Jeśli miłości bym nie miała

Zwolennicy: - To święta. Przeciwnicy: - Poświęcała się dla innych, ale zaniedbała córkę. Nie może być wzorem.Na zrobionej krótko przed śmiercią fotografii Aleksandra Gabrysiak siedzi w niebieskiej bluzce wsparta o dwie kule. Patrzy w dal.

09.01.2005

Czyta się kilka minut

Zdjęcie zrobiła najbliższa przyjaciółka, Grażyna Świątecka. Jest dyrektorem Instytutu Kardiologii Akademii Medycznej w Gdańsku, Aleksandrę Gabrysiak poznała na studiach.

- To historyczna fotografia - mówi nieśmiało patrząc na zdjęcie. - Może zawieszą ją kiedyś na kolumnadzie Berniniego?

Na otaczającej Bazylikę św. Piotra kolumnadzie podczas uroczystości beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych wiesza się portrety wynoszonych na ołtarze.

Osoba

Aleksandra Gabrysiak, rocznik 1942. Dla przyjaciół: Ola. Niepełnosprawna lekarka, samotnie wychowująca adoptowaną córkę, społecznik.

Mimo kalectwa służy innym. Pomaga pijakom, narkomanom, opiekuje się chorymi na AIDS. Godzi skłóconych małżonków, ratuje samobójców. Dziewczynom, które zaszły w ciążę, dodaje otuchy, a gdy urodzą - błaga ich rodziny, żeby nie bały się przyjąć do domu panny z dzieckiem. Odwiedza więźniów, pisze do nich listy, wysyła paczki. Jej dom jest zawsze otwarty dla bezdomnych, włóczęgów, zagubionych.

Jedenaście lat temu jeden z więźniów zamordował Aleksandrę Gabrysiak i jej przybraną córkę.

Świadek I

- Jej zawdzięczam wszystko, co osiągnąłem w ostatnich kilkunastu latach - mówi Lesław Trzaska. Czterdzieści osiem lat, siwe, zaczesane do tyłu włosy. Jest instruktorem w elbląskim Centrum Terapeutyczno-Odwykowym. Wysoki, dobrze zbudowany. Nie wstydzi się opowiadać o własnych słabościach.

- Przez piętnaście lat piłem jak szewc - wyznaje. - Żona wygnała mnie z domu i założyła sprawę o rozwód. Rodzona matka nie chciała mnie znać. Spałem w piwnicy.

W 1989 r. kolega zaprowadził go na spotkanie anonimowych alkoholików. Tam poznał Aleksandrę Gabrysiak. Wysłała go na odwyk, pomogła zejść się z żoną. Odtąd nie pije - twierdzi, że to dzięki niej.

- Była tak uczciwa, że nie potrafiłbym jej okłamać. Księdzu tyle na spowiedzi nie powiedziałem, co jej.

Zima 1991. Trzaska rozbija samochód. Auto nie było ubezpieczone, do tego brakuje mu pieniędzy na wykup spółdzielczego mieszkania. Czuje, że świat znów mu się wali na głowę. Idzie wyżalić się Oli: - Przestałem pić i co z tego? Nic mi się nie udaje.

- Pomogę ci - pociesza.

Myślał, że zwykłe gadanie.

Kilka dni później Aleksandra Gabrysiak dostaje od prezydenta Elbląga nagrodę: 12 milionów starych złotych. To wtedy spore pieniądze. Pożycza je Leszkowi.

- Drugiego tak dobrego człowieka w życiu nie spotkałem.

W Wigilię poprosiła go, żeby pojechał na dworzec i zabrał do siebie bezdomnego na Wieczerzę, sama tak robiła. Odmówił.

- Dziś też bym odmówił. Ja do tego nie dojrzałem.

Cierpienie

Chorowała od dziecka. Krzywica witamino-D-oporna była w tamtym czasie nieuleczalna.

Pierwszą operację przeszła jako sześcioletnia dziewczynka. W klinice profesora Degi w Poznaniu. Potem były następne. Z Kliniki Ortopedycznej pisała do rodziców w 1950 i 1952 r.:

“Kochana Mamusiu, już jestem po operacji. Gips mam biodrowy. Nogę mam zupełnie prostą, operację miałam na lewą nogę. Czuję się dobrze, ale noga mnie trochę boli".

