Jak w lustrze

Coraz większe wrażenie robi słownik neologizmów. Niektóre z nich warto polubić, bo mogą zostać z nami na długo.

27.12.2021

Czyta się kilka minut

„Język”, ilustracja Magdaleny Burdzyńskiej z książki „Quarks, Elephants & Pierogi: Poland  in 100 Words” (2018) / dzięki uprzejmości Instytutu Adama Mickiewicza / Culture.pl
„Język”, ilustracja Magdaleny Burdzyńskiej z książki „Quarks, Elephants & Pierogi: Poland in 100 Words” (2018) / dzięki uprzejmości Instytutu Adama Mickiewicza / Culture.pl

Słowa lubią zmiany. Przykładem jest „polubownik”,­ czyli osoba, która „polubia” posty w serwisach społecznościowych, „daje lajki”. Słowo to – wyjaśnia prof. Katarzyna Kłosińska, która kieruje zespołem Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego – na początku XX wieku znaczyło „sędziego polubownego, rozjemcę”. Nie jest nowe. „Mamy tu więc do czynienia z wyrazem, który wyszedł z języka, by wrócić do niego w nowym wcieleniu” – pisze prof. Kłosińska na stronie Obserwatorium Językowego UW.

Patocelebryta na plażingu

Dodajemy zakończenie „-oza”, by podkreślić, że coś nam się szczególnie nie podoba: „tujoza”, „grantoza”, „betonoza”. Czy angielskie „-ing”, które jest trochę żartobliwe: „balkoning”, „grobing”, „plażing”. Są też przedrostki: na przykład „pato-”. „Wycięliśmy go z »patologii« (tak jak wycięliśmy »narko-« z narkomanii, »porno-« z pornografii czy »euro-« z Europy) i dołączamy do różnych wyrazów, by wskazać, że to, co one oznaczają, jest w jakiś sposób patologiczne” – wyjaśnia prof. Kłosińska. Stąd tak popularne słowa: „patoinfluencer”, „pato­youtuber”, „patocelebrytka”, „patodeweloper” czy „patotreści”. „Słowo »patologia« – pisze dalej – istnieje w polszczyźnie co najmniej od II połowy XIX w., początkowo oznaczało naukę o chorobach (z greckiego »pàthos« – »­cierpienie« i »­lógos« – »nauka«). Z tego określenia (funkcjonującego zresztą do dziś jako terminologiczne) wyłoniło się kolejne – »stan chorobowy«, które z czasem rozszerzyło się na »nieprawidłowe zjawisko w życiu społecznym«”.

Lubimy skracać. „Cze” i „nara”, „oburz” i „wkurz”. „Drama”.

Choć nie zawsze. Są „pieseły”, „koteły”, a nawet „chomikeły” i inne zwierzęta, których nazwy kończą na „-eł”. „Wiedząc, że język dąży do ekonomiczności, moglibyśmy pomyśleć, że słowa te są zupełnie niepotrzebne – są dłuższe niż ich tradycyjne odpowiedniki i nie wypełniają żadnej luki w słownictwie. A jednak powstały i są używane nie bez powodu – w języku bowiem (szczególnie w języku potocznym) nie zawsze najważniejsze jest to, co dany wyraz nazywa, lecz to, w jaki sposób to robi” – pisze prof. Kłosińska.

No rejczel

Coraz większe wrażenie robi słownik neologizmów. ­Niektóre z nich warto polubić, bo mogą zostać z nami na długo. Czy wejdą na stałe do słowników, a może będą tylko efemerydami i znikną wraz z modą lub zjawiskiem, które opisują? Trudno powiedzieć, można jedynie przypuszczać.

W słowniku neologizmów mamy między innymi „askę”, czyli „kobietę aseksualną, nieodczuwającą pociągu seksualnego, niemającą potrzeb seksualnych”. Jest też, bardzo już zadomowiona w języku, „bańka”, w której się z kimś zamykamy, gdy korzystamy ze wspólnych źródeł internetowych, przez co mamy te same poglądy czy zainteresowania. Słowo powstało (w USA – jako „bubble”) w 2011 r., więc w mijającym roku świętowało dekadę.

