to jest próżnia? - Jak nie ma powietrza. - Aha, o, co tam jest? - I córka biegnie dalej, a ja mam poczucie, że nie udało mi się wytłumaczyć ważnej zasady związanej z siłą grawitacji i oporem powietrza. Oczywiście, jestem starszy i wystarczająco uporządkowany, żeby narzucić córce kierunek zwiedzania (którego - przypominam - nie ma w CNK), ale wystarczyło, że zacząłem rozmawiać z rzecznikiem prasowym Centrum, by córka powiedziała: - Zaraz wrócę - i ruchem Browna zaczęła przemieszczać się od eksponatu do eksponatu.
Sama procedura wychodzenia trwała godzinę, bo Weronika co i rusz znajdowała coś, co przyciągało jej uwagę. Zważywszy, że zwiedzaliśmy Centrum przed oficjalnym otwarciem i co najmniej połowa eksponatów jeszcze nie funkcjonowała, był to naprawdę świetny sprawdzian przyciągnięcia uwagi widza. Tu nawet najbardziej zblazowani zwiedzacze znajdą coś dla siebie. W części poświęconej działaniu mózgu jest gra, w której po założeniu opasek można się ścigać na aktywność fal mózgowych. Wygra ten, kto potrafi się bardziej zrelaksować. Naprawdę nie ma znaczenia, czy zwiedzający ma 2, czy 90 lat. W Centrum jest miejsce dla dzieci w wieku 2-6 lat, gdzie naciskając różne guziki mogą posłuchać o zwierzętach, bądź - patrząc przez przyrząd przypominający lornetkę - zobaczyć na własne oczy, jak świat widzi pies.
Główna ekspozycja przeznaczona jest dla młodzieży szkolnej i dorosłych, a pod koniec roku ruszy wystawa dla nastolatków - twórcy Centrum twierdzą, że porywają się tu z motyką na słońce, bo zbuntowany nastolatek jest najtrudniejszym zwiedzającym. Ale, jak powiedział profesor Turski podczas ceremonii otwarcia - trzeba walczyć z wiatrakami, bo jeśli mamy w sobie wystarczający upór, wiatraki zawsze przegrywają.
Wyjście ze szkolnej ławy
Centrum Nauki Kopernik należy do ECSITE (Europejskiej Sieci Centrów i Muzeów Nauki) skupiającej 400 podobnych instytucji z 50 krajów, i jest jedną z największych tego typu instytucji w Europie. Pierwowzorem było Exploratorium, muzeum założone w 1969 r. przez Franka Oppenheimera, członka projektu Manhattan (w wyniku którego powstała amerykańska bomba atomowa; jego brat Robert był szefem tego projektu). To on przekonał społeczeństwo, że istnieje potrzeba uzupełniania zwykłych metod nauczania, polegających na siedzeniu w szkolnej ławie od 7. do 24. roku życia, także metodami niestandardowymi, w których młody człowiek sam poznaje świat. Jak zauważa profesor Turski, w dobie Wikipedii, Facebooka i YouTube’a, Centrum jest tym bardziej potrzebne, bo dziś jak nigdy dotąd młodzi ludzie sami zdobywają ogromne pokłady wiedzy poza szkołą.
Centrum zbudowano w Warszawie nad Wisłą, w miejscu, w którym osiem lat temu zagłębiono Wisłostradę, jedną z głównych arterii komunikacyjnych miasta, w prawie kilometrowy tunel. Dzięki tunelowi powstał ogromny skwer, po którym można z okolic Biblioteki Uniwersyteckiej zejść aż do samej rzeki. Trudno sobie wyobrazić lepszy pomysł na zagospodarowanie tej przestrzeni. Bo bez wątpienia Centrum jest obecnie najważniejszą atrakcją turystyczną Warszawy (potem można oczywiście iść też do Muzeum Chopina i Muzeum Powstania Warszawskiego, na szczęście 40. piętro Pałacu Kultury zostało wreszcie zdetronizowane...).
***
- Mamo, wiesz, co szybciej spadnie, jak nie ma powietrza, piórko czy moneta? - spytała jednym tchem Weronika po powrocie do domu. Po czym zdała dokładną relację rodzeństwu: o robocie, balonach, orkiestrze, harfie laserowej. Klara i Antek musieli zostać w domu z powodu szkarlatyny. Ale dzięki temu będę miał pretekst, żeby wracać do CNK. Nie wypada się przyznać, że taki stary i poważny, a tak dobrze się bawił. I choć na mierzenie się z kangurem nie pozwolą kilogramy, a na wyścig z sokołem - lata, to cały czas mogę sprawdzić, czy ryknę głośniej niż lew...
MARCIN BÓJKO (ur. 1971 r.) po studiach na wydziale Matematyki, Mechaniki i Informatyki UW rozpoczął karierę dziennikarską kolejno w działach naukowych "Gazety Wyborczej", "Newsweeka", "Ozonu" i "Dziennika". Obecnie jest redaktorem naczelnym miesięcznika "Digital Foto Video".