Instytut Niemieckiej Pracy Wschodniej - bez emocji

08.06.2003

Czyta się kilka minut

W numerze 21 „TP” zamieszczone zostały cztery artykuły poświęcone problemowi kolaboracji z okupantem hitlerowskim w Generalnym Gubernatorstwie. Wszystkie one zostały (i dobrze!) wywołane książką dr Anetty Rybickiej o Instytucie Niemieckiej Pracy Wschodniej (Institut fur deutsche Ostarbeit), który działał w Krakowie w latach 1940-1944. Trzy artykuły (prof. prof. Marcina Kuli, Pawła Machcewicza i Andrzeja Paczkowskiego) poświecone są właśnie problemom kolaboracji, zaś artykuł prof. Aleksandra Litewki - rozdziałowi „Polacy w Instytucie”; drobnej części książki, nie zaś „pracy” samego Instytutu, czego ta książka głównie dotyczy. Artykuł poprzedzony jest notką redakcji.

Jako promotor pracy doktorskiej p. Rybickiej jestem stroną, nie wypada mi więc zabierać polemicznie głosu. Dodam tylko, że recenzentami tego doktoratu byli prof. Włodzimierz Borodziej (wspomniany w notce redakcyjnej) oraz prof. Henryk Olszewski (Uniwersytet Adama Mickiewicza) i prof. Klaus Ziemer - dyrektor Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Wszystkie recenzje kończyły się jednoznaczną pozytywną konkluzją.

Promotorowi jednak wypada prosić o sprostowanie i uzupełnienie braków (chyba istotnych) w notce redakcyjnej i w artykule prof. Litewki. Otóż w notce mowa jest o „bardzo emocjonalnym starciu” (w maju, w Warszawie), w którym stronami byli prof. Tadeusz Ulewicz i piszący te słowa. Ani jednak słowa o przedmiocie sporu. Otóż spór - starcie nie dotyczyły książki Anetty Rybickiej, lecz słów, jakie o swojej pracy w niemieckim Instytucie wypowiedział na łamach krakowskiego dodatku do „Gazety Wyborczej” (23 marca 2003, strona internetowa) prof. Ulewicz. Zatrudniony był on w referacie żydoznawczym Instytutu. Jego wypowiedzi na łamach „GW” tu nie cytuję, bowiem nie uczynił tego „TP” w notce redakcyjnej z powodów mi nieznanych. Zazwyczaj bowiem gdy pisze się o „bardzo emocjonalnym starciu”, podaje się przebieg czy raczej powód tego starcia. Ponadto prof. Ulewicz obraził p. Rybicką („niejaka pani Rybicka”).

Dalej: nie było mnie na kwietniowym spotkaniu w Krakowie w gmachu PAU, bowiem byłem po ciężkiej operacji przecięcia i czyszczenia prawej aorty szyjnej, o czym zawiadomiłem organizatorów kwietniowego spotkania, przesyłając tzw. wypis ze szpitala. Moja nieobecność była więc usprawiedliwiona i to należało w notce redakcyjnej napisać, nie zaś podawać, że „niestety” mnie nie było. W takim przypadku ten fragment można zrozumieć jako tchórzostwo z mojej strony. Natomiast dr Rybickiej nie było w kwietniu w Krakowie za moją radą, skoro mnie nie było. Okazało się, że rada była słuszna, bowiem przebieg debaty w Krakowie - jak to słyszałem z wielu ust - daleki był od dyskusji naukowej, opatrzony był natomiast jarmarcznymi obelgami i insynuacjami.

W artykule prof. Litewki mowa jest i o moim Ojcu, prof. Zygmuncie Wojciechowskim, i o jego krakowskich przyjaciołach. Temu nie zaprzeczam. Dodam tylko, że - inaczej niż pisze prof. Litewka - nie można było „wstąpić” do Instytutu Zachodniego; do Stowarzyszenia Instytut Zachodni, bo o nie chodzi, jest się wybieranym. Ani prof. Józef Mitkowski, ani dr Olga Łaszczyńska nie mogli „wstąpić” do Instytutu w czasie okupacji, jak chce prof. Litewka, bowiem nstytut Zachodni powstał 15 grudnia 1944 w Milanówku pod Warszawą (więc nie w Krakowie), zaś działalność rozpoczął w marcu 1945 r. w Poznaniu.

Prof. Litewka nie pisze, że rozprawy doktorskie Olgi Łaszczyńskiej i Józefa Mitkowskiego (oboje byli uczniami prof. Semkowicza) opublikowane zostały (kolejno w 1948 i 1949) w Poznaniu, nakładem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Widocznie były (nieznane mi niestety) przyczyny, dla których książki te nie zostały wydane w Krakowie na zlecenie Komisji Historycznej PAU, co byłoby rzeczą normalną. Świadczy to jedynie, że mój Ojciec, jako sekretarz generalny PTPN, uznał za nie szkodzącą Polsce pracę tej pary autorskiej w niemieckim Instytucie w Krakowie. A mógł o tym wydawać sąd, bowiem jako kierownik Sekcji Nauki w Departamencie Informacji Delegatury Rządu na Kraj wiedział wiele, zaś jego negatywna opinia o pracy Polaków w niemieckim Instytucie jest mi znana.

Po prawdzie, całą burzę rozpętał wspomniany w notce redakcyjnej „TP” artykuł w tygodniku „Wprost”, wręcz brutalny w swej wymowie. Gdyby nie ten artykuł, cała sprawa rozgrywałaby się, jak sądzę, na płaszczyźnie naukowej, nie zaś tej, na jakiej się dotąd rozgrywa, zwłaszcza w Krakowie.

22 maja 2003 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2003