Mamy słowo „bicek”, jak się potocznie określa „bicepsy”, i równie zabawne „no rejczel” – odpowiedź, której udzielają osoby, jeśli chcą „dać do zrozumienia, że odpowiedź jest oczywista”. Jest pięknie brzmiące „ofochany”, jak „określa się potocznie, ekspresywnie, z odcieniem dezaprobaty, osobę, która się obraziła, jest z czegoś niezadowolona i bardzo wyraźnie to okazuje”. Jest „klęcznik”, nazywany też „klękosiadem”, czyli „krzesło biurowe, które jest prezentem dla naszych pleców”, bo „zgarbienie się na nim jest trudne”. Jest zaczerpnięty z języka angielskiego „prank” – „działanie lub zachowanie celowo podejmowane po to, żeby rozśmieszyć innych, polegające zwykle na postawieniu kogoś w niezręcznej sytuacji”.

Mniej popularne określenie „płatek śniegu” – tak się mówi o „przedstawicielu generacji urodzonej pod koniec lat 90. XX w., niezaradnym życiowo i nadwrażliwym, a jednocześnie przekonanym o swojej wyjątkowości”. I „córkowa” – tego słowa używają ci, którzy „mówią o żonie lub partnerce życiowej swojej córki”.

Jest „twarzyzm” – zjawisko „polegające na tym, że w fotograficznych i filmowych relacjach z różnych wydarzeń, w prezentacji różnych osób itd., kobiety są ukazywane w pełnej sylwetce, natomiast mężczyźni tylko w zbliżaniu twarzy, co powoduje utrwalenie stereotypu mężczyzny jako inteligentniejszego od kobiety”.

Miejsce do odlotu

Jest też „covidianin”, czyli „człowiek wątpiący w istnienie pandemii ­COVID-19”. Ostatnio pojawił się „apartheid sanitarny”. Termin używany przez przeciwników szczepień, by podkreślić, że osoby zaszczepione mają przywileje. A oni – niezaszczepieni – są „dyskryminowani”. „Mamy tu do czynienia z bardzo mocną metaforą, stawiającą Polskę na równi z RPA z okresu, w którym istniała tam segregacja rasowa” – pisze prof. Kłosińska. I wyjaśnia: „Metafora ta (jak wiele innych) zafałszowuje rzeczywistość – uwypukla tylko jeden aspekt tego zjawiska, całkowicie pomijając inne”. Sanitaryzm „przywołuje takie nazwy jak totalitaryzm, autorytaryzm czy militaryzm”. Pojawia się w kontekstach: „totalny sanitaryzm, permanentny sanitaryzm, zniewolenie ludzi, nowy apartheid, dyskryminacja zdrowotna, zamordyzm szczepionkowo-covidowy, terror sanitarny. (...) Jeśli się jednak spróbuje dociec do precyzyjnego znaczenia tego słowa, jest się skazanym na porażkę – nie wiadomo dokładnie, czym sanitaryzm jest, wiadomo, że ma się źle kojarzyć i wywoływać niechęć wobec tych, którzy uważają, że ochrona społeczeństwa przed potencjalnymi nosicielami wirusa jest potrzebna”.

I mój ulubiony: „agroglif”, czyli „krąg zbożowy”. „Tajemnicze rysunki na polach uprawnych pojawiają się od długiego czasu, ale dopiero w ostatnim dziesięcioleciu uległy systematyzacji i zostały zbadane przez CCCS (z ang. Center for Crop Circle Studies, Centrum Badania Kręgów Zbożowych)” – czytamy w tekście ilustrującym użycie słowa. Z fragmentów innych tekstów, które są publikowane obok hasła, dowiadujemy się, że: „Dziś tworzenie kręgów w zbożu, rzepaku, trawie, koniczynie, a więc w rozmaitych uprawach, wzrosło do poziomu sztuki”. A gdy „5 sierpnia 1967 roku w Kanadzie, na farmie Duhamel w regionie Alberta zauważono kręgi, wiele osób z sąsiedztwa przypomniało sobie, że w tygodniach poprzedzających to zjawisko widywali UFO”.

Wśród nowych słów są też: „strusiarstwo”, „tofucznica”, „glamping”, „frużelina”, „globobar”, „zahofmanić”, „hulajnogistka”, „kontaktolog”, „libek” i „madka”. Mój edytor tekstu się buntuje. Wystarczy. Ostatni: „śpiulkolot” – wyraz, który właśnie wygrał plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku 2021 (zorganizowany przez Wydawnictwo Naukowe PWN we współpracy z Uniwersytetem Warszawskim). Prof. Kłosińska zwraca uwagę na cząstkę „lot”. Może kojarzyć się z „odlotem”, stąd częste połączenie „boarding na śpiulkolot”. Słowo to najczęściej pojawia się jako komentarz pod zdjęciami przedstawiającymi pieski, kotki czy małe dzieci, które śpią. Słodko, dodajmy. W miejscu bezpiecznym do „odlotu”.

