Kamera! Akcja!

W mnogości wszelkich apeli opartych na tutejszych wzorach apelowania, wypracowanych przez pokolenia, znalazłem jeden oderwany nieco od rutyny i prostoty tego gatunku.

26.04.2011

Czyta się kilka minut

Daleko mu do wezwań Agenta Tomka czy byłej dziennikarki Ewy Stankiewicz, wołających do sumienia Platformy Obywatelskiej, by natychmiast oddała władzę. Są to apele wynikłe z marzeń poczciwych i snów heroicznych, dochodzące spod wędrujących namiotów. Trudno sobie wyobrazić, by PO, będąca rodzajem stugłowego potwora bez sumienia, te marzenia wzięła pod uwagę i zareagowała na nie inaczej niż śmigusowo, a zwłaszcza dyngusowo.

Apel, który znalazłem w sieci, niczym - ani konstrukcją, ani tradycją - nie przypomina łatwizny szarży kawalerii na czołg w ruchu. Choć może przesadzam, jakoś przypomina. Jego autorem jest Ludwik Dorn. Wzywa on "lud pisowski", którego jest zadeklarowanym przyjacielem, by ten zaczął zabijać wroga śmiechem, który to sposób jest "skuteczniejszy niż inwektywy, wyklinania i zaklinania". Dorn woła o film "dokumentalno-komediowy" lub o śmieszny komiks. "Wiem, że nie jest to zadanie łatwe - pisze - bo przecież chodzi także o pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej z Prezydentem RP na czele. Dlatego taki film powinien chyba sięgać raczej do późnego niż wczesnego Chaplina". Chodzi o Sir Charlesa Spencera Chaplina - dodam.

Pistolet naładowany żartem, zwłaszcza gdy ładuje go ktoś taki jak Dorn, mógłby być przedmiotem interesującym. I czymś więcej niż pistoletem. Mógłby. Na pierwszy rzut oka tylko. Ów pomysł można by sobie nawet twórczo rozwinąć, pod warunkiem, że były marszałek wstrzymałby się od podpowiadania. Najpóźniejszy Chaplin bowiem to "Hrabina z Hongkongu", "Król w Nowym Jorku", wcześniejsze to "Światła rampy", "Pan Verdoux" i wreszcie jeszcze wcześniejszy, ale niewątpliwie należący do dzieł późniejszych - "Dyktator". Wysiłek polegający na wybraniu, który z tych filmów mógłby posłużyć jako wzór, wedle którego "lud pisowski" wykułby kosę humoru do użycia wobec wiadomej ekipy, jest szczęśliwie nieduży. Jako te nożyce na stole szczękam, iż subtelnemu myślicielowi Ludwikowi Dornowi chodzić może tylko o arcydzieło, i tylko o "Dyktatora".

Film ten, począwszy od zamiaru autora, poprzez datę powstania, tytuł, aż po fabułę i postać centralną, został odczytany na całej kuli ziemskiej jednoznacznie, zgodnie z zamysłem reżysera prawidłowo i bez żadnych kłopotów interpretacyjnych. Przez każdego widza, w tym, jak przypuszczam, przez Ludwika Dorna. Był to obraz, ujmując to słowami byłego marszałka Sejmu właśnie, na poły "dokumentalny i komediowy". Pomysł Chaplina, w połączeniu z inwencją Dorna i gagami wymyślonymi przez kogoś mu bliskiego, będzie na pewno sukcesem na miarę obecnej kinematografii, które to sukcesy Dorn zresztą przywołuje (chodzi o filmy "Mgła" i "Krzyż"). Warto więc zaczekać, zobaczyć i usłyszeć reakcje świata na nowy film o Polsce. Heil Hitler! - chciałoby się też zawołać, żeby było nam jeszcze bardziej do śmiechu, by było jeszcze bardziej dokumentalnie i by było tak zabójczo inteligentnie, jak to proponuje Ludwik Dorn - poseł na Sejm, wesół do bólu brzucha.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2011