Industria jest kobietą

Ta historia brzmi tak, że właściwie nie ma powodu, by w nią wierzyć, bo przecież bajki są dobre dla dzieci.

28.05.2018

Czyta się kilka minut

Jesteś córką śląskiego robotnika, wszystkie gwiazdy na niebie i ziemi wskazują, że co jak co, ale w życiu to ci raczej łatwo nie będzie, w dodatku tatko cię odumiera, zostawiając matkę na pastwę losu, co w połowie XIX wieku oznacza raczej poniewierkę, gruźlicę i lichą komórkę gdzieś w suterenie, gdzie pranie nie chce schnąć, bo wilgoć przeżera każdy kąt. Kto chodził do szkoły i czytał Prusa albo Konopnicką, ten wie.

A tymczasem – w sposób, który ponoć nadal nie do końca jest jasny – los się odmienia, gdy trafiasz do domu wielkiego magnata przemysłowego Karola Goduli, postaci tak tajemniczej, że po dziś dzień będącej obiektem sporów historyków i specjalistów od dziejów Górnego Śląska. Skąd się tam wzięłaś? Różnie mówią i piszą, przyjmijmy zatem roboczo, że faktycznie matka twa prosi Emilię Lukas – znajomą posługaczkę w domu Goduli – o wzięcie dziecka na przechowanie, bojąc się, że wdowa z dwiema córkami to potwornie marny materiał na żonę. Posługaczka cię zatem przygarnia, może widząc w tobie narybek, który przejmie po niej schedę i szmatę do podłogi. Tymczasem nie tylko nie zostajesz służącą, ale jakby wręcz przeciwnie. Stary i chory Godula dostrzega w tobie potencjał i zaczyna od zatrudnienia dla ciebie nauczyciela, mając być może przeczucie, że to akurat będą dobrze zainwestowane pieniądze. Kiedy Godula umiera, otwarcie jego testamentu okazuje się skandalem nad skandale, gdy wychodzi na jaw, że oto w twoje ręce trafić ma 2 mln talarów, dziewięć kopalń galmanu, 40 kopalń węgla kamiennego, trzy huty cynku, majątki ziemskie w Szombierkach, Orzegowie, Bujakowie, Bobrku i Pniowach oraz udziały w innych zakładach górniczo-hutniczych. Siostrzeńcy pana Karola są na granicy apopleksji.

To jednak nie koniec bajkowych opowieści, bo po pierwsze gdy zabierasz się za zarządzanie tym gigantycznym majątkiem, pomnażasz go ponoć siedmiokrotnie, po drugie otrzymujesz od cesarza Fryderyka Wilhelma tytuł hrabiowski, po trzecie ustawia się do ciebie kolejka arystokratycznych absztyfikantów, którzy marzą o połączeniu majątków, ale gdy wychodzisz za mąż za hrabiego Schaffgotscha, masz zapewnioną intercyzę, co jest ruchem szalenie nowoczesnym i zaskakującym. I co najlepsze – żyjecie z hrabią długo i szczęśliwie, robiąc doskonałe interesy i trafiając na listę dziesięciu najbogatszych ludzi w Niemczech. Nie zapominasz przy tym, skąd się wzięłaś w tym świecie pałaców, spółek giełdowych i wielkich fortun, zatem dla swoich pracowników budujesz domy, fundujesz szkoły, szpitale i sierocińce. Wspomagasz kościoły, instytut dla niewidomych i dom wychowawczy we Wrocławiu oraz wrocławskie szarytki. Dla służby pałacowej ustanawiasz fundusz, z którego przychody służą jako „wsparcie dla ubogich rodzin, wdów i sierot oraz na zakup posagu dla dziewcząt z ubogich rodzin”.

Joanno Grycik (czasem Gryzik) von Schomberg-Godula, późniejsza hrabino von Schaffgotsch jakże wspaniałą bohaterką jesteś! Gdybym cię wymyśliła, nikt by mi w ciebie nie chciał uwierzyć, tyle przeszkód ominęłaś, z tylu szans umiałaś skorzystać – trudno cię nie wielbić. Tym bardziej cieszę się z tego, że w tym roku także twoją postać – Matki Przemysłu – przywołują organizatorzy festiwalu Industriada, którzy postanowili pokazać, że potęgę przemysłowego Śląska i całego regionu, który dziś wchodzi w skład województwa śląskiego, budowały także kobiety, do tej pory niemal zupełnie pomijane w opowieści o historii tego miejsca. Bo to przecież nie tylko śląski kopciuszek, postać jak z disneyowskiej baśni, ale całe zastępy innych kobiet dają twarz i tożsamość regionowi. Te znane – jak arystokratki i magnatki Daisy von Pless czy zmarła kilka lat temu Maria Krystyna Habsburg, jak astronomka Maria Cunitz czy noblistka Maria Goeppert – i te anonimowe, by przywołać choćby te, które po II wojnie światowej zjeżdżały z mężczyznami jak równa z równym do kopalń, pracując pod ziemią na przodku, póki im tego oficjalnie nie zabroniono. Dziś zresztą kobiety są coraz mocniej obecne w kopalniach – także pod ziemią – jako geolożki albo miernicze czy jako sztygarki wentylacji. Większość z nich pracuje na powierzchni, ale często ta ich praca – np. na tzw. płuczce, czyli w zakładzie mechanicznej przeróbki węgla – należy do szalenie wyczerpujących fizycznie, w zapyleniu i hałasie.

Industria jest kobietą – wystarczy wsłuchać się w brzmienie słów takich jak kopalnia, huta, maszyna, sztolnia, hałda, szychta, turbina. Wystarczy spojrzeć na śląski dom jako kopalnię kompetencji, jako zagłębie tradycji, która przechowywana była przez kobiety, jako coś znacznie szerszego niż stereotypowe zamknięcie śląskiej kobiety w trzech K – Kinder, Küche, Kirche. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2018