Słowa mówią o nas

Na początku stycznia poznajemy słowa, które w minionym roku odegrały najważniejszą rolę.

Od 2010 r. Uniwersytet Warszawski organizuje plebiscyt na Słowo Roku. Kapituła, w skład której wchodzą językoznawcy z kilku ośrodków naukowych w Polsce, wybiera kilkanaście słów – najpopularniejszych w mijającym roku.

W tym roku są wśród nich: „cnota niewieścia”, „anty-LGBT”, „podwyżka”, „zdalna” (praca), „zgon” (na COVID), „inflacja”, „granica”, „migrant”, „uchodźca”, „reasumpcja”, „lex TVN”, „stan wyjątkowy” (na granicy), „mutacja” (wirusa), „fala” (trzecia/czwarta pandemii, także fala uchodźców).

Wyboru dokonują i kapituła, i internauci. Ci ostatni mogą dodatkowo zgłaszać własne propozycje spoza listy.

Podobne plebiscyty są organizowane w wielu krajach od ponad 30 lat. Bardzo rzadko udaje się wybrać jedno słowo. Tak było w 2015 r., gdy wskazywano słowo „uchodźca”, jak i w ubiegłym roku, gdy dominowało słowo „pandemia” w różnych wariantach: „lockdown” (słowniki Collinsa), „COVID” (Amerykańskie Stowarzyszenie Językoznawców), „pandemic” (słowniki Merriam-Webster), „koronawirus”, „lockdown”, „reopening”, czyli ponowne otwarcie gospodarki (słowniki oksfordzkie). W Niemczech wygrało słowo „Coronapandemie”, czytelnicy czeskiego dziennika „Lidové noviny” postawili na słowo „lockdown”, a redakcja wybrała słowo „COVID-19”.

„Inaczej było w Rosji, gdzie słowem roku został czasownik »wyzerować«, związany z zerowaniem kadencji obecnego prezydenta, by umożliwić mu ponowny start w wyborach. Białoruscy dziennikarze Radia Svoboda wybrali słowo »Žyvie Biełaruś«. W Austrii zwyciężyło słowo »­Baby Elefant«, czyli słoniątko, symbol jednometrowego dystansu, który trzeba zachowywać w czasie pandemii” – referował prof. Marek Łaziński, przewodniczący kapituły Plebiscytu Słowo Roku 2020.

W Polsce na trzecim miejscu znalazła się „pandemia”, na drugim rzeczownik w liczbie mnogiej – „kobiety”, na pierwszym – „koronawirus”. Słowem dekady w głosowaniu internautów okazało się wyrażenie liczebnikowe „500 plus”.


PROF. KATARZYNA KŁOSIŃSKA, językoznawczyni: Jeśli odbieramy komunikaty bezrefleksyjnie, robi się niebezpiecznie. Przestajemy wiedzieć, czy to słowa kłamią, czy kłamie rzeczywistość.


 

Co ciekawe, słowo „pandemia” jest utworzone z greckich cząstek „pan”, czyli wspólny, obejmujący wszystko, i „demos”, czyli lud. Ale jest też drugie znaczenie słowa pandemia – to „sojusz wszystkich narodów żyjących w pokoju i wzajemnej zgodzie”.

Prof. Łaziński analizował też zwycięskie słowo „kobieta”, które, jak podkreślił, jest dosyć tajemnicze, nie ma go w żadnym innym słowniku. I przeszło ewolucję, zostało dowartościowane. „Kiedyś słowo »kobieta« było lekceważące, chodziło o lekceważenie niewiasty z ludu. Od XIX w. obserwujemy jego dowartościowywanie, stało się najpierw słowem neutralnym, teraz jest słowem dumnym” – mówił.

I dodał: „Drugim słowem, które jewst tylko polskie, jest »szczepionka«. Nikt tak nie nazywa »szczepionki« jak my. Najpierw »szczepiło się drzewa«, »szczepionka« ma związek z »rozszczepianiem«, z wstawianiem czegoś w środek drzewa. Wszystkie inne języki nazywają szczepionkę albo z łaciny, albo w inny sposób.

O tym, które słowo zwyciężyło w ostatnim roku, dowiemy się już na początku stycznia. ©℗

Cytaty pochodzą ze strony Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego: obserwatoriumjezykowe.uw.edu.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2022