Kaszel

Leżę w łóżku, staram się nie wykaszleć płuc na kołdrę i różne rzeczy mi się przypominają.

09.10.2018

Czyta się kilka minut

A przypominają się, bo nie umiem leżeć bezczynnie. Należę do ludzi, którzy jak chodzą, to myślą tylko o tym, żeby się położyć, a jak leżą, bo muszą leżeć, to najchętniej wybraliby się na spacer. Ostatni raz na spacerze byłem całkiem niedawno: w czasie, gdy trwał Festiwal Haupta w Gorlicach, pojechaliśmy z Ulą Zajączkowską do Wysowej, a potem jeszcze Monika Sznajderman zabrała nas do cerkwi w Wołowcu i na okoliczne pola. Od słońca na plecach zrobiło mi się tak gorąco, że w pewnym momencie rozebrałem się do koszuli i może to mnie zgubiło. Przyjemnie było iść w gęstej trawie, gdzie rzepy czepiały się spodni i sznurówek, a pod spodem czuć było zgromadzoną na zapas wodę.

Z Ulą chodzi się dobrze, bo zna wszystkie rośliny z imienia i nazwiska, wie, która jakie ma zwyczaje, potrafi odróżnić osiadłe w danym miejscu od wieków od takich, które dopiero nań przybyły. Rośliny mieszają się jak ludzie, mają swoich pielgrzymów i uchodźców, zresztą ludzkie wędrówki i handle wydatnie im w tym mieszaniu się i przemieszczaniu pomagają. A imiona roślin bywają niezwykłe: to od Uli dowiedziałem się na przykład, że pospolity biedrzeniec to po łacinie pimpinella. Może należałoby z dużej litery nazwy roślin i zwierząt pisać? Wiem, że są na tym świecie wielkie problemy, ale te wielkie zazwyczaj zaczynają się od małych: od braku szacunku dla tego, co blisko, w zasięgu wzroku, pod ręką i nogą. Może duże litery coś w sprawie szacunku by pomogły? Patrzysz na tę wątłą pimpinellę i sam się czujesz jak zagubiony biedrzeniec. Człowiek pokorny mniej kłopotów sprawia.

W Wysowej byłem z rodzicami i bratem wiele lat temu, jeszcze za nieboszczki komuny. Zapamiętałem zapuszczony park zdrojowy, basen, w którym pływały pijawki, polany pełne poziomek i cerkwie, przeważnie niedostępne i zaniedbane. No i wszechobecny zapach zgniłych jaj, jak to się wtedy mówiło. Dziś wszystko jest uporządkowane, cerkwie mają nowe dachy i odmalowane ściany, w czyściutkim krytym basenie pluskają się staruszkowie, a wody wydaje się w plastikowych kubkach. Chodzę po parku i popijam drobnymi łykami „Franciszka”, najbardziej słoną ze wszystkich tutejszych wód, ryzykując, że jeszcze przed powrotem do hotelu wywróci mi żołądek na drugą stronę. Tylko kuracjuszy mało; może mieli akurat zajęcia przedpołudniowe, kto ich wie.

Ładny dzień był wtedy, ładny jest i dzisiaj, gdy to piszę. Muszę leżeć, muszę się uporać do niedzieli z tym nieoczekiwanym kaszlem. Niby leżę, ale co chwilę wstaję, coś z półki ściągam, coś poprawiam, gazety segreguję, leki zażywam, kotu Leonowi drzwi na balkon otwieram, a potem wpuszczam go oknem, i tak to idzie. Nawet nie wiadomo, kiedy przychodzi popołudnie, najpierw wczesne, potem późne. Patrzę na swoje odbicie w lustrze i widzę ścianę, od której odpadł kawałek tynku.

W półśnie przypomina mi się pewna scena, dawniejsza, choć nie bardzo dawna. Mój znajomy od kilkunastu lat mieszka na Hawajach. Ilekroć wychodzi na ulicę, ludzie uśmiechają się do niego, on odpowiada im uśmiechem, nie potrzebują do tego żadnej masowej imprezy, żadnej erupcji życzliwości, życzliwość jest tam chlebem codziennym. Niedawno przyjechał znów w nasze strony, chodził po ulicach Krakowa i Nowej Huty uśmiechnięty, uśmiechał się do mijanych przechodniów, uśmiechnął się też do starszej pani o pomarszczonej twarzy, a ta przyjrzała mu się uważnie i spytała: „O co ci, k...a, chodzi?”. I z takim wspomnieniem wrócił do siebie. A potem kontakt się nam urwał i nawet nie pamiętam, jak miał na imię. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2018