Jest Karta, czas na pytania

Weszła w życie Karta Polaka. To doniosłe wydarzenie. Daje Polakom żyjącym na Wschodzie moralne i materialne zadośćuczynienie za lata niezawinionej rozłąki z ojczyzną. Jednocześnie Polska musi ustrzec się komplikacji, jakie ten dokument może wywołać.

08.04.2008

Czyta się kilka minut

Niewiele było ustaw, których przyjęcie przez Sejm zajęłoby tyle czasu. Projekt Karty Polaka pojawił się już za rządów Jerzego Buzka. Od tamtej pory przez kilka lat nieznośnie rozbudzano nadzieje Polaków na Wschodzie, którzy na Kartę doczekać się nie mogli. Wielu zresztą nie doczekało.

W ubiegłym roku Karta została przyjęta w parlamencie, a odpowiednią ustawę podpisał prezydent. Od 29 marca w polskich konsulatach na terenach byłych republik radzieckich Polacy i ich potomkowie mogą ubiegać się o ten dokument. Da on im prawo do wielokrotnego przekraczania granicy i zapewni zwrot kosztów wizy. A także zniżki na kolej, bezpłatne muzea, opiekę zdrowotną w czasie wizyty w kraju, zezwolenie na pracę i, co może najważniejsze, dostęp do studiów, jaki mają obywatele Polski.

Nie dla wszystkich Karta nieść będzie te same przywileje. Na Polakach żyjących na Litwie, której sytuacja gospodarcza jest dobra i stabilna, prawo do opieki zdrowotnej w Polsce nie zrobi wrażenia ani tym bardziej możliwość otrzymania wizy - bo Litwa jest w Unii Europejskiej tam samo jak Polska. Co innego w przypadku naszych rodaków mieszkających na Białorusi czy na Ukrainie. Dla nich zwolnienie z opłat za wizy to przywrócenie szansy na kontakt z krajem.

Potrzeby przyjęcia Karty właściwie nikt nie kwestionował - to akt dziejowej sprawiedliwości, gest państwa polskiego wobec rodaków i sposób, by integracja Polski z UE nie oddaliła ich jeszcze bardziej od ojczyzny. Kartę jednak zapowiadano, uderzając w takie tony, że nie odbyła się poważna dyskusja nad ewentualnymi komplikacjami, jakie może ona przynieść. Za wcześnie, co prawda, jeszcze na ocenę jej funkcjonowania - ta będzie możliwa za pół roku, może za rok. Widać już zainteresowanie Kartą, ale też nie ma szturmu na polskie konsulaty. Szczęśliwie więc nie spełniły się obawy, że te placówki nie poradzą sobie z obsługą chętnych. Z drugiej strony, może nie najlepiej do tej pory było z informacją na temat Karty?

Karta jest, i to najważniejsze. Warto więc przypomnieć o kilku pytaniach, które jej dotyczą, i które nie straciły na aktualności, wręcz mogą nabrać na znaczeniu. Pomińmy pytania o koszty Karty, na przykład o koszt prawa do opieki zdrowotnej. W przypadku Sybiraków, czy ludzi starszych w ogóle, takie pytanie to małostkowość, ale wtedy trzeba założyć, że polska służba zdrowia uniesie ewentualne dodatkowe koszty i że dla każdego posiadacza Karty w razie "nagłego przypadku" znajdzie się miejsce w szpitalu.

Po pierwsze jednak nie wiadomo, ilu ludzi może objąć Karta. I, co gorsza, nie wiadomo, czy to kiedykolwiek będziemy wiedzieć. By ją otrzymać, wystarczy znać biernie język polski, złożyć pisemną deklarację o przynależności do narodu polskiego i wykazać się polskim pochodzeniem - tu przodkami mogą być choćby dziadkowie Polacy. Gdy nie jest się w stanie udowodnić polskiego pochodzenia, należy przynieść zaświadczenie przynależności do którejś z uznanych przez polski rząd organizacji polonijnych.