“Kochana Mamusiu, szwów jeszcze nie miałam wyciąganych, bo mi trochę leciała krew. Pan Doktor powiedział, że za dwa tygodnie dopiero będę miała wyciągane, będę trochę długo, ale to nic".

“Kochany Tatusiu, miałam wyciągane szwy i gips zmieniony. Tatusiu pan Doktor powiedział, że ja pojadę niedługo do domu".

Z pamiętnika Aleksandry Gabrysiak, 18 czerwca 1962 r.:

“Bolało mnie bardzo, ale cierpiałam razem z Chrystusem i On dał mi siłę znieść cierpliwie i bez ruchu ból, podobny do palenia i rozrywania żył".

Z listu do Marii Goerick, 18 listopada 1976 r.:

“Złamałam operowaną w lutym kość udową. Leżąc jeszcze na podłodze w pracowni i krzycząc z bólu do świadomości doszło, że znowu nowe cierpienie - i od razu pełna akceptacja. Tak - tego Ty ode mnie wymagasz. Trudno mi było pojąć tylko to, że muszę zrezygnować z planów, jakie kreśliłam sobie.

Z tym moim egoizmem uporałam się niebawem i po dwóch dniach wiedziałam tylko to, że muszę jeszcze lepiej przeżyć to cierpienie od poprzedniego".

Pod koniec życia nie wystarczała już jedna kula. Chodziła o dwóch. Lesław Trzaska: - Miesiąc przed śmiercią zadzwoniła po mnie domofonem, żebym zszedł na dół, bo ciężko jej było chodzić. A jednak ciągle ją gdzieś gnało.

Świadek II

Piętnastoletni Krystian wrócił właśnie ze szkoły. Jego mama, Małgorzata Dołkowska: - Kiedy miał się urodzić, poznałam Doktor Olę.

Mieszkała w domu dziecka, gdy zaszła w ciążę. Odwiedziła ją Aleksandra Gabrysiak.

- Spytała, czy na pewno chcę tego dziecka - wspomina. - Powiedziałam, że chcę i nikomu go nie oddam.

Wtedy obiecała, że pomoże. Najpierw załatwiła pobyt w domu samotnej matki, a potem komunalną kawalerkę.

Dołkowska pamięta, że zaraz po urodzeniu Krystiana, Aleksandra Gabrysiak przyszła do niej do szpitala.

- Była taka życzliwa i opiekuńcza. To mi dodawało otuchy.

Kiedy patrzy na syna, Doktor Ola zawsze staje jej przed oczami.

Powołanie

Maciej Gabrysiak, młodszy brat Aleksandry: - Kiedy jako mała dziewczynka wróciła do domu ze szpitala, zaczęła leczyć lalki i robić im zastrzyki.

Wtedy po raz pierwszy powiedziała, że chce być lekarzem i pomagać chorym dzieciom. Gdy dorosła, zaczęła myśleć o medycynie na serio. Rodzina i znajomi odradzali. - Z twoim zdrowiem nie dasz rady - mówili.

- Nie ma dla mnie alternatywy. Przy pomocy Bożej podołam - uspokajała.

Nie od razu dostała się na medycynę. Po maturze była salową w szpitalu wojewódzkim w Gdańsku. Chciała zdobyć dodatkowe punkty na studia. Trafiła na oddział dziecięcy, gdzie przez dziesięć miesięcy sprzątała sale, myła korytarze i schody. Czasem pomagał jej brat.

17 kwietnia 1962 r. zanotowała w pamiętniku: “Moje koleżanki nie wiedzą, ile sił mnie ta praca kosztuje".

Trud się opłacił. Kiedy w 1968 r. kończy studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Gdańsku, w domu panuje wielka radość. Zaproszono rodzinę i przyjaciół. Przed gośćmi Ola czyta z namaszczeniem przysięgę Hipokratesa. Ojciec ofiarowuje jej złoty pierścionek z wygrawerowaną datą uzyskania dyplomu i wężem Eskulapa. Traktowała go jak ślubną obrączkę.

Ofiara

Z pamiętnika Aleksandry Gabrysiak, 20 maja 1962 r.:

“Pierwsza i ostatnia w tym miesiącu niedziela wolna od pracy w szpitalu. O godzinie 14.30 byłam na skupieniu dla studentów. Ksiądz Napierała mówił o dziewictwie i czystości. Ja te sprawy ofiarowałam wyłącznie i na zawsze Bogu".

