Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie to, żebym narzekał, że Międzynarodowy Dzień Teatru został wymyślony - niech sobie istnieje, przecież przy okazji wręcza się nagrody tzw. "ludziom teatru". Wręczenie nagród to akt równie symboliczny i nabrzmiały w skutki jak owych nagród odebranie. Na władzy spoczywa brzemię obdarowania, przekazania akceptacji w bardziej (statuetka) lub mniej (dyplom) namacalnej formie. Wszystko to, niestety, nie posiada cech zapierającego dech w piersiach widowiska, choć najczęściej odbywa się na scenie. Z nieutulonym żalem muszę skonstatować, że o ile prawie każda władza potrafi dobrze wręczyć, to prawie każdy artysta teatru zawodzi jako odbieracz. Niestety. Robimy to niechlujnie, na łapu-capu i po łebkach, niezależnie od proweniencji, płci i wieku. Jest to problem par excellence estetyczny.
Na szczęście w tzw. "środowisku" występują jeszcze odbieracze monumentalnie fenomenalni, tacy, którzy jak już trofeum odbierają, to odbierają. Spróbuję powściągnąć miotającą mną zawiść i pokrótce opisać, "jak oni odbierają". Faza pierwsza polega na wzbudzeniu w sobie, a następnie zademonstrowaniu wszem i wobec absolutnego zaskoczenia faktem, że to właśnie oni zostali wyróżnieni (to cecha wspólna z popkulturowym wzorcem oskarowym, tyle że oczywiście lepiej zagrana). W fazie drugiej przechodzimy do przejścia w kierunku organu wyróżniającego - i ta faza jest, wbrew pozorom najważniejsza, istotniejsza niż późniejsze podziękowania. Co jest absolutnie najważniejsze na tym etapie? Trzy rzeczy: czas trwania, czas trwania i czas trwania. O ile dobrze wykonana faza pierwsza może potrwać (dobrze jest ze wszystkich stron pokazać, jak bardzo jesteśmy zaskoczeni), o tyle niebiański pasaż po prostu musi być maksymalnie przeciągnięty. Zapadamy się w siebie, ruchy powolne na progu slow motion, kroki introwertycznie minimalne, głowa lekko pochylona. A co z dłońmi, które tak często nas zdradzają przy najróżniejszych okazjach? Dłonie najlepiej złożyć na piersiach w geście pokory. Oczy przymknięte - na poły ze skromności, na poły z rozkoszy. Reszta jest milczeniem, choć można też coś powiedzieć przy odbiorze nagrody, nagrodą można potrząsnąć lub nie - wszystko nieważne, jeśli odpowiednio wykonano fazę podejścia, gdyż właśnie wtedy wszyscy musieli nagrodzonemu bić brawo. Kilkadziesiąt sekund oklasków piechotą nie chodzi. Następna okazja za rok.