Idzie drożyzna

Choć inflacja rośnie, nie jest szczególnie wysoka.Nie tylko w porównaniu z tą sprzed 10 lat, ale też w zestawieniu z innymi krajami. Mimo to jej oficjalne wskaźniki - w lutym było to 4,2 proc. - często wydają się nam zaniżone. Dlaczego?

18.03.2008

Czyta się kilka minut

Znów wszystko podrożało" - takie słowa słyszało się nawet wówczas, gdy inflacja wynosiła niewiele ponad zero procent. Dziś słychać je częściej. Wynika to przede wszystkim z niezrozumienia, czego dotyczy wskaźnik podawany co miesiąc przez GUS: inflacja to "trwały wzrost ogólnego poziomu cen w danym okresie". W tym sformułowaniu tkwi źródło nieporozumień.

Koszyk uśredniony

Najpopularniejszą na świecie miarą inflacji jest wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych (używa się skrótu CPI, od Consumer Prices Index). Przy jego obliczaniu nie bierze się pod uwagę zmian cen wszystkich dostępnych na rynku towarów i usług, lecz tych, które tworzą tzw. statystyczny koszyk zakupów. W Polsce o jego zawartości decydują badania budżetów gospodarstw domowych: na ich podstawie GUS co roku ustala, ile i co kupuje przeciętne gospodarstwo, obserwuje zmiany cen tych towarów i na tej podstawie wylicza inflację. Starczy zatem, by zawartość naszego "koszyka" odbiegała od uśrednionego, aby z powątpiewaniem traktować dane o inflacji. Zwłaszcza gdy w górę idą ceny produktów, które kupujemy najczęściej, i rosną stałe opłaty - za mieszkanie, światło, gaz i wodę, bilet miesięczny czy wywóz śmieci. Także - gdy mieszkamy w regionie, gdzie koszty utrzymania są wyższe niż przeciętne.

W grę wchodzi też aspekt psychologiczny: łatwiej zauważamy podwyżki cen niż obniżki. Tymczasem w okresie minimalnej inflacji niektóre towary czy usługi wyraźnie drożeją, a w czasach ogólnej drożyzny - tanieją. Oficjalny wskaźnik inflacji uwzględnia ruchy w obu kierunkach, my - raczej nie.

Przykład: cena benzyny, która ma spory wpływ na poziom inflacji. Gdy w jakimś miesiącu kosztuje tyle samo lub mniej niż rok wcześniej, to - zakładając, że inne ceny w "koszyku" są stabilne - inflacja zmaleje. Jeśli jednak nie mamy samochodu, różnicy nie zauważymy. Dopóki jesteśmy zdrowi, wzrost cen leków nie ma znaczenia. Ale ci, którym są one niezbędne, odczują go dotkliwie. Podobnie z opłatami za dostęp do internetu, czesnym w prywatnych szkołach itp. Przede wszystkim zaś - z żywnością.

Dla zamożniejszych jej drożenie nie jest tak istotne jak dla uboższych, którzy większość dochodów wydają na jedzenie (i mieszkanie). Polska stopniowo się bogaci, co przejawia się m.in. w spadku udziału żywności w wydatkach gospodarstw domowych: z ponad 39 proc. w 1993 r. do niespełna 26 proc. w 2007 r. To ogromna zmiana, zbliżająca nas do krajów rozwiniętych, gdzie na jedzenie wydaje się kilkanaście procent dochodów. Nie dotyczy jednak wszystkich - i wpływa na prywatne opinie o inflacji.

Co gorsza, prognozy nie są pocie­szające.

Koniec taniego menu

Żywność drożeje na całym świecie. Niepokoi to polityków i czuwające nad poziomem inflacji banki centralne, a także konsumentów, którzy przyzwyczaili się, że jedzenie jest tanie. W Europie Zachodniej czy USA jest to problem mniej dotkliwy niż w Polsce, bo na żywność przeznacza się tam mniejszą część wydatków. W biednych krajach to dramat: ryż, podstawa żywienia w Azji, w ciągu roku podrożał w hurcie o ponad 75 proc.

Wiele krajów, w tym Chiny i Rosja, wprowadziło już kontrolę cen podstawowych artykułów, a Ukraina i Kazachstan ograniczają eksport zbóż. Agendy ONZ dożywiające głodujących mieszkańców najuboższych państw alarmują, że będą musiały tę pomoc ograniczyć, bo mogą kupić mniej żywności niż jeszcze niedawno. A na światowych rynkach ceny pszenicy, olejów jadalnych, soi czy kukurydzy szybują w górę, sięgając do poziomu najwyższego czasem nawet od 20 lat.