Grażyna Świątecka: - Ola ze względu na ułomność zdecydowała, że spędzi życie w samotności. Chociaż miała propozycje.

Matka

Styczeń 1974. W gdyńskim szpitalu rodzi się dziewczynka. Matka zostawia ją po porodzie. Trzydziestodwuletnia Aleksandra Gabrysiak decyduje się na adopcję.

Profesor Świątecka: - Chciała choć jedno dziecko uratować przed sieroctwem.

Kilka lat później o adoptowaniu Marysi tak napisze w pamiętnikach: “Marysia miała wtedy sześć tygodni - była cudowna - była tym: »...jeżeli jedno przyjmiecie - mnie przyjmiecie«".

Boże Narodzenie 1990. Na kolorowej fotografii Aleksandra Gabrysiak siedzi przy stole. Za nią stoi uśmiechnięta Marysia i oplata ją rękoma. W tle przystrojona bombkami choinka, na stole opłatek i makowiec.

- Nie zawsze było tak sielankowo - mówią znajomi Doktor Oli. - Marysia była trudna.

Relacje z córką pogorszyły się, kiedy Aleksandra zaopiekowała się Leszkiem, bezdomnym alkoholikiem. Przyjęła go pod dach i traktowała jak syna.

Grażyna Świątecka: - Leszek na krótko się zmienił, ale potem znów zaczął pić, a jego koledzy okradli Oli mieszkanie. Na dodatek między Leszkiem a Marysią zawiązało się uczucie.

Aleksandra Gabrysiak nie godziła się na związek. Leszek musiał się wyprowadzić.

Świątecka: - Marysia miała o to żal do matki.

Z pamiętnika Aleksandry Gabrysiak, 1 października 1992 r.:

“Jak bardzo boli nieporozumienie i brak pomocy ze strony córki, kiedy to muszę prosić sąsiadów o zniesienie mi pakunków do samochodu. Wczoraj mściła się tak nade mną Marysia, kiedy powiedziałam, że nie pojadę do Leszka".

Służba

Zachowała się pożółkła wizytówka: “Aleksandra Gabrysiak, lekarz, może służyć pomocą: uzależnionym i ich rodzinom, w obronie życia poczętego, matkom samotnym i w innych głębokich problemach życiowych".

Grażyna Świątecka: - Już w czasie studiów na każdym kroku chciała być uczynna.

Znajomi wspominają, jak zabierała ich z przystanku na zajęcia własną syrenką. Dzieliła się skromnym kieszonkowym.

Profesor Świątecka: - Tą gotowością pomocy wzbudzała czasem złośliwe uśmieszki. Ale raczej z niepokoju, że ją na to stać, a nas nie.

W Tczewie, gdzie dostała pierwszą pracę, założyła Telefon Zaufania. Działał przez rok, po czym zawiesiła go Służba Bezpieczeństwa.

W 1975 r. Aleksandra przeprowadziła się do Elbląga. W tramwajach i przychodniach porozwieszała kartki z informacją: “Poczęłaś dziecko, przeżywasz niepokój - zadzwoń". Podała domowy numer telefonu.

Grażyna Świątecka: - Dzwoniły do niej dziewczęta i mężatki.

W stanie wojennym pomagała rozdzielać darmowe leki z Zachodu. Często rozwoziła je sama do późna w nocy. Po przejściu na rentę miała jeszcze więcej czasu na pomoc innym. Pracowała w klubie anonimowych alkoholików. Zaangażowała się w budowę domu samotnej matki. Została wolontariuszem w hospicjum - razem z pielęgniarkami i księdzem odwiedzała nieuleczalnie chorych w ich domach.

Ostatnie jej dzieło to zaangażowanie na rzecz budowy pierwszego w Polsce stacjonarnego hospicjum. Nie doczekała otwarcia. Gdy dwa tygodnie po jej śmierci nuncjusz święcił hospicjum, wszyscy byli jednomyślni: do wybranego wcześniej patrona świętego Jerzego dodali imię Aleksandry Gabrysiak.

Ks. infułat Mieczysław Józefczyk, proboszcz katedry świętego Mikołaja w Elblągu, znał dobrze Doktor Olę. Była jego parafianką: - Dzisiaj jest wiele metod pomocy zagubionym, ale dwadzieścia lat temu takie rzeczy nie były jeszcze w modzie. Kto wtedy myślał o bezdomnych albo więźniach?

