Koło Kultury

Z jednej strony środowisko występuje przeciwko likwidacji kanału, z drugiej go bojkotuje: o co chodzi?

05.05.2009

Czyta się kilka minut

Z gabinetu dyrektora TVP Kultura na ostatnim, dwunastym piętrze starego budynku telewizji publicznej rozciąga się widok na zielony kawałek Mokotowa. I na oszklone monstrum jej nowej siedziby, dokąd przeprowadził się zarząd. Pełniącego obowiązki prezesa Piotra Farfała dyrektor TVP Kultura Krzysztof Koehler widział kilka razy. Ale Jerzy Sosnowski, podobnie jak większość zespołu tej anteny, nigdy - gdyby nie czytał gazet, to by o zmianie prezesów nie wiedział. - Wielka polityka kulturą się nie interesuje, więc od kiedy stacja powstała, był tu święty spokój. Nisza - mówi Sosnowski. W jej klimat wkomponowuje się jaskrawoczerwony korytarzowy dywan i pozowane czarno-białe fotografie dzieci na drzwiach redakcyjnych pokoi. - A, to my - wyjaśnia Koehler. - Zgadywaliśmy, kto jest kim. Śmiechu było dużo.

Teraz już tak śmiesznie nie jest. - Choć jest szopka - mówi Sosnowski.

Dyrektor dzwoni do redaktora

W czteroletniej historii kanału powołanego jako dowód, że telewizja publiczna wypełnia misję, zawirowało tylko raz. Było to za prezesury Bronisława Wildsteina - jak powiadają na Woronicza: "dramatycznego oglądacza TVP Kultura".

Jerzy Sosnowski, pisarz i publicysta, prowadzi już wtedy swoje poniedziałkowe "Rozmowy". Z audycji wycinają mu wywiad z Zygmuntem Baumanem. Wspomina: - To pachniało zagrywką lustracyjną. Szlag mnie trafił, trzasnąłem drzwiami.

Ale, o dziwo, Koehler do niego telefonuje, próbuje wytłumaczyć motywy swojej (zapewnia, że prezes nie miał z nią nic wspólnego) decyzji. Wkrótce Sosnowski do TVP Kultura wraca. Z Koehlerem, krakowskim konserwatystą, profesorem polonistyki, poetą bliskim niegdyś "bruLionowi", dzieli go ideowa przepaść. Ale znają się od lat, dogadują na gruncie profesjonalnym.

Artur Bazak, redaktor publicystyki i edukacji, zwraca uwagę na niecodzienność takiej relacji, zapewne możliwej tylko w napiętej atmosferze, jaka zagościła na Woronicza z nastaniem rządów PiS i zwolnieniu założycieli stacji: Jacka Wekslera i Jerzego Kapuścińskiego. - Kultura jest w Polsce silnie zideologizowana, szczególnie w Warszawie, gdzie panuje tendencja do poddawania się etykietkom: "my jesteśmy z tymi, my z tamtymi" - mówi Bazak. - Na kolegiach redakcyjnych ten podział, umownie na lewicę i prawicę, też daje o sobie znać. Ale Koehler mu się wymyka. Nie narzuca swojego poglądu. Widz poznaje racje jednych i drugich, sam wybiera.

To w tej metodzie łączenia wody z ogniem, czarnego z białym, konserwatyzmu z awangardą, pracownicy dwunastego piętra upatrują scalającą zespół siłę. Dariusz Karłowicz, filozof i publicysta, prowadzący wraz z Markiem Cichockim i Dariuszem Gawinem "Trzeci punkt widzenia", uważa, że takiej ekipy ze świecą szukać: od asystenta scenografa przez operatorów po realizatorów - perfekcja. Klimat życzliwości. Mikstura zabawy i pasji, wspólny rytm. A przecież tu zarabia się mniej niż na innych piętrach, z roku na rok coraz bardziej zaciska się pasa. W logice usankcjonowanego bałaganu i marnotrawstwa (widok kabla taszczonego przez sześć osób nikogo nie dziwi), charakterystycznego dla publicznego molocha, ostatnie piętro wydaje się chimerą, ekstrawagancją. - Może dlatego, że do obłoków stąd bliżej - śmieje się Bazak.

Reżyser pisze list

Na ziemię sprowadza ich wielka polityka: w projekcie nowej ustawy medialnej pojawia się zapis, że telewizja publiczna to Program I, II i TVP Polonia. Do tej wyliczanki w ostatniej chwili zostaje dołączone TVP Info. O Kulturze ani słowa. Na dwunastym piętrze konsternacja. - I to partia "wykształciuchów" taki pasztet nam wysmażyła? A gdzie misja? - padają pytania.

