Konfidenci, tapeciary, lanserzy

Pracy nauczyciela przyświeca motto: "Wy, którzy tu wchodzicie, żegnajcie się z nadzieją. Codziennie odbywam tę samą podróż, podróż przez pięć kręgów.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

/ rys. Mirosław Owczarek /
/ rys. Mirosław Owczarek /

Krąg pierwszy

Godzina 7.05, na dworze szaro. Przy drzwiach woźny sennie spogląda w kamery szkolnego monitoringu. Drzwi pokoju nauczycielskiego otwiera kod cyfrowy, jesteśmy w Europie. Trzeba przeglądnąć dziennik lekcyjny. Trudno nie pogubić się w plątaninie słupków, cyfr, tabelek, podliczeń. Zbliża się koniec miesiąca, czas rozliczeń. Statystyki, średnie i frekwencja, bo będzie wizytacja. Przepraszam, nie ma już "wizytacji", zastąpiło ją "wewnętrzne mierzenie jakości pracy szkoły". Jeśli "wizytator" - tu po staremu - dostrzeże brak w tabelkach, to o dodatku motywacyjnym (50 zł brutto miesięcznie) można zapomnieć. A więc pilność naszym orężem.

Przyznali zapomogę na święta, trzeba tylko wypełnić odpowiednie deklaracje: wpisać, na co przeznaczy się pieniądze. Inaczej nie dadzą. Wpisujemy: "na odzież zimową", "zakupy przedświąteczne", "prezent dla dziecka". Kolega nie wytrzymał, wpisał: "buty". Nie obuwie, ale właśnie buty, bo ich brak jest synonimem ubóstwa. Drugi z kolegów zadeklarował prezerwatywy.

- Dajże spokój - słyszy. - Tak nie można, jeszcze się obrażą i nic nie dadzą, wpisz jak trzeba.

Krąg drugi

Lekcja. Omawiamy "Romantyczność" Mic­kiewicza. Chcę więcej, ciekawiej. Przecież Karusia rozpacza, mówi: "źle mnie w złych ludzi tłumie", cierpi, "a oni szydzą". Pisząc balladę, Mickiewicz miał 23 lata. Był młodym buntownikiem, nie tym dumnym z krakowskiego pomnika; zarzucając starcowi kult "martwych prawd", upominał się o współczucie dla cierpiących. To tak, jakby mówił: "Nie zgadzam się na istnienie świata, który kpi z odrzucenia, nie toleruje inności, nawet w imię pewnej racji".

Zapałem własnym "rosnę w olbrzyma", widzę twarze nijakie, wyjałowione. Na niektórych ławkach zeszyty do matematyki, biologii. Bo dziś klasówka z jednej, pytanie z drugiej. Od strony do strony, ten rozdział, ten paragraf. To ci ambitniejsi, myślący jeszcze o studiach. Ci mniej zdolni rozwiązują sudoku lub mają uszy zatkane słuchawkami odtwarzaczy mp3, bombardują się hip-hopem.

- Jak to jest o buncie, to ja mam lepsze - mówi jeden z nich i recytuje: "Witam! Na stówę mam w czubie połówę. Do dna na szybko to oldschoolowy wyskok. Wyjdź stąd, jak się wahasz, oto nowa flacha. Sukom urywa się wahacz, oto rap w przerwie na macha".

Dobre, nie? - kwituje dumny z siebie.

- A długo będziemy to jeszcze przerabiać? Można już oddać książkę, bo mi w plecaku ciężko? (Śmiech sali).

- Po co mi te pierdoły? Co mi z tego w Irlandii na zmywaku? (Śmiech sali).

- Debilu! Czemu mi penisy w zeszycie rysujesz? Proszę pana, chce pan zobaczyć?

W życiu nie wpisałem żadnej uwagi do dziennika. Bo co wpisać? Może tak (wybrane zapisy):

"Uczennica puszcza na lekcji bańki mydlane. Na uwagę nauczyciela zareagowała: »A co mam puszczać, bąki?«".

"Uczeń na polecenie nauczyciela, aby przygotować kartkę do klasówki, zareagował: »Chwila, przecież szukam, z tyłka sobie nie wyrwę«".

Sięgam do podręcznika, zadaję trzy polecenia. Trzeba było tak od razu, szybko się machnie, będzie dobrze.

Krąg trzeci

Przerwa, na korytarzu tłum nastolatków.