Inny elbląski ksiądz: - Każde charytatywne przedsięwzięcie w Elblągu nosi piętno Doktor Oli.

Wspomina Danuta Piątkiewicz, psycholog z Bydgoszczy, w książce Grażyny Świąteckiej zatytułowanej “Doktor Ola - lekarz ciała i duszy": “Było to we wrześniu 1992 r. Odwoziłyśmy razem do Inowrocławia młodą dziewczynę z dzieckiem. Naszym zadaniem było przekonanie rodziny, aby przyjęła na nowo córkę do swego domu. Ola wręcz błagała, aby przyjęto tę dziewczynę wraz z jej dzieckiem. Była nieustępliwa. Powiedziała, iż nie odejdzie, dopóki rodzina nie przyjmie tej młodej matki. Mam ją jeszcze przed oczami, jak bierze niemowlę na ręce i wkłada je w ramiona pradziadka, któremu łzy spływają po twarzy, gdy mówi: »Przyjmę wnuczkę i pomogę wychować jej dziecko«".

Kiedyś zapytano w hospicjum, kto zajmie się chorym na AIDS. Zgłosiła się tylko ona.

Maciej Gabrysiak: - Tłumaczyłem jej nieraz: po co się tak męczysz, narażasz? Ale nie dała się przegadać. Czasem odbierałem ją jako naiwną, która sama chce zbawić cały świat.

Abp Tadeusz Gocłowski w przedmowie do książki “Doktor Ola - lekarz ciała i duszy": “Nie zawsze rozumiemy świętych, bo oni kierują się częściej logiką Bożą niż tylko czysto ludzką".

Świadek III

Irena i Jerzy Tarnaccy, pielęgniarka w elbląskim szpitalu (tym samym, w którym pracowała Aleksandra Gabrysiak) i inżynier, byli bezdzietnym małżeństwem. Któregoś dnia Doktor Ola zaproponowała Tarnackiej, żeby adoptowała dziecko.

Tarnacka: - Strasznie mnie to oburzyło, bo nie brałam takiego rozwiązania pod uwagę. Powiedziałam w złości, że to nie jej sprawa.

Kilka lat później Tarnaccy adoptują Małgosię, a potem Damiana.

Irena Tarnacka: - To dzięki Oli mamy dzieci.

Morderca

Zbigniew B. pochodził z zaniedbanej rodziny. Ojciec wyrzucił go z domu. Gdy Aleksandra Gabrysiak dowiedziała się, że koczuje w ogródkach działkowych, wyciągnęła go stamtąd. W klubie abstynenta wyprawiła mu osiemnaste urodziny. Dostał od niej książkę i zegarek.

Gdy ją okradł, nie zawiadomiła policji. - Wierzę, że się kiedyś poprawi - tłumaczyła.

- W Wielki Czwartek 1991 przywiozła go do nas - pamięta Jerzy Tarnacki.

Dostał dach nad głową i jedzenie. Miał pomagać w prowadzeniu rodzinnej firmy. Wytrzymał trzy tygodnie.

- Najpierw ukradł radio i wiertarkę, sprzedał je na rynku - wspomina Tarnacki. - Sam złapałem go na gorącym uczynku, gdy nocą włamał się do samochodu.

Znajomi Aleksandry Gabrysiak: - Nawet kiedy Zbyszek trafił do więzienia, nie dała powiedzieć na niego złego słowa.

Wiara

Na studiach związała się z duszpasterstwem akademickim przy gdańskim kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Niektórzy do dziś wspominają, jak pomagała ubierać akademicki ołtarz na Boże Ciało.

Starała się być codziennie na Mszy. Grażyna Świątecka pamięta, że często pościła o chlebie i wodzie. Jej ulubionym tekstem z Pisma Świętego był “Hymn o miłości".

Ówczesny biskup elbląski Andrzej Śliwiński: - Doktor Ola była człowiekiem chrześcijaństwa na co dzień, a nie tylko w niedzielę i święta.

Ks. Mieczysław Józefczyk: - Powtarzała, że wiara bez uczynków jest martwa.

Z pamiętnika Aleksandry Gabrysiak, 25 lutego 1968 r.:

“O Chryste, który ukochałeś nas aż do Krzyża, proszę, abyś nie oszczędził mi tej łaski na dalsze życie, pragnę iść z Tobą na Golgotę".

