Hańba i oczyszczenie

Zaaprobowany 15 czerwca przez amerykańskich biskupów dokument, określający „nową strategię postępowania wobec księży zamieszanych w przypadki pedofilii” (więcej pisze o nim Jarosław Makowski na str. 10), nie zadowoli krytyków Kościoła. Nagłośnione przez media przestępstwa duchownych doprowadziły do tego, że Papież jest „głęboko wstrząśnięty”, amerykańscy biskupi mówią o utracie wiarygodności Kościoła, „lud” domaga się surowego ukarania winnych. Amerykański Episkopat zgromadził się więc w Dallas, by niemal wyłącznie tej sprawie poświęcić swoje debaty.

23.06.2002

Czyta się kilka minut

Mało zorientowany czytelnik prasy może mniemać, że dopiero teraz, czyli w pierwszych miesiącach obecnego roku, problem wykroczeń seksualnych amerykańskiego kleru ujrzał światło dzienne. Tymczasem już w roku 1985 biskupi amerykańscy po przeprowadzeniu badań (na użytek wewnętrzny Kościoła) wiedzieli, że sytuacja jest poważna i podjęli pierwsze kroki w celu zaradzenia złu. W 1995 roku wydali dotyczący tej kwestii dokument „Iść w świetle”.

Jednym z czynników dopingujących władze kościelne do szukania rozwiązań były rosnące lawinowo roszczenia osób rzeczywiście lub rzekomo wykorzystanych przez duchowych. Pojawili się też adwokaci – specjaliści od prowadzenia tego rodzaju spraw. Wypłatą odszkodowań za krzywdy wyrządzone przez księży, czasem kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat wcześniej, sądy obciążały nie winowajców, ale ich diecezje lub wspólnoty zakonne. Chęć zapobieżeniu złu moralnemu i zgorszeniu zbiegała się więc z niepokojem o majątek diecezji. Biskupi godzili się na płacenie odszkodowań, chcąc przynajmniej uniknąć publicznego skandalu. Zdarzały się oskarżenia bezpodstawne, ale trzeba było klasy oraz siły moralnej kardynała Bernardina, by wytrzymać falę publicznych pomówień i wykazać swą niewinność.

CERTYFIKAT WYLECZENIA
Biskupi jednak byli świadomi, że problem księży pedofilów i – dodajmy – homoseksualistów jest realny. By mu sprostać, kochający skuteczność Amerykanie wymyślili instytucję, które miała stać się remedium. Tak powstały instytuty terapeutyczne dla duchownych, wśród nich bodaj najbardziej znany St. Luke Institute w pobliżu Waszyngtonu. Przyjęto – przynajmniej w niektórych amerykańskich diecezjach – zasadę, że księży oskarżonych o występki seksualne biskup lub przełożony zakonny natychmiast kieruje do takiego instytutu. Diagnozę specjalistów traktowano z bezwzględnym zaufaniem i na jej podstawie oceniano prawdziwość donosu. Kapłan poddany terapii mógł wyjść z instytutu z certyfikatem wyleczenia. Od jednego z amerykańskich biskupów usłyszałem, że takiego księdza żaden ordynariusz do pracy nie przyjmie. Jak się jednak okazało, niektórzy uważali inaczej. Słynnego ks. Johna Geoghana (dziś zredukowanego do stanu świeckiego i skazanego na 10 lat więzienia) po odbyciu terapii przyjął do pracy w diecezji kardynał Bernard F. Law z Bostonu.

Nie można twierdzić, że instytuty terapeutyczne nigdy nikomu nie pomogły. Jednak nie przypadkiem Papież wytknął amerykańskim biskupom nadmiar zaufania do „porad ekspertów klinicznych”. Kiedy z racji moich obowiązków przełożonego zakonu stykałem się z niektórymi z nich, uderzała mnie ich ogromna pewność siebie, chwilami granicząca z arogancją.

KATOLICKA SPECYFIKA?
Dramat istniał. Dramat ofiar i ich rodzin, dramat wspólnoty Kościoła i dramat tych, którzy byli ofiarami samych siebie, seminaryjnych wychowawców, nazbyt „tolerancyjnych” czy naiwnie ufnych przełożonych. Dlaczego sprawa eksplodowała w mediach właśnie teraz? Autor artykułu na ten temat w poważnym dwutygodniku jezuickim „Civilta Cattolica” (nr 3647 z maja 2002), Giovanni Marchesi SJ, widzi w tym manifestację „ducha antykatolickiego”, „anty-rzymskiego”, „anty-papieskiego” (ujmuje te słowa w cudzysłowy), będącego reakcją na stanowisko zajmowane przez Papieża i biskupów wobec wojny w Zatoce Perskiej, tragedii 11 września 2001 i ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Kościół katolicki w Stanach Zjednoczonych jest instytucją o dużym znaczeniu. 76 815 000 katolików (ich liczba wzrosła w ciągu ostatnich 40 lat o 15 milionów) stanowi prawie 25 proc. ludności. Wielu katolików zajmuje ważne stanowiska w życiu publicznym.

Obraz, który ukazują dzisiaj media, stwarza wrażenie, że pedofilia jest jakąś specyfiką katolickiego kleru i wiąże się z celibatem. Tymczasem zjawisko to, niestety, występuje we wszystkich środowiskach i zawodach. Pedofilię spotyka się wśród urzędników, lekarzy, nauczycieli itd., nie tak rzadko jest ona nieszczęściem domów rodzinnych. Przestępstwa seksualne wobec dzieci nie są domeną wyłącznie mężczyzn. W Ameryce 29 proc. nadużyć seksualnych wobec dzieci popełniają kobiety. Problem występuje również wśród duchownych wspólnot protestanckich, prawosławnych, żydowskich i muzułmańskich. Wedle niezbyt precyzyjnych statystyk, wśród „ministrów” kultu tych wyznań stanowi to 2-5 proc. W całej populacji dorosłych w USA – 8 proc.