To zhierarchizowane społeczeństwo. Na półpiętrze grupka chłopców, gangsterzy. Spodnie dresowe, bluzy z kapturem lub obcisłe podkoszulki, w odtwarzaczach mp3 rap, hip-hop czy jakaś inna onomatopeja. Tematy rozmów: przebieg ostatniej imprezy, ilość wypitego alkoholu. Interesujące jest również to, która z koleżanek pod jego wpływem oddała się najszybciej. Liczy się marka posiadanego samochodu, model telefonu komórkowego.

Gangsterów boją się wszyscy, od uczniów zaczynając, a na nauczycielach kończąc. Kiedyś w sali gimnastycznej ci chłopcy ćwiczyli boks, bo jak mówią, przydaje się w pracy. Chcieli mnie wypróbować, więc pokazałem kilka chwytów. Od tego czasu gangsterzy kłaniają mi się nisko, nawet wyjmują ręce z kieszeni. A gdyby do autka było coś potrzebne, radyjko jakieś, to wie, profesor, można skombinować.

Na pierwszym piętrze dziewczyny w kolorowych bluzkach sięgających granicy pępka. Obowiązkowa proca - czyli stringi - wystaje poza pasek spodni lub spódnicy. Podobno gangsterzy w formie wyrafinowanego żartu lubią je zadzierać do góry. Na twarzach perfekcyjne makijaże, biusty opięte tak, że można się zastanawiać, jak one oddychają. To tapeciary. Na lekcji zamiast zeszytu kładą przed sobą najnowsze katalogi popularnych firm kosmetycznych.

Są jeszcze lanserzy. "Lansować się" oznacza chodzić po szkole w najmodniejszych ciuchach, gadać o byle czym, być "trendy". Lanser lub lanserka pachnie na odległość dobrą wodą, uwodzi czarem osobistym i ogładą. Jeden z lanserów czyta gazetę. Podchodzę z nadzieją. Może to jakiś reportaż?

- Co czytasz? - zagaduję. - A, "Tempo", Wisła znowu przegrała.

Najskromniejszą grupę stanowią "konfidenci".

Konfident jest przygotowany do lekcji, potrafi w interesujący sposób zabrać głos na zajęciach. Nie ma łatwego życia. Za ambicję płaci drogo: wyszydzany na korytarzu, wytykany palcami jako ten, który nie dochowuje uczniowskiej lojalności wobec grupy.

Krąg czwarty

Po południu posiedzenie rady pedagogicznej. Omówienie wyników matury, wnioski z nadzoru pedagogicznego i wreszcie: poprawa frekwencji w klasach.

- Nie usprawiedliwiajmy pojedynczych godzin. Co to znaczy, na biologii go nie ma, potem jest, a później znów go nie ma. To on jest czy go nie ma, pytam się - rozpoczyna ktoś dyskusję.

- W ogóle nie usprawiedliwiajmy, niech rodzice usprawiedliwiają, osobiście, niech się pofatygują do szkoły, wszyscy mają nas gdzieś, pokażmy, kto tu rządzi.

- Telefonicznie niech to robią!

- No, ale jaka gwarancja, że zadzwoni rodzic, a nie uczennica albo jeszcze ktoś inny?

Nowy wątek. Wnioski z nadzoru pedagogicznego. Luki w dziennikach, brak sprawozdań, planów doskonalenia, nie realizujemy opisowego systemu ocen, oceniamy niezgodnie z kryteriami, bo kryteria niedopracowane, trzeba dopracować. Doskonalić się trzeba, na kurs jakiś zapisać, nowe kompetencje zdobyć, np. "Jak prowadzić dialog z młodzieżą", trzydzieści godzin, na pewno będzie ciekawie. Trzydzieści godzin kursu na temat dialogu z młodzieżą, po godzinach, u kogoś, kto dawno już dialogu z młodzieżą nie prowadzi.

Mija trzecia godzina konferencji, jutro mam sześć lekcji... I rubryki, referaty, tabele, wskaźniki, meridiany (???), staniny (???), odchylenia od krzywej i średniej... - Muszę się chyba dzisiaj napić - mówię do koleżanki z pracy. - To dobry pomysł - odpowiada. I wiem już, że przynajmniej wieczoru nie zmarnuję.