Szybko się to nie zmieni. Wzrost cen żywności jest skutkiem splotu wielu czynników, z których część ma długofalowy charakter. Na świecie jest nas więcej, a wzrost dochodów mieszkańców wielu ubogich dotąd krajów sprawia, że odżywiają się lepiej. Rośnie więc popyt na żywność i jednocześnie zmienia się jego struktura. Przykładowo, Chińczycy jedzą więcej mięsa, głównie wieprzowiny, co powiększa też zapotrzebowanie na zboża, a więc i ich ceny. Podobnie z kawą i herbatą, których świat pije więcej.

Tymczasem w ubiegłym sezonie zdarzyło się sporo katastrof naturalnych (powodzie, susze, przymrozki) i zbiory zbóż były marne, co również winduje ceny. Niektórzy uczeni sądzą, że katastrofy te mają związek z globalnym ociepleniem - i że będzie ich coraz więcej. Dalej, wyjątkowo droga jest ropa: kosztuje już ponad 110 dolarów za baryłkę i ciągle drożeje, ciągnąc w górę ceny gazu i węgla. To wpływa na koszty produkcji, także w rolnictwie (paliwo, nawozy). Drożeje przerób żywności i produkcja opakowań.

Surowce energetyczne w najbliższym czasie raczej nie będą tanieć, bo potrzeba ich coraz więcej, zwłaszcza w krajach szybko się rozwijających i ludnych - jak Indie, Chiny czy Brazylia. Producentów wysokie ceny cieszą, nie zwiększają więc wydobycia. Zresztą inwestycje w tej dziedzinie trwają długo i są kosztowne, zwłaszcza gdy w grę wchodzą - jak przy elektrowniach węglowych - wyśrubowane normy ekologiczne.

Właśnie dążenie do ochrony środowiska (i do ograniczenia zależności od dostaw ropy) sprawia, że pojawił się kolejny czynnik wzrostu cen żywności: biopaliwa. Wiele krajów wspiera ich produkcję, rolnikom bardziej opłaca się więc uprawiać rzepak, soję czy kukurydzę w tym właśnie celu. Powierzchni upraw nie da się szybko zwiększyć, plonów też. Mniej ziemi zostaje na uprawę zbóż konsumpcyjnych i paszowych. No i ceny rosną.

Wreszcie - globalizacja. Handel wszystkimi niemal surowcami stał się międzynarodowy, ich transport na ogromne dystanse jest coraz kosztowniejszy, bo w górę idą opłaty frachtowe (m.in. ze względu na ceny paliw). Poza tym rozwój technik informacyjnych sprawił, że wiadomości o kłopotach przy uprawie w najodleglejszym zakątku świata wpływają na ceny nawet tam, gdzie go nie brakuje. Działa to także w przeciwnym kierunku - ale akurat nie dziś.

Będzie drożej

W ciągu najbliższych miesięcy trudno oczekiwać spadku światowych cen żywności. Optymistyczne jest już założenie, że się ustabilizują. Nie przestaną też rosnąć ceny paliw i energii - chyba że pogorszy się globalna sytuacja gospodarcza, ale to wątpliwa pociecha.

Ma to skutki i w Polsce. Podwyżki zapowiadają producenci soków owocowych, mrożonek i dżemów, nadal będzie też drożeć mąka i pieczywo. W górę, choć w mniejszym stopniu, pójdą chyba ceny mięsa, tłuszczów roślinnych, kawy i herbaty. Mogą natomiast stanieć produkty mleczarskie, które w 2007 r. bardzo podrożały.

To nie wszystko. Nadal będą zapewne drożeć wszystkie paliwa - choć wolniej niż na świecie, bo chroni nas umacniający się złoty - co przełoży się na ceny wyrobów przemysłowych, zwłaszcza że Polacy chętniej je dziś kupują. Zapowiedziano już kilkunastoprocentowe podwyżki opłat za elektryczność i gaz.

Choć więc średnie płace rosną dziś szybciej niż ceny, jednocześnie zwiększa się poczucie powszechnej drożyzny. A zatem oficjalne wskaźniki inflacji będziemy w najbliższych miesiącach oceniać równie sceptycznie jak dotychczas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2008