Świątecka: - Kto w wieku dwudziestu sześciu lat pragnie męczeństwa?

Świadek IV

Henryk, alkoholik:

- Zobaczyłem, że Ola jeździ na łysych oponach. Powiedziałem, że to niebezpieczne. Tłumaczyła, że nie ma pieniędzy na nowe. Pożyczyłem jej.

Za jakiś czas patrzę, a ona nadal jeździ na starych. Pytam, co się dzieje, a Ola na to: “A wiesz, pieniądze dałam komuś, kto był w potrzebie".

Ręce mi opadły.

Męczeństwo

6 lutego 1993 r., sobota. Zbyszkowi kończyła się więzienna przepustka. Marysia wpuściła go do mieszkania. Podobno była ciekawa, jak jest za kratami.

Aleksandry Gabrysiak nie było w domu. Gdy wróciła wieczorem, Marysia nie żyła.

Doktor Olę morderca zabił kuchennym nożem.

Grażyna Świątecka: - Ola była gotowa na śmierć. Powiedziała, że jeśli będzie taka potrzeba, odda życie za tych, którym służyła.

Rozmawiały dwa tygodnie przed jej śmiercią. Aleksandra Gabrysiak zwierzyła się przyjaciółce, że ktoś ją śledzi. Odbierała pogróżki.

Myślała o Leszku. Bała się zemsty.

Profesor Świątecka: - Nie przypuszczała, że mordercą będzie Zbyszek.

Abp Gocłowski: “Doktor Gabrysiak dołącza się do męczenników dwudziestego wieku".

Szacunek

Po morderstwie Zbigniew B. jak gdyby nigdy nic wrócił do więzienia. Strażnikowi oznajmił: - Nareszcie w domu.

Gdy więźniowie dowiedzieli się, że morderca Aleksandry Gabrysiak jest wśród nich, klawisze musieli zaprowadzić go do pojedynczej celi. Krystian Kaszubowski, mieszkaniec Schroniska św. Brata Alberta, siedział wtedy w elbląskim więzieniu: - Więźniowie rozszarpaliby mordercę na kawałki. Za Doktor Olą cały kryminał poszedłby w ogień.

Żałoba

Pogrzeb. W katedrze św. Mikołaja nad dwiema dębowymi trumnami modli się trzech biskupów. Wielka gotycka świątynia pęka w szwach: wojewoda, prezydent miasta, szef policji, księża i tysiące elblążan. Wielu płacze.

- Dobro nie umiera - pociesza żałobników biskup Śliwiński.

Z katedry kondukt rusza na Cmentarz Dębica. Jerzy Tarnacki: - Takiego pogrzebu w Elblągu chyba nikt jeszcze nie miał. To była manifestacja.

Świadek V

Po wyjściu z więzienia Henryk Berda nie miał gdzie pójść. Pieniądze, które dostał na bilet i utrzymanie, przepił. Zdesperowany trafił do poradni odwykowej w centrum Elbląga. Tam spotkał Aleksandrę Gabrysiak. Dała mu kanapki. Pielęgniarce kazała zrobić herbatę. Nie wierzył własnym oczom. Nikt wcześniej go tak nie traktował.

- Swoim miłosierdziem pokazała mi, że jestem godny życia.

Pomogła mu znaleźć pracę i zdobyć mieszkanie. Przestał pić. Zaczął chodzić na spotkania anonimowych alkoholików.

Ze wspomnienia Henryka Berdy o Aleksandrze Gabrysiak:

“Potem poznałem dziewczynę, z którą stworzyłem rodzinę. Zaczęliśmy układać życie po swojemu. Wtedy zaś Pani Doktor została już jak gdyby »na dalszym planie«. Zacząłem opuszczać spotkania w grupie i mityngi, zacząłem zaglądać znowu do kieliszka. Na wszystko brakowało pieniędzy, wróciłem do stanu sprzed pierwszego spotkania z panią Olą. Poszedłem kraść.

Po raz kolejny przekonałem się, jak krótkie ręce ma zło. Wróciłem za kratki. Moja sympatia mieszkała nadal w moim mieszkaniu. Czułem się sam ze swoimi problemami. Ona z dzieckiem została w domu, bez środków do życia i tak samo niezaradna jak ja.