Przy Woronicza spekulują: może to wstęp do prywatyzacji, gracze już się dogadali i chodzi o to, żeby misji się pozbyć? - Poza telewizją publiczną kanał kulturalny jest skazany na śmierć - przekonuje Krzysztof Koehler. - Żadna prywatna stacja go nie utrzyma, za duże koszty.

- Gdyby plany prywatyzacyjne okazały się prawdą, byłoby to skandaliczne naruszenie obowiązków państwa - twierdzi Dariusz Karłowicz. - Bo to ono powinno strzec obszarów, które muszą pozostać suwerenne wobec logiki rynkowej; to ono odpowiada za jakość dyskursu publicznego. Łatwo uznać, że opłaci się zastąpić na przykład operę narodową tancbudą. Tylko że w tancbudzie nie będzie się wystawiać operowych arcydzieł.

Wizja pogrzebania kanału konsoliduje środowisko - estetyczne i ideologiczne podziały schodzą na plan drugi. W marcu Stowarzyszenie "Film 1,2", wspomagające młodych twórców, inicjuje list otwarty przeciwko likwidacji TVP Kultura. Pod apelem do polityków podpisują się studenci, naukowcy, reżyserzy, aktorzy. Wśród trzystu nazwisk jest m.in. Krystyna Janda i Agnieszka Holland. Kilka dni później wybucha afera z bojkotem.

27 marca, piątek. Redakcja programu publicystycznego "Spotkania" otrzymuje list od reżysera teatralnego Michała Zadary, który miał wystąpić w sobotniej dyskusji o zmianach w teatrze, jakie zaszły w ostatnim dwudziestoleciu. "Nie mogę i nie będę współpracować ze stacją, której dyrekcja ma silne związki ze skrajną prawicą" - pisze Zadara. Ogłasza swą decyzję na blogu. Co go do niej popchnęło? - Przeczytałem o kolejnych nominacjach na ważne stanowiska w telewizji ludzi związanych z LPR oraz wszechpolakami i zadałem sobie pytanie: "Gdzie jest ta granica, poza którą pobieranie honorarium od firmy kierowanej przez byłego neonazistę uznałbym za niezgodne z sumieniem" - wyznaje. - Doszedłem do wniosku, że taki moment właśnie nastąpił, bo ci ludzie poszerzają swoje wpływy w telewizji stopniowo, przemyślanie, bez ostentacyjnego likwidowania czy modelowania programów - na to czekają, aż będą mieli pełnię władzy. Pomyślałem: "Jeśli teraz zamknę oczy, to kiedy je otworzę?".

6 kwietnia, poniedziałek. W "Gazecie Wyborczej" ukazuje się list Krzysztofa Krauzego do widzów telewizji, "w której miał miejsce brunatny przewrót". Reżyser "Placu Zbawiciela" namawia do nieoglądania publicznej telewizji w dniu 3 maja: "Zróbmy sobie taki egzamin z demokracji". Do apelu przyłączają się wybitni twórcy, m. in. Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz, Wojciech Waglewski, Joanna Szczepkowska, Agnieszka Holland. W TVP Kultura rezygnuje z przyjęcia zaproszenia do studia co czwarty gość. Wilhelm Sasnal, malarz, rysownik i filmowiec, odmawia udziału w Gali Gwarancji Kultury, corocznych nagród przyznawanych przez stację. - To nie był cios wymierzony w TVP Kultura, którą oglądam i uważam za ciekawą oraz wartościową - zapewnia. - Mój bojkot dotyczy telewizji publicznej jako instytucji kierowanej przez Farfała i spółkę. A kanał kulturalny jest jej częścią, więc to jasne, że nie mogłem postąpić inaczej.

Motywy swojej decyzji tłumaczy w liście.

Koehler: - Osłupieliśmy. Z jednej strony środowisko występuje przeciwko likwidacji kanału, z drugiej go bojkotuje.

O co chodzi, pytają też ci, którzy do TVP Kultura nadal przychodzą, a których łatwiej posądzić o to, że zamienią się w żabę niż o sympatie neonazistowskie. W tej samej audycji, którą zbojkotował Zadara, pojawiają się Maciej Wojtyszko i Paweł Passini - nie mają wątpliwości, że akcja jest błędem.

