Jak post, to w kuchni

06.07.2020

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Półtora miliarda. Tyle funtów wpompuje brytyjski rząd w kulturę. Teatry, muzea, zespoły muzyczne i lokalne instytucje – spora część z nich musi dostać jakiś zastrzyk, żeby wyrównać straty wynikłe z zamknięcia i móc się otworzyć na pół gwizdka, tzn. z ograniczeniem liczby gości oraz innymi obostrzeniami. Całkowite zamknięcie w takich sytuacjach bywa dla instytucji bardziej opłacalne księgowo, ale to akurat takie miejsca, które zamknięte być nie powinny. Bo ich hibernacja jest nieopłacalna dla nas na dłuższą metę.

Przypomina się apokryficzna anegdota o Winstonie Churchillu, który miał w czasie posiedzenia wojennego gabinetu postawić weto cięciu wydatków na kulturę i rzec przy tej okazji: „to o co się w takim razie bijemy?”. Niestety, kustosze spuścizny tego laureata Literackiej Nagrody Nobla, malarza pejzażysty, a także znawcy fermentacji i destylacji nie znaleźli takiego akurat cytatu. Ale ważne, że Boris Johnson, usilnie małpujący Churchilla, miał z kogo brać przykład.

W życiu ludzi budujących swoją tożsamość na bufonadzie bywają jednak chwile powagi. Premier przeszedł dość poważnie zakażenie koronawirusem, trafił nawet na oddział intensywnej terapii. Wyszedł zauważalnie szczuplejszy (przedtem ważył 110 kilo) i odmieniony mentalnie. W niedawnym wywiadzie zadeklarował, że chciałby swój „wspaniały kraj” odchudzić. Choć, jak opowiadał, do pomysłu, iż państwo powinno kształtować dietę, miał dotąd podejście libertariańskie, to teraz sądzi, że jest to the top one temat polityki publicznej.

Podatek cukrowy (i „małpkowy”, czyli od sprzedaży małych butelek z wódką) to jedna z tych rzeczy, które udało się w Polsce utopić, rozmyć w zamieszaniu pierwszej fazy pandemii. Dla mnie pozostanie the top one – nie widzę większego wyzwania dla suwerennej sfery politycznej. Czy jest na to lepszy moment niż teraz, kiedy politycy odczuli na własnej skórze, że opłaca się poważnie traktować lekarzy?

Rzadko oglądam świat dalej, niż pozwalają uchylone drzwi kredensu, w każdym razie nie dotarło do mnie, żeby skuteczne i ekonomicznie bolesne ograniczenie cukru było jednym z tematów końcówki tej kampanii. Oświećcie mnie, chyba że sami udaliście się na cyfrowy post, o którym słyszałem od kolegi – żeby odpępowić się na tydzień od mediów społecznościowych, bo chwilowo ta przestrzeń, zazwyczaj pięknie zbliżająca do siebie ludzi, zieje wzajemną agresją. Wiem z doświadczenia, że nagłe posty i głodówki są w pierwszej fazie niebezpieczne, mam zamiar zachęcić kolegę do terapii zajęciowej w swojej kuchni. Ileż będzie okazji, żeby wykonać okropnie żmudne prace właśnie tak, jak należy, starannie i z pasją do najdrobniejszego szczegółu.

Sporo jest przepisów, które możemy wykonać po łebkach – i często faktycznie tak robimy, przyduszeni pośpiechem, z efektem, który jest „wystarczająco dobry”. Ale czy zdarzyło wam się kiedyś czyścić czarne porzeczki do dżemu tak, żeby nie ostała się ani jedna gałązeczka, szypułka czy ten mały dzyndzelek na końcu jagody? I tak kilka tysięcy razy? Albo koperek, kiedy szykujemy go do mrożenia – suszymy kilka porządnych pęczków, a potem pomału, niemal pęsetką, oddzielamy aromatyczną „bródkę” od łodyżek, zamiast siekać wszystko jak leci? A pomidory, kiedy przygotowujemy je na bruschettę: nie tylko trzeba obrać każdy po sparzeniu, ale potem, po pokrojeniu w drobną kosteczkę, trzeba oddzielić wszystkie nasiona razem z ich płynem. Wersja na skróty to przetarcie przez sito, ale wtedy otrzymamy papkę. A przy okazji poproszę jeszcze kolegę na detoksie, żeby bakłażany po pokrojeniu ładnie posolił, docisnął, a potem, kiedy oddadzą płyn, przepłukał i wysuszył. Im mniej wilgoci, tym lepiej się usmażą. Naprawdę jest różnica.

Kto zatem chętny, niech dzwoni do mnie, kuchnię mam sporą, zmieści się wiele osób. Obiecuję krew, pot i łzy. Krew tylko z mięsa, które trzeba dokładnie pooczyszczać z błon. A łzy – wiadomo, od cebuli, nie będziemy przecież płakać
nad ojczyzną naszą, kiedy na gazie obiad, najlepszy z możliwych. ©℗

Jedną z potraw, w których żmudny wysiłek procentuje drobną, ale wyczuwalną różnicą, jest ratatouille. Podstawą jest osobna obróbka każdego z warzyw, które należy starannie przygotować. Paprykę czyścimy z wewnętrznych białych tkanek i nasion, kroimy w paski czy kwadraciki. Cukinię należy pozbawić środka: miąższu z nasionami – w tym celu kroimy ją wzdłuż i każdą połówkę jeszcze raz wzdłuż, potem nożykiem odcinamy nadmiar miąższu, który tylko zamuli smak potrawy. Bakłażana po pokrojeniu na plastry grubości 1 cm kroimy w kostkę, ale tak, by wyrzucić środkową część miąższu. Z cebuli niczego nie usuwamy. Zwykle szykuję warzywa w podobnych proporcjach. Dusimy cebulę jak najwolniej, odstawiamy. Paprykę rzucamy na duży ogień (z niewielką ilością oliwy), kiedy zacznie skwierczeć i pachnieć (ale jeszcze nie węglić się), zmniejszamy ogień i dosmażamy kilka minut. Na kolejnej patelni bakłażana w kostkach dobrze jest przesmażyć na średnim ogniu na sporej ilości oliwy, ok. 5-6 minut. Cukinię – z początku mocno, potem dać jej dojść na małym ogniu pod przykryciem przez kilka minut. Łączymy wszystko na dużej patelni, podlewamy odrobiną pulpy pomidorowej (tak żeby czerwień pomidora pojawiła się tylko jako odcień tła), ogrzewamy krótko wspólnie na średnim ogniu, doprawiając tymiankiem i bazylią, na koniec jeszcze czarne oliwki. Jeśli jest upał i chcemy to jeść na zimno, warto skropić octem winnym (wtedy danie robi się podobne do sycylijskiej caponaty).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2020