Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stały i żywy kontakt z młodzieżą zaowocował decyzją ustanowienia dorocznych Światowych Dni Młodzieży. Pierwszym, poza Rzymem, miastem, w którym obchodzono ŚDM (w 1987 r.), było Buenos Aires.
Nadzieją czy troską Kościoła w Polsce? Przecież rośnie liczba młodych ludzi deklarujących się jako niewierzący, spada liczba uczestniczących w niedzielnych mszach i praktykach religijnych, nie mówiąc o zachowywaniu wymagań moralnych. Ale też rośnie odsetek deklarujących się jako „głęboko religijni” czy „głęboko wierzący”. Tylko że liczba wierzących wielokrotnie przekracza liczbę regularnie lub nieregularnie uczęszczających na niedzielną mszę świętą. Widać więc rozchodzenie się „religijności” z „kościelnością”, nie zanik wiary, lecz dystansowanie się od Kościoła. Czy młodzi ludzie nadal są „nadzieją Kościoła”?
Są. Weźmy choćby coraz powszechniejsze zjawisko „churchingu”, poszukiwania przez młodych ludzi kościołów, w których czują się rozumiani i rozumieją język przekazu wiary. To poszukiwanie jest źródłem nadziei. Problem dobrze pokazał ks. prof. Krzysztof Pawlina, autor ciekawych prac na temat młodzieży. Ulicami warszawskiego Starego Miasta sunie procesja ku czci św. Andrzeja Boboli: „Idą kanonicy, prałaci, delegacje parafii niosą feretrony i chorągwie. Lud śpiewa: »święty Andrzeju, patronie nasz...«”. A przy wystawionych na chodniki stolikach siedzi młodzież, „pije piwo, je lody i patrzy na dość liczną grupę modlących się w procesji. Modli się Kościół tradycyjny, sprawdzony, Polonia semper fidelis (...) A młode pokolenie, młody Kościół siedzi w kawiarni i patrzy ze zdziwieniem, pytając: »dlaczego oni tak chodzą?«”.
Skąd między tymi dwoma światami takie napięcie? Dlaczego ci młodzi nie poszli z nami, choć tysiące innych idzie na pielgrzymkę do Częstochowy? – pyta ksiądz profesor i odpowiada: „ta forma bycia, manifestacji Kościoła jest im obca i trudna do zaakceptowania”. Wie jednak, że ci młodzi ludzie „odrzucając owe formy, nie odrzucają tym samym Ewangelii”. I konkluduje: „Trzeba szukać innych sposobów wyrażania się Kościoła – takich, w których młody Kościół będzie czuł się »jak u siebie«”.
Szukać? Raczej się odważyć po nie sięgać, bo te „inne sposoby” już są: w ruchach, w dominikańskich (i nie tylko) duszpasterstwach akademickich, wspólnotach, środowiskach, jak np. Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia. Rośnie pokolenie młodych wymagających i krytycznych katolików. Chcą jasnych odpowiedzi i świadectwa wiary, nie nabożnych banałów. Nie potrzebują klerykalnego paternalizmu. Ci młodzi, niebawem dorośli, zmienią (już zmieniają) oblicze Kościoła-instytucji. Jan Paweł II miał rację. Są nadzieją. ©℗