Jacku - bracie mój...

Czy pamiętasz, Jacku, jedną z naszych pierwszych rozmów? Dużo ich było między nami, pamiętam wszystkie. Pozwól, że przypomnę jedną, do której doszło kiedyś w Twoim mieszkaniu. Nie w domu, bo gdzież są te nasze domy, domowyny? Tak często nie w rodzinnej ziemi...

29.08.2004

Czyta się kilka minut

Powiedziałeś mi: “Proszę, mów do mnie po ukraińsku, ja rozumiem i bardzo lubię ten język!". Wybacz mi, Jacku, że nie do końca Cię zrozumiałem, przyjmując tę prośbę jako uprzejmy gest. Ty jednak dobrze mnie zrozumiałeś. Czułeś, jak nielekko może być ludziom na obczyźnie, kiedy nie ma z kim porozmawiać w ojczystym języku, przed kim otworzyć serca. Rozmowa była jak zawsze gorąca i nie o grzeczność chodziło. Wówczas nie wiedziałem, żeś Ty, Jacku, niebo po raz pierwszy zobaczył nad ziemią lwowską, że wyrastałeś z ukraińskimi dziećmi, że rzeczywiście znasz i kochasz nasz język.

Do jednej z rozmów często myślami powracam i wciąż czuję jej ciepło. Ujął mnie wtedy Twój życzliwy, serdeczny i szczery duch, obecny zresztą we wszystkich rozmowach z Tobą czy to w parlamencie RP, czy w Krakowie, czy w KUL-u. Właśnie tam znaleźliśmy miejsce, by mówić o Ukraińcach także pozytywnie. Zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby słowa “Ukraina" i “Ukrainiec" zaczęły się pojawiać nie tylko w negatywnym kontekście. Były to przecież czasy, kiedy - jak zauważył Twój przyjaciel Paweł Smoleński - “panowała u nas jednostronna, czarna, antyukraińska propaganda".

Pamiętam, że ktoś z obecnych podczas naszej rozmowy pytał, nad czym teraz pracuję. Odpowiedziałem, że mam gotowy tekst o ukraińskich modlitwach poetyckich XI-XX wieku, ale nie bardzo wiem, kto mógłby się nimi zainteresować. Potem na sympozjum dla polskich i ukraińskich studentów wygłosiłem w auli KUL-u odczyt o tych modlitwach. Wysłuchawszy go powiedziałeś: “Nie wiedziałem, że Ukraińcy mają takie piękne, cudowne modlitwy". Twoją uradowaną twarz będę pamiętał zawsze.

Potem były kolejne rozmowy i spotkania. Dziękuję, że byłeś dla mnie człowiekiem, przed którym nie lękałem się odkrywać serce. Dziękuję też za obecność i słowa wypowiedziane w Zdyni na Watrze Łemkowskiej. Powiedziałeś m.in.: “Jako mały chłopak widziałem z lasu w górach wysiedlanie w ramach akcji »Wisła«. Potem mijały lata. Przyjeżdżałem tu, patrzyłem na ślady po chatach, kwiaty pod oknami, bo kwiaty utrzymują się do dziś, a po chatach zginął ślad. I myślałem sobie: zabili lud, zabili język, zabili duszę. (...) Wstyd mi, że wciąż tak ciężko tu, w naszej wspólnej Ojczyźnie, być Łemkiem-Ukraińcem" (“Między Sąsiadami" nr 8/98).

Dziękuję także za Twoje dobre słowa, kiedy mówiono źle o narodzie ukraińskim; kiedy wypowiadano tyle negatywnych uogólnień o Ukraińcach, wśród których, jak w każdym społeczeństwie, byli i są różni ludzie. Z głębi serca dziękuję za udział - już na wózku - w pierwszej w historii wspólnej modlitwie we Lwowie na obu cmentarzach, Ukraińców i Polaków, którzy w 1918 r. walczyli o niezależne państwa i których złączyła śmierć.

W dniu Twojego pogrzebu modliłem się na Mszy odprawianej obok Twojego mieszkania, gdzie nasi Ukraińcy nad Twoją domowyną-trumną śpiewali “Czujesz, brate mij" (“Słyszysz, bracie mój") i “Wicznaja pamjat’" - o naszej wdzięcznej wiecznej pamięci o Tobie. Szedłem potem wraz z moją rodaczką obok Twoich rodzonych braci i “dzieci Jacka" na warszawski cmentarz, gdzie spoczęło Twoje ciało “w miejscu jasnym, w miejscu kwitnącym, w miejscu spokojnym, skąd odszedł ból, smutek i westchnienie... Pośród świętych daruj Chryste pokój duszy Twojej, Jacku".

Nad mogiłą, jak niegdyś w Lublinie, przeczytałem Tobie kilka modlitw, w tym także tę szewczenkowską, przepełnioną najgłębszą nadzieją oraz Twoim i moim, bracie Jacku, pragnieniem, by zwyciężyła “święta prawda, głos nowy": “Żeby słowo płomieniem zajaśniało, / By ludziom serce roztopiło, / I po Ukrainie się rozniosło, / I na Ukrainie się święciło, / To słowo: Boże kadzidło, / Kadzidło prawdy. Amen".

Twój brat serdeczny Włodzimierz Mokry

Prof. WŁODZIMIERZ MOKRY (ur. 1949) jest historykiem literatur słowiańskich, pracownikiem Katedry Ukrainistyki UJ i prezesem Fundacji im. Św. Włodzimierza w Krakowie. W latach 1989-91 był posłem na Sejm kontraktowy, gdzie pracował m.in. w Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych.

Zgodnie z tradycją greckokatolicką dusza zmarłego opuszcza ziemię dopiero 40 dni po śmierci. Stąd osobisty ton listu. Jego pierwodruk, w języku ukraińskim, ukazał się w tygodniku “Nasze Słowo" z 25 lipca 2004 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2004