Krąg piąty

Kto nie pamięta własnej matury z języka polskiego? Nerwowe powtórki lektur, przywoływana z zakamarków pamięci problematyka. Nie wiadomo, jaki temat przyjdzie rozwijać, wiedzę trzeba mieć przekrojową. Napisać kilka stron tekstu o eseistycznym charakterze nie jest prosto. To dopiero egzamin pisemny. Od powodzenia tej próby zależeć będzie możliwość przystąpienia do części ustnej, jeśli się nie uda, to "znów za rok matura".

Grzmię tubalnym głosem, stojąc przed klasą maturalną.

- Bądźcie systematyczni, przygotowujcie prezentację etapami, myślcie nad każdym akapitem. Liczyć się będą: wartość merytoryczna, styl, język, kompozycja.

- Profesorze - pada głos z sali. - Niech profesor przeglądnie "Dziennik Polski", rubrykę ogłoszeń w dziale "edukacja".

Sprawdzam, znajduję ponad dziesięć jednobrzmiących ogłoszeń: język polski, matura, wszystkie poziomy i numer telefonu komórkowego. Po pracy dzwonię.

- O co chodzi, jakiej pomocy oczekujesz? - w słuchawce damski głos.

- Chodzi o prezentację maturalną, może mi pani pomóc?

- Oczywiście, jestem dyplomowanym egzaminatorem i wieloletnią nauczycielką krakowskiego liceum. Jeżeli mam napisać ci gotową prezentację, to, w zależności od tematu, dwieście do trzystu złotych.

Efekt kilku pozostałych rozmów był podobny. Nazajutrz staję przed klasą.

- No i co? Sprawdził profesor?

- Sprawdziłem, ale sama prezentacja to dopiero połowa sukcesu. W drugiej części ustnego rozmawiacie z komisją, każdy z was otrzyma trzy pytania. Od poziomu odpowiedzi zależy punktacja za język i styl, a to mnóstwo punktów.

Bronię ostatnich szańców nauczycielskiej godności.

- Ale my znamy te pytania, tematy prezentacji rokrocznie są te same, a nauczycielom przecież nie chce się zmieniać pytań. Wiadomo, jak wam płacą. Kolega wybrał w zeszłym roku ten sam temat co jego siostra rok wcześniej, tak samo też odpowiedział.

Część pisemna nakłada na uczniów podwójny obowiązek. Najpierw trzeba zapoznać się z tekstem, potem odpowiedzieć na kilkanaście pytań. Kiedyś zaproponowałem klasie pierwszej taką próbę. Ku mojemu zdumieniu zaliczyli wszyscy.

- To są jaja - usłyszałem podczas rozdawania prac. - Skoro zaliczyliśmy w pierwszej klasie, to po co my tu mamy chodzić przez trzy lata?

- Spoko, to mnie jutro nie ma na polskim. (Śmiech sali).

Drugi etap polega na napisaniu wypracowania. Maturzysta wybiera jeden spośród dwóch zaproponowanych tematów. Egzaminatorzy, stłoczeni w sali gimnastycznej wybranej szkoły, poprawiają przez cały dzień.

Prawdziwą zmorą jest tzw. klucz odpowiedzi. Co jest w zadaniu, a czego nie ma w kluczu, nie liczy się. Z kluczem się nie dyskutuje. Egzaminator szuka w zadaniu elementów klucza. Żadnej swobody interpretacyjnej.

Przykład z pracy maturalnej: "W III cz. Dziadów A. Mickiewicza opisywane są cierpienia Polaków wywożonych do obozów koncentracyjnych na Syberii w czasie II wojny światowej". Dawniej - maturo, witaj za rok. Znajomy podkreślił i napisał na marginesie: "rażący błąd rzeczowy". Każdy egzaminator podlega jednak kurateli tzw. weryfikatora. Weryfikator przyjrzał się zdaniu. - Kojarzy autora i tytuł, to już punkt - uspokajał rozjuszonego kolegę. - Wspomina o cierpieniach Polaków, przecież tak jest w istocie, trzeba to zaliczyć. Wysyłali ich Rosjanie na Syberię, też prawda. To już trzy słuszne stwierdzenia. Może trochę pomylił nazwę i czas, ale nie przesadzajmy, takie złe to znowu nie jest. Oceniamy zawsze na korzyść zdającego.

Kiedyś ci maturzyści będą studentami, a potem pracownikami różnych instytucji i firm.

To kolejny krąg.

Adam Nocuń jest nauczycielem języka polskiego w liceum ogólnokształcącym, prowadzi ćwiczenia metodyczne w Katedrze Edukacji Polonistycznej UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2008