Nie są to warunki nie do spełnienia przez jakiegokolwiek obywatela b. ZSRR. Dla przykładu - we Lwowie czy w Grodnie powszechna znajomość polskiego jest znacznie wyższa od biernej. Swego czasu jedna z ukraińskich gazet przypomniała, że zdobycie od lokalnej administracji papierka "o babce Polce" to koszt jednej butelki wódki. Wreszcie zaświadczenie o działalności w polskich organizacjach też nie jest nie do zdobycia. Zanim Polska zerwała kontakty z poprzednim kierownictwem Związku Polaków na Białorusi, wspierała je. Fakt, że są to ludzie podlegli Łukaszence, wyszedł ostatecznie na jaw w 2005 r., czyli na długo przed wejściem w życie Karty Polaka. Gdybyśmy jednak Kartę przyjęli wcześniej, tamci ludzie wydawaliby odpowiednie zaświadczenia. Tak może być w przypadku innych organizacji.

Dalej: wejście Polski do Schengen doprowadziło do zamarcia przygranicznego handlu. Z jednej strony to strata, bo niejednokrotnie był to jedyny sposób na zarobek dla wielu ludzi, przy czym sprzyjał kontaktom między przygranicznymi społecznościami. Z drugiej, handel ten tworzył szarą strefę, którą przecież próbujemy ograniczać. Próba walki z przemytnikami doprowadzała często do upokarzających np. dla obywateli Ukrainy sytuacji - każdy z nich w oczach polskich pograniczników był potencjalnym przemytnikiem i zazwyczaj nie zasługiwał nawet na zwrot "proszę Pana". Umowa o małym ruchu granicznym z Ukrainą rozładuje trochę napięcie powstałe po wejściu Polski do Schengen, ale i tak istnieje niebezpieczeństwo, że w oczach polskich funkcjonariuszy granicę przekraczać będą dwie kategorie ludzi - Ukraińcy i posiadacze Karty zasługujący na uprzejmiejsze traktowanie.

I jeszcze: ze wszystkich krajów, w których żyją Polacy, na Kartę najostrzej zareagowała Białoruś. Czy należy lekceważyć jej protest? Mińsk raczej nie ogląda się na protesty i krytykę ze strony innych państw. Zastrzeżenia Mińska można więc zbyć, jeśli są dziełem jedynie propagandy, ale wsłuchiwać też się w nie trzeba i pamiętać, że histeryczna reakcja reżimu uderzy przede wszystkim w Polaków na Białorusi. Karta ma ułatwiać im życie, a nie narażać na represje.

Inne niebezpieczeństwo stanowi zapis, że konsulat może Karty odmówić lub ją unieważnić, gdy ktoś uwłacza swym zachowaniem Polsce i Polakom. Teoretycznie robią to członkowie prołukaszenkowskiego Związku Polaków. To zbyt duża kategoria, by nie było tu niebezpieczeństwa wyrządzenia komuś krzywdy administracyjną decyzją.

Mając w pamięci różne doświadczenia sąsiedztwa z b. republikami ZSRR i żyjącymi tam Polakami, wypada zastanowić się nad kilkoma sprawami.

Czy mamy dobrą orientację w sytuacji polonijnych organizacji w Rosji i innych b. republikach oraz pewność, że wydawane przez nie zaświadczenia "o polskości" będą wiarygodne? Czy podpisanie oświadczenia o przynależności do narodu polskiego nie wzbudzi kiedyś pytań o podwójną lojalność posiadacza Karty w jego państwie? Czy istnieje możliwość, że Karty Polaka pożądać będą ci, dla których przemyt był sposobem na życie? Czy Karta może być ułatwieniem wjazdu do Polski dla ludzi, którzy z Polską niewiele mają wspólnego i których byśmy sobie tu nie życzyli - np. przestępców i szpiegów? Czy Karta stwarza niebezpieczeństwo nierównego traktowania obywateli krajów na wschód od Polski, a nawet samych Polaków w zależności od ich politycznych wyborów w państwach, których paszporty noszą na co dzień?

To pytania otwarte.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2008