Inflacja w marcu wyniosła 1,9 proc. Wróciliśmy z dalekiej podróży i nie wiemy tylko, na jak długo

Szanse na dłuższe ustabilizowanie cen nie są zbyt duże. W drugiej połowie roku niemal pewne są podwyżki cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych.

29.03.2024

Czyta się kilka minut

targi wielkanocne kraków
Targi Wielkanocne na Rynku Głównym w Krakowie, 27 marca 2024 r. // Fot. Albin Marciniak / East News

Na razie to wstępny odczyt, ale Główny Urząd Statystyczny mierzy inflację bardzo precyzyjnie i rzadko się myli. W marcu – jak właśnie podał w komunikacie – ceny dóbr i usług konsumpcyjnych były w Polsce średnio o 0,2 proc. wyższe niż w lutym, a to oznacza podwyżki na poziomie 1,9 proc. w porównaniu z marcem 2023 r. Tak niskiej inflacji nie widzieliśmy od ponad czterech lat. 

Spadku poniżej 2 proc. nie spodziewała się także większość analityków, bo tzw. konsensus rynkowy zakładał, że w marcu odczyt pokaże 2,2 proc. I jedna, i druga wartość oznacza jednak, że inflacja spadła do poziomu mieszczącego się w celu banku centralnego, który zgodnie ze swoim mandatem ma ją utrzymywać na poziomie 2,5 proc. (plus minus jeden punkt procentowy). Wzrost cen na takim poziomie jest dla gospodarki najzdrowszy.

Prezes NBP w typowym dla siebie stylu posunął się oczywiście o wiele dalej i poinformował, że „kolokwialnie mówiąc, nie mamy inflacji”. Nie ma sensu łapać profesora Glapińskiego za słówka, choć na stanowisku, które piastuje, precyzja sformułowań nie jest wyłącznie kwestią stylu komunikacji. 

Inflacja na poziomie 1,9 proc. jest wciąż inflacją, czyli wzrostem cen towarów i usług, a odczyt o wartości mieszczącej się w celu NBP nie znaczy, że w sklepach robi się taniej. Niektóre dobra faktycznie tanieją, ale inne wciąż drożeją, skumulowaną dynamikę tych ruchów oddaje zaś wartość na poziomie 1,9 proc. Mówiąc o „braku inflacji”, prezes ma oczywiście na myśli to, że udało się ją wyhamować do poziomu zgodnego z celem NBP i zarazem bezpiecznego dla gospodarki. Problem w tym, że na ogłoszenie triumfu nad drożyzną jeszcze za wcześnie – i Glapiński z pewnością o tym wie.

Niechętni prezesowi członkowie Rady Polityki Pieniężnej już zdążyli mu przypomnieć, że NBP ma „być w celu inflacyjnym, a nie w nim bywać”. Za tym efektownym sformułowaniem kryje się ostrzeżenie, że inflacja spadająca w kilka miesięcy z np. 8 do 2 proc., a potem znów równie szybko rosnąca w pobliże wartości dwucyfrowych, jest dla gospodarki również niezdrowa. Obserwując takie wahania producenci i konsumenci mogą podejmować nietrafione decyzje odnośnie do zakupów czy planowania produkcji. 

Ze stu konkretów zrealizowano 10. Najważniejszy sukces: odblokowanie środków z KPO

Na pierwszych stu dniach rządu poważnie zaciążył kalendarz wyborczy. Według medialnych spekulacji Tusk wykorzysta ten okres do pierwszej rekonstrukcji rządu. Choć on sam tego nie potwierdził, być może niektórzy z ministrów wystartują w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Spodziewając się jeszcze większych wahań, będą w rezultacie nakręcać oczekiwania inflacyjne, a wtedy wzrost cen w gospodarce staje się niejako samospełniającą się przepowiednią. Inflacja na poziomie około 2,5 proc. powinna utrzymywać się nie jeden miesiąc, nawet nie kwartał. Zgodnie z regułami współczesnej polityki monetarnej gra toczy się o to, by utrzymać ją w ryzach wyznaczonych przez bank centralny przez co najmniej półtora roku.

Na razie szanse na dłuższe ustabilizowanie cen nie są zbyt duże. Prawdę powiedziawszy: są bliskie zeru. Już 1 kwietnia zniknie zerowa stawka VAT na część towarów spożywczych, które dotychczas były objęte wprowadzoną jeszcze przez rząd PiS tarczą antyinflacyjną. W drugiej połowie roku niemal pewne są podwyżki cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Niepewność utrzymuje się także na rynkach surowcowych i paliwowych, choć w tym przypadku na korzyść polskich konsumentów gra umocnienie złotego do dolara, za który polskie firmy kupują m.in. drożejącą ropę naftową.

Dlatego najbardziej wojowniczo usposobieni członkowie RPP uważają, że kierowany przez Adama Glapińskiego bank centralny powinien jak najszybciej podnieść stopy procentowe – i to nawet powyżej 7 proc. Ostatni raz zrobił to jeszcze we wrześniu 2022 r., gdy stopa referencyjna NBP wzrosła z 6,5 do 6,75 proc. Potem bank centralny decydował się już na obniżki. Wedle części ekonomistów i komentatorów były to działania, które miały wesprzeć bliski prezesowi obóz prawicy w walce o reelekcję. Między innymi za to rządząca koalicja chce postawić teraz Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. 

Inflacja, recesja, kryzys. Waluty, kredyty, banki. Nuda? Wielu z nas deklaruje brak zainteresowania gospodarką – niestety, bez gwarancji wzajemności. My traktujemy ją po ludzku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej