"I wszystko marność..."

Wystawa Duchowość i cielesność dowodzi, że dziełom powszechnie znanym można nadawać zupełnie nowe konteksty, można stawiać im nowe pytania prowadzące do dyskusji - kto wie, może nawet o duchu narodowym?.

04.09.2005

Czyta się kilka minut

Tytus Czyżewski, "Akt z kotem", 1920 /
Tytus Czyżewski, "Akt z kotem", 1920 /

Polsko-niemiecki projekt, którego efektem jest ciesząca się dużą frekwencją wystawa w Baden-Baden, zainteresuje nie tylko odbiorcę zachodniego, ale także Polaka. Choć oczywiście obaj zobaczą na niej coś zupełnie innego.

Niemieccy kuratorzy podkreślają mocne osadzenie sztuki polskiej w tradycji zachodnioeuropejskiej. W słynnej “Trumnie chłopskiej" Gierymskiego czy nie mniej słynnym “Babim lecie" Chełmońskiego dostrzegają siłę realizmu; spracowane ręce kobiety, która właśnie straciła dziecko, brudne nogi pasterki. W “Rozstrzelaniu surrealistycznym" Wróblewskiego zwracają uwagę przede wszystkim na drugi człon tytułu.

W Baden-Baden inaczej ogląda się też przedwojenne prace Bronisława Wojciecha Linkego. “Rok 2832", “Trzęsawisko" (z cyklu “Miasto"), “Przed bramą" okazują się bardziej przerażające niż współczesne im dzieła ekspresjonistów niemieckich. Oni nie namalowaliby chyba prostytutki, której zielonkawe ciało pokryte wykwitami syfilisu upodabnia się do poczwarki, ani kobiety-żaby stojącej nad kanałem, której brzuch zamienił się po aborcji w pękniętą błonę. Czyżby ekspresjonizm Dixa albo Grosza miał w sobie mimo wszystko więcej optymizmu, dekadenckiej beztroski?

Wystawę otwiera sala, w której nie ma ani jednego dzieła polskiego autorstwa. Bramę wprowadzającą w temat tworzą dwa posążki: Izyda karmiąca Horusa-Dziecko (V-IV w. przed Chr.) i Madonna z Dzieciątkiem (Francja, XII-XIII w.). Temat pozostaje ten sam, istotną różnicę stanowi sposób, w jaki nieznani artyści przedstawili matkę-karmicielkę. Delikatna szata opina ciało Izydy tak mocno, że można dostrzec pępek. Jej macierzyństwo jest biologiczne, cielesne, piękne. Madonna - będąca jakby tronem, na którym siedzi Dziecko-Król - otulona jest ciężkim płaszczem, którego tył kryje schowek na relikwie: ciało jest jedynie relikwiarzem, pokrywą dla ducha. I zestawienie drugie: zmysłowa Kybele z marmuru, której ubiór tylko podkreśla nagość, i znakomite wczesnochrześcijańskie malowidła z Faras, w których ciało zamanifestowane jest wyłącznie oczami - prawdziwymi “zwierciadłami duszy" - i dłońmi, potraktowanymi zresztą dość abstrakcyjnie.

Powraca więc pytanie od wieków stawiane artystom: czym jest dla ciebie ludzkie ciało? Po obejrzeniu wystawy w Baden-Baden można dojść do wniosku, że sztuka polska odpowiedziała na nie w sposób paradoksalny: jest bardzo cielesna i kompletnie nieerotyczna. Ciało najczęściej traktowane jest tutaj jako źródło cierpienia, zegar odmierzający czas “ku śmierci", znak ułudy istnienia, zadanie do przezwyciężenia; o wiele rzadziej jako triumf życia, biologiczna radość. Ta zasada decyduje też o tym, w jaki sposób artyści polscy używali motywu ciała dla przekazania treści religijnych czy szerzej - duchowych. Od wyobrażeń świętej Teresy w ekstazie bliższe im są wzorce brutalnych krucyfiksów mistycznych. “Wiosna" Wojciecha Weissa (1898) - symboliczny, witalny portret dojrzewającego chłopca - szorstkimi rękami małego modela zapowiada już “Portret Pelagii Witosławskiej" Konrada Krzyżanowskiego (1912): drastyczne studium destrukcji ciała i fizycznego lęku przed śmiercią.

Nawet postać pramatki Ewy nie budzi u naszych malarzy poważniejszego namysłu nad erotyzmem. Pantaleon Szyndler przedstawił ją banalnie: nieruchome oczy Sybilli, włosy Marii Magdaleny (przedmiot pożądania), ciało bezbarwnie ładne. Jeżeli zaś na wystawie w ogóle pojawia się erotyczny obraz ludzkiego ciała, okazuje się, że jego autorem jest cudzoziemiec: Lucas Cranach Starszy, Cornelis van Haarlem, Giacinto Brandi albo Ingres. Być może to przypadek, być może wskazuje on jednak na pewną tendencję.

Zaskakuje jej trwałość, doskonale uwypuklona w przestrzeni Kunsthalle. Oto wrocławski Krucyfiks Mistyczny (1350) - jeden z tych, których zadaniem było obudzenie w widzu współczucia, współodczuwania z męką Chrystusa. Jego ciało to istna mapa ran i bólu, potwornie naturalistyczna, a jednocześnie symbolicznie dekoracyjna (krew wypływająca z boku Chrystusa przypomina winne grono). To dzieło wciąż szokuje brutalnością, bezpośredniością przekazu.

Na ścianie galerii umieszczono je w taki sposób, że w prześwicie widz dostrzega równocześnie fotografie Artura Żmijewskiego z cyklu “Oko za oko" (1998). Współodczuwanie jest podstawowym tematem tej pracy - zrealizowanym równie dosłownie, ale jakby cieplej niż w przypadku średniowiecznego krucyfiksu. Ciało młodej dziewczyny i ciało pozbawionego nogi mężczyzny funkcjonują jako całość. Ona pomaga mu zachować wyprostowaną postawę, on daje jej siłę, by potrafiła go podtrzymywać. Kwintesencja fizycznego i duchowego zjednoczenia. Znów: absolutnie nieerotycznego.

Kolejne zderzenia: arcyrealistyczny “Tryptyk z legendą św. Stanisława Biskupa" (Kraków, 2. dekada XVI w.) - tak dokładny, że w odciętych częściach ciała świętego zaznaczono kości i żyły; z drugiej strony pozornie niewinny “Akt z kotem" Tytusa Czyżewskiego. Pozornie, bo przecież ciało kobiety jest pokawałkowane, a niektóre członki gdzieś się pogubiły. Nie przeszkadza to jednak zachowanej w całości ręce spokojnie głaskać kota (współczesny cud?).

Portrety trumienne - ów nie najlepszy artystycznie, ale za to w pełni oryginalny wykwit polskiego baroku - i równie sarmacka, wręcz “kontrreformacyjna" praca Oskara Dawickiego z ubiegłego roku “Koniec świata przez pomyłkę": zbiór klepsydr, jakie zazwyczaj wywieszane są przy kościołach. Na każdej imię i nazwisko, obce, dziwne, kojarzące się jednak z kimś powszechnie znanym i żyjącym. Zaczynamy czuć się nieswojo, bo niektóre ze skojarzonych z nazwiskiem postaci umarły w ciągu minionych kilku miesięcy, już po powstaniu pracy. Cykl fotografii zmienia się w odmierzającą czas barokową klepsydrę. Oto współczesna vanitas vanitatum.

I kto wie, czy nie byłby to odpowiedni podtytuł dla tej znakomitej wystawy, którą niedługo zobaczymy najprawdopodobniej także w Warszawie.

“DUCHOWOŚĆ I CIELESNOŚĆ. SKARBY MUZEUM NARODOWEGO W WARSZAWIE"; Staatliche Kunsthalle Baden-Baden; idea wystawy i wybór dzieł: Dorota Folga-Januszewska i Matthias Winzen przy współpracy Małgorzaty Kochanowskiej-Reiche i Olivera Kornhoffa; wystawa i katalog zostały przygotowane przez Staatliche Kunsthalle Baden-Baden i Muzeum Narodowe w Warszawie przy współudziale Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie; wystawa czynna do 25 września.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2005