Jerzy Sosnowski: - Skoro wiadomo, że TVP Kultura pokazuje filmy i przedstawienia teatralne, których nie można obejrzeć gdzie indziej, skoro wiadomo, że rozmawia się tu o sprawach, o których gdzie indziej się milczy, to bicie w nas tylko dlatego, że p.o. prezesa ma szemraną przeszłość, jest rodzajem środowiskowego samobója. Następnym włodarzom telewizji ręka nie zadrży przed skasowaniem osłabionego kanału.

Maciej Mazurek, szef działu kultury alternatywnej i sztuk wizualnych, akcji bojkotowej się nie dziwi: - Protesty są wpisane w etos inteligencji. Ale w tym wyczuwa się jakiś surrealistyczny, trochę dadaistyczny rys. Bo gdzie są ci neonaziści na dwunastym piętrze?

- Jestem świadomy, że TVP Kultura nie jest faszystowska, podobnie jak niecała TVP popiera tę ideologię - zgadza się Zadara, ale przyznaje, że ma skrajny pogląd na telewizję jako taką, uważa ją bowiem za zło. - Wszędzie tam, gdzie się pojawia, niszczy życie społeczne. A im lepsza, tym bardziej to życie zabija. Ludzie chodzili do teatru, zanim powstała, i to było lepsze niż oglądanie spektakli za jej pośrednictwem.

Tego rozumowania nie podzielają zapewne telewizyjni związkowcy, oburzeni z powodu "wepchnięcia dziennikarzy, realizatorów, scenografów i innych pracowników twórczych do jednego worka z kolesiami kolejnych prezesów". "Kogo bojkotujecie? - pytają rozgoryczeni w swoim liście otwartym. - Nas, ludzi, którzy w tych warunkach próbują ocalić resztki tego, co jeszcze jest do uratowania?".

Krzysztofowi Krauzemu jest przykro, że niezasłużonymi ofiarami bojkotu są też przyzwoici ludzie i "jedna z najciekawszych stacji w polskich mediach". - Ale polscy artyści gdzie indziej zapraszani są incydentalnie, bo rola środowiska intelektualnego jest w tej chwili marginalizowana, więc siłą rzeczy bojkot dotyka właśnie tego kanału - mówi reżyser. Podkreśla jednak, że nawołując do akcji, a także rezygnując z telewizyjnych funduszy na kręcenie filmów do czasu zmiany władzy na Woronicza i narażając się, że jego obrazy znikną z planu emisji TVP, chciał zwrócić uwagę na ważniejszy problem niż gabinetowe roszady: - Kryzys zawsze był glebą, na której wyrastały wszelkiego rodzaju radykalizmy. Tak działo się w Europie lat 30. ubiegłego stulecia, tak było w PRL za późnego Gomułki. Gdy ubożeje klasa średnia, łatwo daje się zmanipulować tym, którzy szukają winnego. Na razie skrajne opcje polityczne nie odgrywają w Polsce dużej roli, ale to nie znaczy, że gdy kryzys się pogłębi, sytuacja się nie zmieni.

A wtedy będzie już za późno.

Dla Dariusza Karłowicza cały zgiełk pachnie groteską. Uważa, że po telewizji Roberta Kwiatkowskiego, w której polityzacja i jednorodność propagandy przechodziła wszelkie wyobrażenie, radykalizm wybranej metody protestu raczej bawi niż irytuje. Michała Zadary ten argument nie przekonuje: - Owszem, na czele TVP stało wielu szkodników, ale tu chodzi o takiego, co wydawał rasistowskie pismo. Co z tego, że odciął się od przeszłości, skoro nie odżegnał się od powiązań ze skrajną prawicą? Nigdy nie powiedział np., że dla niego gej to też człowiek, bo odrzuciłoby go własne środowisko. - I konkluduje: - Telewizja jest zawsze złem, ale telewizja w rękach radykalnej prawicy to katastrofa.

A widz słyszy i widzi

Kogo dotknęłoby zamknięcie anteny? Badania pokazują, że widz TVP Kultura ma przeważnie 45 i więcej lat. Wykształcenie wyższe lub średnie. Zazwyczaj mieszka w dużym mieście. Ale odkąd kanał wszedł do największych sieci kablowych i obejmuje jedną trzecią kraju, ujawnia się tendencja do oglądania go i w mniejszych ośrodkach. Wyraźnie dostrzega ją malarz Maciej Mazurek, gdy przy okazji swoich wernisaży podróżuje po Polsce prowincjonalnej. Tam spotyka ludzi przejętych kulturą jak świętem: szkolne bibliotekarki, twórców lokalnych zespołów artystycznych, szefów gminnych domów kultury, organizatorów konkursów poetyckich i plastycznych - odradzającą się inteligencję w przedwojennym stylu, rozmiłowaną w lokalnej specyfice, lecz jednocześnie otwartą i chłonną. - Życie na prowincji nie jest dla tych ludzi zsyłką do gorszego świata - zauważa Mazurek - tylko rezultatem wyboru: tu słyszy się i widzi więcej niż w wielkomiejskim zgiełku.

