Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powracamy na trasę pielgrzymki, świadomi, że z każdą kolejną płytą przedsięwzięcie Johna Eliota Gardinera wzbudza nie tyle emocje negatywne, ile po prostu wzruszenie ramion: niewielu melomanów zdecydowało się na zbieranie całości odbytej w 2000 r. podróży z Bachem (sir John Eliot wykonał wówczas na żywo i zarejestrował z myślą o płytach komplet zachowanych kantat kościelnych w przypisanych im terminach liturgicznych), a słuchane pojedynczo nie wszystkie wersje Gardinera wytrzymują porównania z interpretacjami choćby Masaaki Suzukiego, o Harnoncourcie i Leonhardcie nie wspominając. Powracamy jednak na jeden z pierwszych etapów pielgrzymki z trzech powodów. Wśród prezentowanych tu kantat są "Gott ist mein König" oraz "Aus der Tiefe rufe ich, Herr, zu dir", chętnie i często wykonywane, bo też i należące do najpiękniejszych utworów wokalnych Bacha - to powód pierwszy. Drugim jest jedna z największych gwiazd, występujących z ekipą Gardinera podczas pielgrzymowania: Magdalena Kožena.
W ciągu minionego ćwierćwiecza wiele pisano o tym, że najmocniejszą stroną wszelkich nagrań sir Johna Eliota jest występujący z nim chór. I rzeczywiście: gdyby nie Kožena, której już pierwszy duet z Paulem Agnew unosi nas kilkadziesiąt centymetrów nad ziemię ("Barmherziges Herze der ewigen Liebe"), mówiąc o nagraniach z Mühlhausen i Tewkesbury, można by w ogóle nie wspomnieć o solistach. Obcowanie z Monteverdi Choir to jak patrzenie na światło przepuszczane przez witraż: dziesiątki kolorowych plamek mienią się różnymi odcieniami, a przecież wszystko razem tworzy jedną genialną całość. Nieważne, czy śpiewacy przenoszą nas na półświecką, pełną pompy uroczystość ("Gott ist mein König" powstało z okazji wyboru rady miejskiej w Mühlhausen właśnie, a śpiewakom towarzyszy tu imponująca orkiestra, z trąbkami, kotłami i organami), czy w zacisze niewielkiej świątyni, gdzie w nastroju nieporównanie bardziej intymnym wołają "Aus der Tiefe", czyli "z głębokości", a za całą muzykę wystarczają jedynie smyczki, obój i fagot. Trzecim powodem, dla którego zachęcam do kupienia tej płyty, jest najlepszy chór świata.