Inteligent w rzeźni

Kolejna „ustawa naprawcza”, kolejny wyrok Trybunału, kolejne orzeczenie o niekonstytucyjności, ponowna odmowa publikacji wyroku… O co w tym wszystkim chodzi?

12.08.2016

Czyta się kilka minut

Andrzej Rzepliński. Fot. Bartosz Krupa/East News /
Andrzej Rzepliński. Fot. Bartosz Krupa/East News /

O kwestię podstawową: konflikt między siłą i prawem. Oto nowa władza bezpardonowo zmienia reguły gry, bo wydaje jej się, że może. Popełnia jedno konstytucyjne przestępstwo za drugim, i to umyślnie. Jest w tym działaniu przemoc i bezczelność Mrożkowego Edka. Ta przemoc – przypudrowana propagandą – ma różne przejawy: publiczne insynuacje i obrażanie Trybunału Konstytucyjnego, forsowanie przepisów, które zostały uznane za oczywiście niekonstytucyjne przez polskie i międzynarodowe instytucje, uderzenie w interesy życiowe sędziów (groźba przeniesienia siedziby Trybunału, pozbawienia uposażenia). Władza żywi przekonanie, że reguły są dla słabych, że ktoś naprawdę mocny może je zlekceważyć. Wie, że prawa są kruche, zależą od społecznej akceptacji. Jej brak powoduje, że upadają. Obecnie zachęta do łamania prawa, i to prawa najwyższego – konstytucji – płynie od liderów politycznych. Trudno o bardziej niebezpieczną zachętę. Władza, jak u Mrożka w „Rzeźni”, powiada do praw: „Kruche jesteście, więc dotknę was siekierą”.

Tymczasem Trybunał Konstytucyjny „stwierdza częściową niekonstytucyjność”. Dlaczego nie całościową? Dlaczego Trybunał nie jest bardziej zdecydowany? Czyż nie jest tak, jak pisze literaturoznawczyni Bernadetta Żynis, że „skonfrontowany z Edkiem inteligent naprawiacz nie potrafi znaleźć jakiejś sankcji, zasady, która byłaby absolutna i ostateczna”? Nie. Trybunał szanuje parlament, choć parlament (a przynajmniej jego większa część) Trybunałem gardzi. Trybunał gra według reguł, które upadają pod naporem przemocy parlamentu. Prawdziwy strażnik konstytucji nie może grać inaczej. Szacunek dla reguł, które wypracowaliśmy jako społeczeństwo, to jedna z niewielu rzeczy, która różni nas od zwierząt, a prawo ludzkie od prawa dżungli.

Czy Trybunał ma rzeczywiście stać się częścią gry „kto silniejszy”? Czy ma wypowiedzieć wojnę władzy ustawodawczej, do czego zachęcają niektórzy? W tym sporze zdarzył się już taki moment, kiedy zaprzysiężeni nocą „antysędziowie”, przywiezieni przez Biuro Ochrony Rządu do Trybunału, zostali zaproszeni przez prezesa do budynku, do przygotowanych dla nich gabinetów. To orzeczenie jest kontynuacją tego podejścia: mimo wszystko grać według reguł. Być może władza się opamięta.

Prawdopodobnie się nie opamięta. Ale to nie Trybunał może powstrzymać Edka i jego siekierę. My możemy. My, naród.

Autor jest profesorem w Katedrze Filozofii Prawa i Nauki o Państwie UW, partnerem w Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Członek zespołu ekspertów prawnych przy Fundacji im. Stefana Batorego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2016