Może dlatego, gdy ci z Warszawy czy Krakowa nastawiają telewizor na TVN 24, oni coraz częściej na TVP Kultura.

Badania OBOP precyzują, że wybiera ją średnio 13 tys. widzów dziennie, przy udziale w rynku 0,4 proc. To sporo. Słynna francusko-

-niemiecka telewizja ARTE (po ogłoszeniu bojkotu odmówiła dalszej współpracy z TVP Kultura) ma 0,5 proc. A przecież polski kanał jest niemal całkowicie pozbawiony marketingu. Wśród sondażowych danych nie powinna umknąć i ta informacja: od stycznia do końca kwietnia tego roku 94 tysiące osób każdego dnia włączyło TVP Kultura co najmniej na minutę. Dla ilu ta minuta miała jakiś ciąg dalszy? Koehler przyznaje: - Jej potencjał dopinguje. Czasem trwoży.

Nie mniej ciekawe, jak rosnąca popularność stacji w mniejszych miastach, jest wyciąganie wniosków z obserwacji, co jej widz wybiera najchętniej: że filmy, nikogo nie dziwi, ale jak np. wytłumaczyć popularność gadających głów (których we wszystkich telewizjach pełno) w "Trzecim punkcie widzenia"? - W mediach brakuje rozmowy. Istnieje za to kult kontradyktoryjności, czyli zapraszania do studia przedstawicieli radykalnie przeciwstawnych sobie poglądów, bo to jest widowiskowe. Jest. Ale jest też bezużyteczne - przekonuje Karłowicz i podaje przykład: jeśli na temat nowego wykonania "Stabat Mater" Pergolesiego ma dyskutować miłośnik muzyki baroku z fanem heavy metalu, to w najlepszym razie pokłócą się o to, która muzyka jest lepsza. O wykonaniu nie dowiemy się niczego sensownego.

Maciej Mazurek zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny standard w relacjach z widzem: przywracanie, na ile to możliwe, rangi wartościom estetycznym; szerzej - kształtowanie gustu. To stąd na antenie filmowy cykl "Historia sztuki" na licencji ARTE. Stąd (choć koncerty pod względem oglądalności przebojem nie są) meloman w domowym zaciszu może posłuchać fug i preludiów Bacha w wykonaniu Glenna Goulda.

Oczywiście, oferta kanału mogłaby być lepsza. Nie jest, bo brakuje pieniędzy. Z tego powodu w czasie wakacji nie będzie już informacji kulturalnych, znikną transmisje spektakli teatru dla dzieci oraz filmy własnej produkcji. Zawieszone też zostaną plany utworzenia godzinnego magazynu w stylu nowoczesnego show, który w piątkowe wieczory dawałby widzowi szansę zapoznania się z najważniejszymi wydarzeniami kulturalnymi. Pewnie należy zapomnieć również o organizowaniu konkursów wyłaniających najzdolniejszych młodych wykonawców muzyki klasycznej. Na szczęście stałe miejsce na antenie mają studenci polskich szkół artystycznych, których prace prezentowane są w cyklicznych audycjach "Sztuka Mediów" i "Sztuka Animacji".

- Więc czy to wszystko, czego nie ma lub nie będzie, oznacza, że należy zniszczyć to, co jest? - pyta Koehler.

- Polska specjalność - dorzuca Sosnowski - rozpirzanie tego, co ma sens.

Krzysztof Krauze jest przekonany, że TVP Kultura przetrwa nie tylko tę ekipę, tak jak przetrwa ją polska kultura. Czy podpisałby się pod apelem, żeby stacji nie likwidować?

- Oczywiście - mówi bez wahania, podobnie jak Wilhelm Sasnal. Również Michał Zadara nie wyklucza, że tak by uczynił, bo "TVP Kultura to najlepszy odcień złej telewizji". Zastrzega jednak, że do walki o nią nie przywiązuje wagi.

Na ostatnim piętrze przywykli do niepewności, która wydaje się wpisana w los TVP Kultura. Tym bardziej że tego piętra miało nie być, bo ktoś obliczył, że fundamenty są za słabe i cały budynek może runąć.

Dotąd nie runął.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2009