Jak myślicie - kto po raz kolejny podał mi rękę? Pani Ola dotarła i tam, za wysoki mur. Mimo swego uciążliwego inwalidztwa przychodziła często w odwiedziny, dając mi nadzieję i wiarę. Zajęła się moją dziewczyną i dzieckiem. Dawała im swoje pieniądze, załatwiała opał na zimę i remont mieszkania".

Świętość

Luty 2003. Dziesiąta rocznica śmierci Aleksandry Gabrysiak. W elbląskiej katedrze jak co roku żałobna Msza. Biskup Śliwiński zapowiada rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego.

“Szczególna miłość do bliźnich świadczyła o głębokiej wierze Doktor Oli" - pisze do wiernych. I prosi, by modlili się o wyniesienie jej na ołtarze.

Ułożono specjalny tekst modlitwy o beatyfikację.

Maj 2003. Biskup Śliwiński jedzie po pijanemu samochodem. W centrum Elbląga potrąca inne auto. Odchodzi z urzędu, a do Elbląga przychodzi biskup Jan Styrna z Tarnowa. Przyjaciele Doktor Oli czekają, czy nowy ordynariusz poprowadzi proces beatyfikacyjny.

Przeszkoda

O. Gabriel Bartoszewski, promotor sprawiedliwości w wielu procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych: - Kandydatka na ołtarze ma być nieskazitelnym wzorem dla innych. Dlatego jej życie musi zostać drobiazgowo prześwietlone.

Ks. Andrzej Kilanowski, rzecznik elbląskiej kurii: - Niektórzy zarzucają Doktor Oli, że przez jej kontakty z ludźmi z marginesu zginęła niewinnie jej córka.

Ks. Józefczyk: - Jestem pełen uznania dla tego, co pani Gabrysiak zrobiła dla innych. Ale czy powinna wpuszczać do domu bandziorów i narażać Marysię? Rozumiem, że sama oddała się w służbie innym aż do śmierci, ale co temu wszystkiemu była winna młoda dziewczyna?

Siostra Alicja, dyrektor Domu Matki Samotnej w Elblągu: - Cenię ją. Ale była trudna. Uważała, że jej zdanie jest najważniejsze.

Małgorzata Dołkowska: - Najpierw mi pomogła, ale potem za bardzo wtrącała się do mojego życia.

Inni o Aleksandrze Gabrysiak: szorstka, apodyktyczna, nawiedzona, dziwak, naiwna.

Profesor Świątecka: - Mówią tak, bo Ola jest dla nich wyrzutem sumienia.

Cud

Dwa lata od śmierci Aleksandry Gabrysiak. W Pszczółkach, małej miejscowości pod Tczewem, 51-letnia Anna Prusak ma drugi zawał. Nieprzytomna trafia do gdańskiej kliniki. Lekarze nie dają jej szans.

Na łóżkiem matki popłakuje Małgorzata Prusak, młoda farmaceutka. Spodziewa się najgorszego. Profesor Świątecka mówi wprost: - Sądząc po ludzku, mama nie dożyje następnego dnia. Jeśli mogę coś doradzić, proś o pomoc Olę.

Małgorzata Prusak nie znała osobiście Aleksandry Gabrysiak, ale dużo o niej słyszała. Teraz całą noc modli się o uzdrowienie matki za przyczyną Doktor Oli.

Nazajutrz lekarze nie mogą wyjść ze zdumienia: Anna Prusak wraca do zdrowia. Dziewięć lat później nadal czuje się dobrze.

Jej córka dziś: - Jestem głęboko przekonana, że to dzięki Doktor Oli mama została cudownie uzdrowiona.

Skrucha

Za podwójne zabójstwo Zbigniew B. dostał dożywocie.

W więzieniu męczą go koszmary. - Pani Doktor i Maria śnią mi się często i pytają: dlaczego? - wyznaje.

Mówi, że wciąż nie wie, dlaczego zabił.

- Mogę tylko cierpieć. I cierpię, bo wiem, że już nigdy stąd nie wyjdę. Więzienie jest moją pokutą.

Zbigniew B. boi się beatyfikacji Aleksandry Gabrysiak. - Wtedy wszyscy będą o mnie mówić: ten, który zamordował świętą.

Ale gdyby był na przepustce, poszedłby na jej grób. Prosiłby o przebaczenie. Jest pewien, że wybaczyłaby mu.

- Bo to był taki dobry człowiek.

Korzystałem z książki Grażyny Świąteckiej “Doktor Ola - lekarz ciała i duszy".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2005