Jak nie zostać z kotem

Niestety, w związku z demonstracjami i koniecznością ciągłego wychodzenia z domu w godzinach wieczornych oraz śledzenia wydarzeń w telewizji wciąż nie widziałam filmu „Jak zostać kotem”, a ponoć to hit w rządowych kręgach związanych z kulturą.

31.07.2017

Czyta się kilka minut

Minister Piotr Gliński, zapytany w wywiadzie o to, co go ostatnio urzekło w kulturze, powiedział, że ta właśnie „przesympatyczna” (choć – co podkreślił – niestety nie polska) produkcja. To sympatycznie. Prze. Mam nadzieję, że zdążę podjechać do jakiegoś kina i się zorientować, co tak cieszy ministerialne oko, nim w MKiDN zadekretują oficjalny „brak istnienia takich ludzi” jak ja. Choć gwoli ścisłości trzeba dodać, że Gliński powiada w tym wywiadzie dla portalu Niezależna.pl, iż on, zamiast dekretować naszą anihilację, woli po prostu zbudować sobie coś nowego. Jakichś lepszych ludzi kultury.

Minister mówi co prawda, że nowych elit się w pół roku nie zrobi, że cośmy napsuli przez 26 lat, to się tak łatwo nie odkręci, więc może nawet całe pokolenie musi wymrzeć. Nie zaznaczył tylko czyje – jego czy moje. Ale to być może wszystko jedno, biorąc pod uwagę, z jaką dziką rozkoszą mniej lub bardziej utalentowani przedstawiciele pokolenia urodzonego w latach 80. i 90. rzucili się do laptopów, by składać na Facebooku raporty o szkoleniach dla TW przy karuzeli i zgrupowaniach na tyłach przedszkola po leżakowaniu, w jakich brali udział, pracując w służbach trudnego okresu 1988-89. Żartom z wdów ubeckich nie było końca. I ja się nie dziwię.

Czas po wecie prezydenta Dudy zresztą przypomina trochę ten czas w czerwcu 1989 r. – dokładnie jak wtedy, teraz też nikt nic nie wie. Poczucie wielkiej niewiadomej jest dojmujące, gdyż lektura analiz wszystkich czołowych publicystów obezwładnia czytelnika wzajemnie przeczącymi sobie tezami. Kto teraz właściwie ma tego prezydenta przygarnąć? Czy my go kochamy, czy oni, a może my go nie chcemy i oni też go nie chcą? Szach-mat czy może gambit?

Zwłaszcza że w sondażu po wecie PiS znów powraca do swojego bezpiecznego poziomu 35 proc. poparcia, jakby nigdy nic. Nikt nic nie wie, tak jak wtedy nikt nic nie wiedział. Toutes proportions gardées oczywiście.

W 1989 r. sukces opozycji w pierwszej turze wyborów był, jak wiadomo, miażdżący, tyle że wówczas również nikt się tego nie spodziewał. Ludzie poszli do urn i skreślali, skreślali, skreślali komunistów z listy krajowej – dokładnie tak, jak w czymś na kształt reklam przedwyborczych zalecał im Jacek Fedorowicz (za Jałtę, za sfałszowane referendum, rządek po rządku. „Dobry komunista to skreślony komunista” – doradzał). Upadek listy krajowej bardzo władzę zaskoczył, nie zakładała ona bowiem wcale scenariusza, w którym społeczeństwo tak radykalnie zmieni układ sił. Mieczysław Rakowski to, co się stało, nazwał „potężnym ciosem”, który „wywracał do góry nogami cały planowany układ sił w Sejmie”. Na taki scenariusz nieprzygotowana była także strona opozycyjna, skala zwycięstwa przeszła jej najśmielsze oczekiwania.

Michnik pisał wtedy w „Wyborczej”: „Wyniki pierwszej tury wyborczej do Sejmu i Senatu wytworzyły w Polsce nową sytuację. Od tej chwili nic już nie będzie takie jak dawniej. Przed nami otworzyła się wielka szansa, która dla wielu musi oznaczać zagrożenie”.

Był szok. Bo przecież chwilę wcześniej – zupełnie tak jak teraz, gdy Zbigniew Ziobro mówił nam, byśmy zapomnieli o wecie – Zygmunt Czarzasty (odpowiedzialny w partii za kampanię wyborczą) martwił się wręcz, że PZPR wygra zbyt wyraźnie i że to będzie jednak źle wyglądało. „Nasz orzeł od kampanii” – powie o nim potem Urban.

Ludzie z jednej strony nie mieli ochoty wobec takiej skali zwycięstwa respektować porozumień Okrągłego Stołu, z drugiej zaś czołgi właśnie rozjechały protestujących na placu Niebiańskiego Spokoju. Czyż nie mogły rozjechać ich na placu Zamkowym? Geremek mówił, że nie możemy dać drugiej stronie pretekstu do zerwania kontraktu. Nawoływał do tego, by wyniki pierwszej tury oceniać bez paniki z jednej strony, bez triumfalizmu z drugiej: „Wybory niczego nie zmieniły, bo zmienić nie mogły. Władza powinna mieć świadomość, że kontraktem Okrągłego Stołu ma zapewnioną kontynuację ustrojową. To jest dobry punkt wyjścia do dalszej ewolucji”.

Weto prezydenta nie jest rzecz jasna wydarzeniem tak doniosłym jak wybory z 4 czerwca, ale niewątpliwie zaprzeczyło ustalonemu porządkowi, wyjęło nas z okopów, czy raczej unieważniło je, zmieniając nam linie frontu.

Jarosław Kaczyński w Telewizji Trwam usiłował te linie przywrócić, ale z jakim skutkiem? Nikt nie wie (choć Ludwik Dorn uważa, że i owszem). Stefan Bratkowski 6 czerwca 1989 r. pisał: „Polska nie zmieniła się tego dnia, wszystko jest, jak było, wojsko, milicja, telewizja w tych samych rękach (…) Trzeba spokojnie rozmawiać, jeśli nie mamy trafić na plac Niebiańskiego Spokoju”. Ja bym rozmawiała. Póki (przez chwilę?) mamy z kim.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2017