Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sięgnąłem do greckiego tekstu i uderzył mnie sam początek owego zdania: „mé nomisete”.
Słowo „nomizo” („nomisete”) pochodzi źródłowo od „nomos”, „prawo”, które to słowo pojawia się zaraz: „że przyszedłem znieść Prawo (nomos)”. Mamy więc do czynienia z zapewne celową grą słów: „nomisete” – „nomos”: „Nie czyńcie prawem tego, że przyszedłem znieść prawo”. Tak jakby życie – do tej pory odnoszone do określonych norm i zasad – od tego momentu miało być poddane tylko jednemu prawu: „nie ma żadnych norm i zasad”; „jedynym obowiązującym prawem jest wolność”.
Jezus mówi wyraźnie, żeby Mu nie wmawiać takiej idei, i nic dziwnego. Przykłady i konsekwencje takiego poglądu (zwłaszcza kiedy pojawią się ludzie usiłujący tenże pogląd wprowadzić w życie społeczeństw) są przerażające: totalitarna wolność dość łatwo piętnuje albo wsadza do więzień np. tych, którzy upierają się przy używaniu terminów „matka” i „ojciec”, a nie „rodzic 1” i „rodzic 2” (albo „żona” i „mąż” – zamiast „poprawnego”: „partner 1”, „partner 2”) – wszak takiej nietolerancji można i należy przeciwstawiać się siłą.
Myślę jednak, że w poleceniu Jezusowym kryje się jeszcze i inne przesłanie: tam, gdzie „znosimy” Prawo Boże, bardzo szybko w jego miejsce powołujemy do życia nasze własne prawa i normy. Co więcej: nadajemy im moc i sankcje daleko przekraczające Bożą wyobraźnię – gotowi jesteśmy je wyegzekwować na każdym i w każdych warunkach. Ich obowiązywalność jest o wiele większa niż Boskich przykazań. Nasze „przykazania” są też z reguły o wiele bardziej detaliczne i szczegółowe – potrafią drobiazgowo opisać te fragmenty życia i działania, które Pan Bóg pozostawiał ludzkiej wyobraźni i wolności.
Wydaje mi się także, że owo tworzenie własnych praw nie zawsze musi być intencjonalnie „w miejsce” czy „zamiast” Prawa Bożego – na zasadzie przeciwieństwa czy wrogości. Czasami (częściej?) pojawia się ono „obok”, „równolegle” – w najlepszej intencji – jako doprecyzowanie, zastosowanie, zaktualizowanie do potrzeb konkretnej, lokalnej społeczności. Właśnie tak się pojawiają wszystkie przepisy i zwyczaje, normujące niemal każdy fragment ludzkich zachowań, typu: „kiedy poprawnie składamy ręce, prawy kciuk musi się koniecznie znaleźć na lewym – nigdy odwrotnie!”. Albo: „by móc przystąpić do bierzmowania, trzeba koniecznie zaliczyć wszystkie Gorzkie Żale i dwie trzecie nabożeństw majowych”.
Jezus mówi, że przyszedł wypełnić Prawo – wraca do tej myśli, kiedy po zmartwychwstaniu wędruje z uczniami do Emaus. Mówi im wtedy, że wszystkie teksty Prawa i Proroków spełniają się na Nim, i że kluczem do ich interpretacji jest dokonane przez Niego paschalne dzieło zbawienia. Właśnie tak. Prawo prowadzi człowieka ku zbawieniu – taki ma cel: otworzyć go na rzeczywistość zbawczą w Jezusie Chrystusie. Nie ma celu samo w sobie. Ma cel jako „pedagog”, czyli ten, kto prowadzi ucznia do Nauczyciela – Zbawiciela. Ma być skutecznym drogowskazem; nie murem czy zawadą. ©