Konfesyjność rozumna, rozumny ateizm. Odpowiedź Stanisławowi Jakóbczykowi

Głównym zadaniem teologii jest krytyczna analiza – także fundamentalnych założeń wiary. To, co mój polemista traktuje jako wiarę, jest po prostu fundamentalizmem i z porządną teologią nie ma wiele wspólnego.

06.12.2023

Czyta się kilka minut

Rafael Santi, "Szkoła ateńska". Watykan.
Rafael Santi, "Szkoła ateńska". Watykan / domena publiczna / Wikipedia

W latach 80. XX wieku sala przy krakowskiej kolegiacie św. Anny co tydzień pękała w szwach. Wykład w ramach Papieskiej Akademii Teologicznej miał tutaj ks. Józef Życiński. „Metodologia nauki” cieszyła się dużym wzięciem, gdyż była wykładana metodą anegdotyczną. Radośnie się tego słuchało, co chwilę wybuchały salwy śmiechu; gorzej z egzaminem, bo skryptów nie było, a notatki składały się głównie ze zbioru anegdot.

Pamiętam opowieść o spotkaniu Życińskiego z Paulem Feyerabendem. Ten słynny anarchista metodologiczny i ekscentryk znany był m.in. z tego, że trudno było się z nim umówić. Tymczasem – jak wspominał Życiński – gdy dowiedział się, że o spotkanie prosi ksiądz z Polski, natychmiast się zgodził. Umówili się w parku na campusie w Berkeley. Z daleka można było rozpoznać Feyerabenda: ubrany w białą marynarkę, białe spodnie i biały kapelusz szedł ścieżką wysoki mężczyzna... spluwając co jakiś czas na boki. Rozmowę przeprowadzili leżąc na trawniku. Przyszły arcybiskup konkludował, że to była jedna z najdziwniejszych pozycji filozofowania. 

Argumenty 

Przypomniałem sobie o Feyerabendzie, czytając atakującą naukowość teologii polemikę Stanisława Jakóbczyka z moim tekstem, który tej naukowości próbuje bronić. Feyerabend trafił do podręczników filozofii nauki, gdyż przekonująco argumentował, że nauka – i to w wersji empirycznie najtwardszej (nie mówiąc o teologii) – niczym istotnie nie różni się od działalności poetyckiej. Pogląd dużo bardziej radykalny od przedstawionego przez mojego polemistę. 

Chcemy pogląd przeciwny? Proszę bardzo. Nie tylko teologia (metodyczny namysł jednak), ale wręcz sama religia ma strukturę analogiczną do nauk empirycznych. „Ani nauka nie jest tak obiektywna, ani religia tak subiektywna, jak to przeważnie przyjmowali filozofowie zajmujący się filozofią religii. Człowiek jako podmiot poznania odgrywa w całej nauce rolę podstawową. Modele naukowe są wytworem twórczej wyobraźni odwołującej się do analogii. Dane są obciążone teorią; teorie o znacznej ogólności treściowej nie są podatne na falsyfikację; nie istnieją reguły wyborów paradygmatów. Faktem jest, że w religii każdy z tych aspektów subiektywnych uwidacznia się jeszcze silniej – mamy tu do czynienia z większa różnorodnością modeli, większą zależnością danych od interpretacji, większą trwałością związania z paradygmatem i większą niejednoznacznością przy wyborze paradygmatu. Jednak w każdym z tych przypadków widzę raczej różnicę ilościową niż absolutne przeciwstawienie nauki i religii” – zauważa Ian G. Barbour w klasycznej już pozycji „Mity, modele, paradygmaty” (z 1976 r.).

Nie podaję tych przykładów po to, by dowodzić, że skazani jesteśmy na relatywizm (bliższe jest mi jednak podejście Barboura niż Feyerabenda). Argumenty są ważne i mają wartość, ale po pierwsze, nie ma argumentów nieodpartych. A po drugie, w ważnych kwestiach służą one raczej do obrony naszych poglądów już wcześniej ugruntowanych w skomplikowanych procesach asercji – nie w całości uświadamianych, gdzie racjonalność jest tylko jednym z aspektów i gdzie często większą siłę mają uznane wcześniej wartości, a niekiedy też uprzedzenia. 

Uprzedzenia

Wydaje mi się, że widać to dość dobrze w wypowiedzi Stanisława Jakóbczyka. Mój polemista jest uprzedzony do wiary, do Kościoła, a zatem też do teologii. Świadczy o tym rzucona mimochodem uwaga: „Nie można zapominać też o tym, że (historycznie rzecz ujmując) ani teologia, ani nawet jakiekolwiek społecznie upowszechnione wyznanie nie ostałyby się, ale też może nie powstałyby, gdyby nie ich instytucjonalizacja i profesjonalizacja, z całym ich uwikłanym administracyjnym, materialnym, ekonomicznym i politycznym, ale też interesownym, zaborczym, czasem dewiacyjnym, a nawet i kryminalnym »dobrodziejstwem inwentarza«”. Niby też nie chce on mówić o „fałszu” teologii, tylko o jej „nienaukowości”, ale w ostatnim zdaniu tekstu zajmowanie się teologią już wprost nazwane jest „uprawianiem ideologii i ideologizacji”. Wreszcie osoba uprzedzona nie tyle będzie formułować własne argumenty (to zawsze jest psychologicznie niebezpieczne, bo może się okazać, że za zajmowaną postawą kryją się słabe racje, gdyż nie o nie chodzi), ile atakować cudze. 

I tak jest w tym przypadku. Clou naszego sporu o naukowość teologii stanowi jej konfesyjność, co mój polemista zauważa na samym początku. Dlaczego konfesyjność zdaniem Stanisława Jakóbczyka dowodzi nienaukowości teologii? „ (...) wiara jest przekonaniem, które daje jakąś wiedzę niepodważalną, wiedzę nawet pomimo braku jakichkolwiek przesłanek, a nie – jak nauka – wiedzę na podstawie jakichś przesłanek, ale zawsze podważalną. To zresztą stanowi m.in. właśnie o nienaukowości konfesji i konfesyjności, a zatem także teologii”. To jedyny własny argument Jakóbczyka, który łatwo podważyć. Reszta tekstu to atak na moje argumenty, po części oparty na nieporozumieniu, zresztą niekoniecznie z winy polemisty – widzę teraz, że w paru miejscach za łatwo szafowałem zbyt dużymi skrótami myślowymi. Można to jednak naprawić.

Wiara

Z perspektywy chrześcijańskiej wiara na najgłębszym, osobistym poziomie jest decyzją o nawiązaniu relacji z Bogiem. Poprzedza ją rozeznanie tego, czy Bóg istnieje i czy chce taką relację ze mną nawiązać. W tym procesie zawierzania w grę wchodzą rozliczne wartości, spodziewania, nadzieje, życiowe doświadczenia, ale też całkiem rozumowe rozważania. Czasem wiara, czyli świadomość żywej relacji z Bogiem, spada jak grom z nieba. Ale i w tym przypadku naturalnym i jak najbardziej zdrowym odruchem jest badanie okoliczności i konsekwencji tego doświadczenia. W każdym przypadku wiara szuka (powinna szukać) zrozumienia. A zatem tak, każdy wierzący jest na swoją miarę i możliwości teologiem, także wierzący piłkarz. 

W perspektywie społecznej wiara krystalizuje się w kulcie i rozlicznych instytucjach (które jak najbardziej powinny być też krytycznie oceniane), ale również w zbiorowo zorganizowanym krytycznym wysiłku, jakim jest właśnie teologia. I dopiero na tym poziomie można mówić o wierze jako zbiorze pewnych przekonań. Czy ona daje wiedzę niepodważalną? Oczywiście, że nie. Głównym zadaniem teologii jest właśnie krytyczna analiza – także fundamentalnych założeń wiary. To zatem, co mój polemista traktuje jako wiarę, jest po prostu fundamentalizmem i z porządną teologią nie ma wiele wspólnego. 

Dlaczego konfesyjność (porządnie rozumowo opracowywana) nie kłóci się z naukowością? Najkrócej mówiąc: bo jest rozumna, w każdym razie nie mniej rozumna niż ateizm. 

W tekście „Metafizyczny remis” próbowałem wyciągnąć ostateczne konsekwencje ze sporu ateisty z wierzącym, wychodząc od pytania Leibniza: dlaczego jest raczej coś niż nic? Wygląda na to, że obie perspektywy mają swoje wady i zalety. Naturalista jest ostrożny i w pewnym sensie bezpieczny, gdyż zatrzymuje się na granicy empirycznie badalnego świata. Traci jednak możliwość wyjaśnienia, skąd się np. bierze racjonalność praw rządzących tym światem. Wierzący ryzykuje, bo odwołuje się do Boga – bytu osobliwego z empirycznego punktu widzenia, ale może spojrzeć na rzeczywistość szerzej. Obie postawy wydają się równie uprawnione i tym samym równie racjonalne.

Współczesna teologia ma narzędzia, by opracowywać metafizykę nauk przyrodniczych. O tym mówi ks. Michał Heller w cytowanym i przeze mnie, i przez Stanisława Jakóbczyka cytacie. Nie rozumiem, dlaczego teologia nie ma tego robić na uniwersytecie.

Nieporozumienie

Będę bronił tezy, że teologia ma swoje ważne miejsce na uniwersytecie, co nie znaczy, iż stan polskiej teologii nie pozostawia wiele do życzenia. Łatwo jest cytować tytuły prac magisterskich czy doktorskich (jak czyni to w swoim liście prof. Migalski), które będą się kojarzyć z najważniejszymi grzechami polskiej teologii: przyczynkarstwem, brakiem odwagi, zaściankowością, wsobnością, a przede wszystkim brakiem krytycyzmu i perspektywy wychodzącej poza horyzont ściśle teologiczny. Na każdym wydziale powstają prace przyczynkarskie, które opracowują różne drobne zagadnienia, a także te wsobne, istotne tylko dla wąskiej dziedziny. Ale sens i wartość każdej nauki głównie opierają się na tych często rzadko ukazujących się pracach, charakteryzujących się odwagą, wnoszących nowe, twórcze spojrzenie – dziś wymagające podejścia także interdyscyplinarnego. To dotyczy również teologii.

Przyznaję się, że dyskusja o naukowości teologii (wywołana listem prof. Migalskiego) była dla mnie dobrym pretekstem, by upomnieć się o szersze horyzonty u polskich teologów. Choć mój tekst „Profesor Bóg” jest oczywiście próbą odpowiedzi na zarzut nienaukowości, a zatem skierowany jest także do przeciwników teologii, to jednak głównymi jego adresatami są sami teolodzy. O ile nie powinni oni mieć problemu ze zrozumieniem nieco prowokacyjnej mojej propozycji „nauki jako teologii”, o tyle – przyznaję – że nie-teologowie mogli wpaść w konfuzję. Potwierdza to reakcja Stanisława Jakóbczyka. Wyraźniej powinienem był adresatów tekstu w odpowiednim miejscu zaznaczyć. 

Krytycyzm

Wobec tego jeszcze uwagi skierowane do teologów. Uważam, że atak na „nienaukowość” teologii może przynieść polskiej teologii korzyści. Nie spodziewam się, żeby przez niego wydziały teologiczne na polskich uniwersytetach były w jakikolwiek sposób zagrożone. Warto jednak potraktować go poważnie jako okazję do mobilizacji w dwóch co najmniej sferach. O pierwszej – uwrażliwienie teologii na obraz świata, kształtowany przez współczesne nauki – była już mowa. Druga to większy krytycyzm.

Nauka to z natury działalność krytyczna. Metodologia współczesnych nauk wypracowała model krytycznego zdobywania wiedzy. Jak mi się wydaje, ma on uniwersalny charakter i dotyczy także teologii (w tym sensie intuicje cytowanego wyżej Barboura są słuszne). Najbardziej wnikliwie opisał ten model Imre Lakatos w swojej propozycji naukowych programów badawczych. Nie wchodząc w szczegóły, można powiedzieć, że nauka wypracowuje narzędzia (najbardziej ogólne teorie, założenia teoriopoznawcze, heurystyki efektywnego postępowania) i przykłada je do rzeczywistości, badając tego efekty. Póki efektem jest nowa wiedza, używane narzędzia pozostają poza krytyką. One stają się przedmiotem uwagi uczonych dopiero, gdy pojawia się coraz więcej anomalii. Znak to, że narzędzia przestały spełniać swoją funkcję zdobywania wiedzy i trzeba je dostosować do nowej, bogatszej rzeczywistości. Cały proces jest pewnym kołem hermeneutycznym, które okazuje się nie być „błędnym kołem”, dopóki przynosi nową wartościową wiedzę.

Podobnie sprawa ma się z teologią. „Mierzy” ona rzeczywistość religijną przy pomocy zinterpretowanego (np. dogmatycznie) objawienia. Dzisiaj jednak pojawia się coraz więcej „anomalii” (np. wniosków religijnych sprzecznych z ważnym życiowym doświadczeniem). Najwyższa pora więc, by odważniej naukowy teologiczny krytycyzm skierować w stronę religijnych fundamentów.

Uwaga

I na koniec o pewnej oczywistości. Stanisław Jakóbczyk przestrzega: „(...) to prawda, że wielu koryfeuszy oraz mniej znanych ludzi nauki badało, bada, analizuje teksty i rozważania teologów. Podobnie wielu innych (a i czasem tych samych) bada teksty poetów albo muzyczne czy plastyczne dzieła artystów. Ale co najmniej przesadą – jeśli nie absurdem – byłoby wnioskowanie z tego faktu, że w takim razie ci pierwsi uprawiają teologię, a ci inni uprawiają – odpowiednio – poezję, muzykę, malarstwo czy rzeźbę. Nie mylmy charakteru przedmiotu badań z charakterem dziedziny nauki”. Jakkolwiek uwaga, by w refleksji pilnować stopnia rozważań, jest jak najbardziej słuszna, bo można popaść w różne aporie, to jednak refleksja nad nauką (np. metodologia nauki) przynależy do tej nauki. Tak samo refleksja nad teologią jest uprawianiem teologii. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Konfesyjność rozumna, rozumny ateizm