Według najnowszego rocznika statystycznego Kościoła, w Stanach Zjednoczonych kler diecezjalny liczy 49 288 kapłanów: 32 201 diecezjalnych i 17 087 zakonnych. Braci zakonnych, nie kapłanów, jest 5 609. Jeżeli więc w sprawy o pedofilię zamieszanych jest ok. 3000 księży (liczba i tak przerażająca!), z czego winę udowodniono nieco ponad stu, to mimo całego dramatyzmu sytuacji trudno w stan podejrzenia stawiać ponad 50 tysięcy duchownych.

Przytaczanie powyższych danych bynajmniej nie ma na celu umniejszania dramatyczności problemu, który zresztą Kościół potraktował poważnie. Biskupi przyjęli wspólną strategię: kapłani zamieszani w przypadki pedofilii będą zawieszeni w czynnościach kapłańskich (suspendowani). Kary tej jednak nie zaciąga się „automatycznie” (ipso facto), jak chcieli niektórzy. Konieczne jest jej orzeczenie przez biskupa. Dokument nie wspomina o karach dla biskupów. Nie znaczy to, że biskupi nie poczuwają się do winy i pozostają bezkarni. Kary na biskupów nakładać może tylko papież, nie jakiekolwiek zebranie lokalnych Kościołów, stąd mówienie o tym byłoby przekroczeniem kompetencji.

Spoczywająca na biskupach, przełożonych zakonnych i diecezjach odpowiedzialność finansowa, polegająca na obowiązku wypłacania odszkodowań, z kanonicznego punktu widzenia nie jest słuszna. Relacja: ksiądz–biskup diecezjalny nie jest relacją pracownik–pracodawca. Ksiądz nie pracuje dla biskupa, lecz dla Pana Boga i kościelnej wspólnoty, jako zaś człowiek dorosły sam odpowiada za swoje czyny. Biskup czy przełożony zakonny winni są wtedy, gdy wiedząc o przestępstwie nie interweniowali zgodnie z prawem kanonicznym. Winę ponoszą ludzie odpowiedzialni za formację i dopuszczenie do święceń.

LEKCJA AMERYKI
Ameryka nie jest jedynym krajem, przez który w ostatnich dziesięcioleciach przeszła fala głośnych i nagłośnionych skandali tego typu. Mimo długiego okresu poszukiwania remedium – remedium nie znalazła. Oddanie sprawy czy sprawców w ręce psychoterapeutów nie przyniosło rezultatów. Teraz opinia publiczna wymusiła opcję „zero tolerancji dla pedofilów”.

Straszliwe doświadczenia Ameryki powinny stać się przestrogą. Należy mieć nadzieję, że Episkopaty innych krajów same podejmą ten bolesny problem, zanim opinia publiczna przyciśnie je do muru, i przestaną udawać, że go nie ma. Wszędzie, jak teraz w Ameryce, powinno się dokonać jednoznaczne ustalenie trybu postępowania: bezwzględne suspendowanie duchownych, co do winy których nie ma wątpliwości, i uproszczenie procedur ustalania faktów (bo publiczne składanie zeznań bywa często ponad siły ofiar uwiedzenia czy przemocy seksualnej).

Wnioski z amerykańskiej tragedii powinny też dotyczyć seminariów. W jakim wieku przyjmować kandydatów? Jak rozeznawać ich zdolność do kapłaństwa? O. Józef Augustyn SJ ostrzega przed łatwym przyjmowaniem niemal każdego, kto się zgłasza, z obawy, że zabraknie księży. Czasem – według tego wybitnego eksperta – lepiej by było przed przyjęciem do seminarium kandydata poznawać go nawet i kilka lat.

Może też należy, póki czas, pomyśleć o stworzeniu dobrego ośrodka terapeutycznego dla duchownych. Wiadomo, że wysyłanie winnych na rekolekcje do kamedułów czy umieszczanie ich „za pokutę” w jakimś innym klasztorze nigdy nie było zbyt owocne. Kiedyś powstał projekt stworzenia w Polsce filii Instytutu św. Łukasza. Może i lepiej, że nie został zrealizowany. Mimo ewidentnej porażki, takim instytutom nie można jednak odmówić pewnych zasług. Byłaby to pomoc dla winowajców, zanim będzie za późno. W całej tej debacie mówi się mało, albo nic, o ich losie. Co z nimi będzie po wykluczeniu ze stanu duchownego?

Trudno dociec, co zadowoliłoby opinię publiczną i niektóre szczególnie agresywne media. Może zresztą znajdują już pewną satysfakcję, czytając wieści o samobójstwach księży i terapeutów z St. Luke Institute.

Wspominając o artykułach z „Civilta Cattolica”, z których zaczerpnąłem wiele przedstawionych tu informacji, „Gazeta Wyborcza” dostrzegła w nich wytyczoną przez Watykan „linię obrony”. Ja znajduję w nich dążenie do przywrócenia wydarzeniom właściwych proporcji. Bez umniejszania straszliwego zła i zgrozy, że tak długo nie umiano sobie z nim poradzić. Nie wolno bowiem ani na chwilę zapomnieć, że tego zła, popełnianego przez ludzi Kościoła, Papież nie wahał się nazwać zbrodnią.

„TP” nr 25/2002

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej